Żużel. Prezes oburzony: Jaki bunt? Nie po to budowałem drużynę, żeby ją wysłać na urazówkę

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Włókniarz - GKM. Mecz odwołany z powodu deszczu.
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Włókniarz - GKM. Mecz odwołany z powodu deszczu.

Mecz Włókniarz - GKM został odwołany. Kibice piszą: kpina, koniec żużla, zawodnicy zachowali się jak panienki i podważyli autorytet sędziego. - Dobrze się stało, bo inaczej dziś mówilibyśmy o wielu połamanych kościach - mówi prezes Włókniarza.

W piątkowy wieczór kibice czekali na mecz Eltrox Włókniarza Częstochowa z MrGarden GKM-em Grudziądz. Za wiele żużla jednak nie zobaczyli. Zawodnicy wyjechali na próbę toru, a potem, choć sędzia powiedział: jedziemy, ścigania nie było. "Żużlowcy-milionerzy zdecydowali o tym, że tego spotkania nie będzie" - pisali nam zdegustowani kibice. Zawrzało też na forach i w mediach społecznościowych. Jednak prezes Włókniarza Michał Świącik broni zawodników i decyzji arbitra Pawła Słupskiego.

- Nie po to budowałem skład na sezon 2020, żeby w pierwszym meczu wysłać chłopaków na urazówkę - mówi Świącik. - Zależało mi na tym, żeby to spotkanie się odbyło, ale nie kosztem połamanych kości. Kibicom, którzy siedzą przed telewizorami, łatwo się pewne rzeczy mówi, ale ten tor po opadach deszczu był fatalny, nie nadawał się do jazdy. Gdybyśmy pojechali, to dziś rozmawialibyśmy o tym, kto na to pozwolił i liczylibyśmy połamane kości.

Prezes Włókniarza stanowczo dementuje, jakoby o odwołaniu meczu zdecydowali starsi zawodnicy, jak Rune Holta i Nicki Pedersen. Z obrazków, które oglądaliśmy w telewizji, kibice wysnuli też wniosek, że przeciwko jeździe jest lider częstochowskiej drużyny Leon Madsen. Kamera uchwyciła niezadowolonego Marka Cieślaka. - Jednak Marek był niezadowolony z tego, że zawodnicy nie powiedzą otwarcie tego, co myślą o torze - wyjaśnia Świącik.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn Bez Hamulców: gorące krzesło w studio WP odpalone. Trener Kędziora ledwo wytrzymał

- Byłem na tym torze i rozmawiałem z wszystkim. Jazda skończyłaby się poważnymi kontuzjami. Na próbie toru zawodnicy jeździli w pojedynkę, więc nic złego się nie działo. To prawda, że sędzia po próbie powiedział: jedziemy, ale potem zrobił mądrze, wsłuchując się w głos zawodników. Nic się nie stanie, jeśli pojedziemy w poniedziałek. W tych warunkach, jakie były w piątek, jazda skończyłaby się tym, że ktoś wylądowałby na ortopedii. Chyba nie o to chodzi - komentuje Świącik.

Ekstraliga Żużlowa także przekonuje, że nie było żadnych nacisków na sędziego, że podjął on dobrą decyzję. Drużyny PGE Ekstraligi budowane są za grube pieniądze, a sezon dopiero się zaczyna, więc nie ma sensu przekreślać czyichś szans z powodu jednej pochopnej decyzji.

Czytaj także:
Startuje PGE Ekstraliga. Najlepsza liga na świecie
Motor zdefektował na starcie. Jeden granat to za mało

Źródło artykułu: