Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Druga porażka pana zespołu stała się faktem. Tym razem było jeszcze gorzej niż na inaugurację, bo mecz został zamknięty już po 11 wyścigach. Jak przyjął pan to, co wydarzyło się w niedzielę w Lublinie?
Marek Grzyb, prezes Moje Bermudy Stali Gorzów: Porażka boli zawsze, więc na pewno jest trudno. Powiem jednak całkowicie szczerze, że nawet po takim meczu potrafię znaleźć pozytywy.
Naprawdę? Ja zauważam jedynie dobry występ Rafała Karczmarza. Swoje znowu zrobił także Anders Thomsen.
A moim zdaniem było tego więcej. Pod koniec spotkania na wysoki poziom wskoczył Bartosz Zmarzlik. Było już widać, że to ten zawodnik, nad którym rozpływaliśmy się wszyscy w zeszłym roku. Jestem przekonany, że niebawem dojdzie do ładu. Co do Rafała Karczmarza, to pełna zgoda. Warto zauważyć, że podjął równorzędną walkę z drużyną, która dysponuje jedną z najlepszych par juniorskich w PGE Ekstralidze. Zgadzam się także z pana oceną występu Andersa Thomsena. Nie mam natomiast wątpliwości, że musimy zrobić coś w sprawie drugiego juniora. Nie skreślam również Szymona Woźniaka, bo on zawsze potrzebował więcej czasu, żeby dobrze wjechać w sezon. Rezerwy ma także Krzysztof Kasprzak. Poza tym liczę, że drużyna zmieni się po powrocie Nielsa Kristiana Iversena. I nie chodzi mi już nawet tylko o jego punkty.
ZOBACZ WIDEO Przedpełski: nie kąpiemy się z rodziną w wannie z pieniędzmi, jak Carringtonowie
A o co?
Wierzę, że z nim odzyskamy ład i spokój. Jego brak zbił nas trochę z właściwej drogi. Zastępstwo zawodnika nam ewidentnie nie służy, bo zawodnicy są w nerwach. Poza tym ich sprzęt chyba nie najlepiej to znosi. Czasami trzeba jechać bieg po biegu i ta kumulacja nie pobiega. Jeszcze raz powtórzę, że porażka boli. Rozumiem, że to samo czują kibice, ale nie zmieniłem zdania i twierdzę, że w tym zespole nadal widać potencjał. Jestem przekonany, że w pewnym momencie uda się go uwolnić i odpalimy.
Zakładam zatem, że żadnej rewolucji w klubie pan nie planuje.
Planuję zachować spokój, bo uważam, że tego potrzebujemy. Nerwy ani trzęsienie ziemi nie są teraz potrzebne. Byliśmy w tym razem, kiedy zaczynaliśmy ligę i pozostaniemy zjednoczeni teraz. Zależy mi na pracy i poprawianiu poszczególnych elementów, a nie na wprowadzaniu fermentu. Krzyki naprawdę nic nie dadzą. A do kibiców apeluję, żeby konkretne oceny wydali, kiedy wróci Iversen i gdy będziemy wreszcie w komplecie.
A jeśli nawet Iversen nie pomoże?
To wtedy pewnie zacznę się martwić. Na razie jesteśmy osłabieni, bo zawodnicy i sprzęt mają swoją wytrzymałość. Na razie skupiam się na optymistycznych wnioskach i wsparciu. Ja na pewno będę nadal trzymać kciuki za tych chłopaków.
Nastroje wśród gorzowskich kibiców nie są najlepsze. Najwięcej krytyki otrzymał trener Stanisław Chomski. Część fanów domaga się jego zwolnienia. Co pan na to?
Takie dywagacje nie mają dla mnie żadnego sensu. Trener Chomski ma ogromne doświadczenie. Moim zdaniem w jego przypadku należy postąpić tak samo, jak z zawodnikami. Trzeba go wspierać, a nie wkładać palce w oczy. Dajmy mu szansę. Tak samo, jak każdej innej osobie, która jest częścią Stali Gorzów. Rozumiem, że oczekiwania były wielkie. Zapewniam, że ja też chcę wygrywać, ale proszę pamiętać, że w większości jedziemy zespołem, który rok temu bił się w barażach o utrzymanie w PGE Ekstralidze. To jednak wcale nie oznacza, że ten sezon będzie nieudany, bo niektórzy już odzyskują prędkość. Na razie mamy pod górkę, ale wierzę, że za chwilę się rozpędzimy.
Jeśli nie wygracie w Rybniku, to raczej nikt nie uwierzy w potencjał tego zespołu.
Liczę na zwycięstwo, a optymizm powoduje u mnie powrót Iversena. Ciężar odpowiedzialności zostanie rozłożony na pięciu seniorów i jestem przekonany, że to pomoże całej drużynie. Na razie napięci jest zbyt duże.
W jakiej formie jest w tej chwili Duńczyk?
Czuje się coraz lepiej. Najważniejsze, że jest mocny pod względem mentalnym. Ostatnie wydarzenia nie miały na niego negatywnego wpływu. Nie jechał, bo był poobijany. Doszło do wybicia barku, ale to nic nadzwyczajnego u żużlowców. Musieliśmy poczekać, bo taki uraz przekreśla sprawne prowadzenie motocykla. Przerwa jednak bardzo mu pomogła i jest bliski optymalnej formy.
Powiedział pan o problemach z drugim juniorem. Mateusz Bartkowiak na razie zawodzi. Może czas na zmiany?
Gdybym miał coś polecać, to pewnie bym się na taką zmianę zdecydował. Chciałbym jednak zaznaczyć, że ostateczna decyzja będzie należeć do trenera Chomskiego i całego sztabu szkoleniowego.
Zobacz także:
Hampel zaczyna się już spłacać
Mistrz wygina ciało na motocyklu