Żużel. Za i przeciw. Motor Lublin jak gwiazdy NBA, grudziądzki dżemik i gotowanie Miedzińskiego

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Matej Zagar i Grigorij Łaguta
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Matej Zagar i Grigorij Łaguta

Fatalna postawa Grudziądza w Częstochowie, falstart rewelacji poprzedniego sezonu - Motoru Lublin we Wrocławiu plus kompromitacja ROW-u u siebie. Jakie najważniejsze negatywne wnioski po pierwszej kolejce PGE Ekstraligi?

Oglądając inaugurujący sezon 2020 mecz Betard Sparty z Motorem zastanawiałem się, czy aby na pewno eWinner Apator Toruń spadł w minionym roku z PGE Ekstraligi. Miałem deja vu, dzień świstaka. Tylko, że na torze zamiast beznadziejnych Holderów i spółki nieporadnością razili Łaguta i Zagar. Celowo do powyższego, międzynarodowego duetu nie dokooptowuje Jamroga, bo choć wrócił na do niedawna domową arenę, podstawowa siła rażenia lublinian ma spoczywać na barkach innych.

Koziołki były nie do poznania, zawodnicy Motoru prezentowali się podobnie do gwiazd NBA w filmie Kosmiczny Mecz chwilę po tym, jak przybysze z obcej planety skradli Jordanowi, Barkleyowi i Ewingowi talenty. Doszczętnie wyssano z nich moc.

Duży falstart zaliczył nie tylko Motor. W Grudziądzu nowe nadzieje, stary MrGarden GKM, czyli typowy wyjazdowy dżemik. Z rzezi niewiniątek na torze w Częstochowie wyszedł cało jedynie bezbłędny Artiom Łaguta. Gdyby nie super szybki Rosjanin pod Jasną Górą bylibyśmy świadkami kompromitacji.

Teraz w gościnę do ekipy Roberta Kempińskiego przyjeżdża posiniaczony z każdej strony PGG ROW Rybnik. Ekipa z Górnego Śląska nie dość, że dostała lanie od Falubazu, po weekendzie nie miała też dobrej prasy. Rekinom oberwało się ponadto od kibiców. Ci nie zostawili na swoich pupilach suchej nitki. Do pieca dołożył prezydent miasta Piotr Kuczera. W jednym z wywiadów powiedział wprost, że zawody oczywiście oglądał, ale od razu poprosił, żeby mu o blamażu nie przypominać.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Kędziora do Ostafińskiego: Chce pan, żebym powiedział, że jesteśmy słabi

Nieprzygotowani do jazdy juniorzy nie ukończyli biegu, a jeden już zrezygnował z występów ligowych na dłuższy czas. Za chwilę nie będzie komu połatać dziur w najmłodszej formacji. Jeśli ktoś żył nadzieją, że rybniczanie będą w stanie nawiązać z kimkolwiek walkę w najlepszej lidze świata, w niedzielę stracił resztki złudzeń. I nie ma znaczenia, że za nami dopiero jedna seria spotkań.

Trener Lech Kędziora pogubił się taktycznie. Ratował się rezerwami, ale ugotował "gościa" Adriana Miedzińskiego, któremu dał szansę w pierwszym biegu, a później dopiero w końcówce. Inny z pokrzywdzonych Mateusz Szczepaniak nie gryzł się w język i wypalił, że na tak przygotowanej nawierzchni lepiej czułby się odstrzelony, kumpel z rybnickiej bandy - Troy Batchelor.

Jeden z menedżerów powiedział mi jeszcze przed meczem, że już samo wzięcie torunianina do Rybnika będzie błędem dużego kalibru. Miedziński nie czuje tego owalu geometrycznie i nawierzchniowo. Należało odczekać, nie być w gorącej wodzie kąpanym i powołać Adriana dopiero na rozklekotany Grudziądz. Popełniono seppuku i spalono żużlowca w blokach. Poza tym Miedziński całe życie ściga się w PGE Ekstralidze, zna obiekty z tego poziomu. ROW od lat balansuje na pograniczu.

Los chciał, ze szanse na skopanie leżącego dostanie wspomniany GKM. Dwie najbardziej krytykowane ekipy zmierzą się ze sobą we wtorek. Grudziądzanie rozjadą ROW wysoko. To fajny mecz na odbudowanie morale, przetestowanie skróconego, przebudowanego obiektu przy Hallera w warunkach bojowych. Sęk w tym, że znów nie otrzymamy odpowiedzi na pytanie, ile wart jest GKM.

Pierwsza runda, gdzie dysproporcje w wynikach były ogromne dała do myślenia prezesom. Szef klubu żużlowego nie zalicza się do gatunku cierpliwych. Instytucja gościa stwarza szerokie pole do popisu. Jeśli ktoś uważał się bezpieczny, za chwilę może nerwowo obgryzać paznokcie. Przy zapadającym się gruncie pod nogami czyt. uciekającą górną czwórką, nos mi podpowiada, iż za chwilę odkurzone zostaną numery Petera Ljunga, Chrisa HolderaWiktora Kułakowa.

CZYTAJ TAKŻE: Zmarzik nie jest robotem. Kto przegra w Lublinie, u tego zrobi się nerwowo
CZYTAJ TAKŻE: PGE Ekstraliga zyskuje na tym, że w Europie nikt nie jedzie

Źródło artykułu: