Żużel. Paweł Miesiąc: We mnie jest tylko sportowa złość. A Hampelowi dobrze życzę [WYWIAD]

WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Na zdjęciu: Paweł Miesiąc
WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Na zdjęciu: Paweł Miesiąc

- Rywalizacja nie jest fajną sprawą. Większość drużyn tego unika, wychodząc z założenia, że zawodnik musi mieć spokój, bo to mu pomaga. W Motorze mamy nadwyżkę seniorów, ale staram się nie myśleć o tym przez pryzmat rywalizacji - mówi Paweł Miesiąc.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Jak się panu jechało w meczu ze Stalą. Był komfort, czy też czuł się pan, jakby ktoś panu przystawił pistolet do głowy?

Paweł Miesiąc, żużlowiec Motoru Lublin: Wiadomo, że jak się zostało odsuniętym od jazdy w pierwszym meczu, to siedzi to z tyłu głowy. Człowiek stara się o tym nie myśleć, ale ma to wpływ. Obciążenie było, tego nie da się ukryć.

Jak wielki wpływ miało to pańską jazdę i zdobycz punktową?

Kilka procent na wartości pewnie przez to straciłem, ale jak sobie teraz, tak już na spokojnie, przeanalizowałem swój występ, to wyszło mi to, że najwięcej straciłem na tym, że nie wprowadziłem pewnych korekt w sprzęcie, które powinienem był zrobić. Niedzielny mecz pokazał mi też, że muszę poprawić moment startowy. Za bardzo unosiło mi przednie koło do góry, przez co traciłem na prędkości.

W sumie to chyba ma pan takie same problemy, jak inni zawodnicy, a wynikają one z braku sparingów w okresie przygotowawczym.

Jest też druga przyczyna problemów. Nigdy nie zaczynaliśmy sezonu tak późno. Start w czerwcu to jest też dla nas pewna nowość, ciężej jest nam się dostroić. Potrzebujemy czasu, żeby się wstrzelić, żeby ten sezon się zazębiał. Dla mnie kłopotem w niedzielę było to, że to była pierwsza okazja do ścigania się z rywalami, bo na inaugurację nie jechałem. Teraz mam już jednak punkt wyjścia, trzeba się brać za eliminowanie błędów.

ZOBACZ WIDEO Jamrogowi wypadł z ręki widelec, gdy dowiedział się o transferze Hampela

Myśli pan, że dostanie swoją szansę w następnej kolejce.

Czy pojadę? Na pewno nie jestem zadowolony ze swojego występu. Mam jednak nadzieję, że będę już jechał do końca sezonu.

I pojedzie pan w piątek do Leszna.

Chciałbym tam pojechać. Odsuwanie po jednym meczu nie ma sensu, bo zawodnik traci wiarę w siebie, a to przekłada się na wynik. Jeśli ma być normalnie, to musi być regularna jazda. Wtedy będę mógł się wstrzelić.

Pewnie Jakub Jamróg po pierwszym meczu ze Spartą powiedziałby to samo. On jednak nie dostał drugiej szansy.

Staram się jednak nie myśleć o tym, że może mnie dotknąć to samo. Trzeba się wziąć za siebie, a co wyjdzie w praniu, to się okaże. Nie ja będę podejmował decyzję. Ja normalnie przygotowuję się do meczu.

Pana szansa w tym, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Może ktoś rozmawiał z panem po meczu ze Stalą, sugerował coś?

To nie był czas na takie rozmowy. Każdy z nas cieszył się ze zwycięstwa. Na dyskusję o kolejnym meczu przyjdzie czas. Na pewno jednak byłoby dla mnie fajnie, gdyby zostawiono wszystko tak, jak jest. Przy zastosowaniu reguły, że zostawiamy zwycięską drużynę, byłaby większa szansa na to, by skład się wykrystalizował, a ja miałbym czystą głowę.

Jarosław Hampel, którego przyjście do Motoru narobiło tyle zamieszania, wyrasta na lidera.

Każdy widzi, jak bardzo przydał nam się ten zakup, jak mocnym punktem drużyny jest Jarek. Robi dobre punkty dla zespołu.

A pan na jego jazdę patrzy z uznaniem, czy ze złością, bo gdyby nie Hampel, nie walczyłby pan o skład.

Nie mam w sobie żadnej innej złości poza tą sportową. Wiadomo, że każdy chce wypaść jak najlepiej.

Przed startem ligi pana siostra błysnęła w mediach społecznościowych, pisząc, co myśli o pana odsunięciu od składu. Prawie wszyscy bili jej brawo. Pan też?

W sprawie tamtego wpisu najlepiej dzwonić do siostry. Od siebie mogę powiedzieć, że ja niczego nie pisałem. Nie rozmawiałem też z siostrą i nie dyktowałem jej, co ma napisać. Wyraziła swoje zdanie, ale ja jej do niczego nie nakłaniałem.

Na inaugurację była porażka, teraz wygrana. Czy Motor jest na właściwych torach?

Zobaczymy po następnej kolejce. Jedziemy w piątek na stadion mistrza Polski, najlepszej drużyny w trzech ostatnich sezonach. Ten mecz określi, w jakim miejscu jesteśmy.

Po dojściu Hampela zaczęło się mówić o Motorze, jako o drużynie pewnej awansu do czwórki.

Jeśli każdy z nas będzie robił swoje, to jesteśmy w stanie to zrobić. Nazwiska nie jadą, ale jesteśmy drużyną bardzo mocną, co pokazaliśmy w meczu ze Stalą. Potrzebujemy jednak czasu, żeby lepiej wjechać się w sezon. Jak to się stanie, z pewnością pokażemy, na co nas stać. Choć myślę, że już teraz można powiedzieć, że taka wpadka jak we Wrocławiu już nam się raczej nie przytrafi.

Czyli Motor jedzie o medale, a pan o skład?

Rywalizacja nie jest fajną sprawą. Większość drużyn tego unika, wychodząc z założenia, że zawodnik musi mieć spokój, bo to mu pomaga. U nas jest, jak jest, mamy nadwyżkę seniorów, ale staram się nie myśleć o tym przez pryzmat rywalizacji. Skupiam się na sobie, na wyeliminowaniu błędów, czyli na tym, na co mam wpływ. Cóż mogę dodać poza tym, że gdybym zdobył w meczu ze Stalą 10 punktów, to byłbym zadowolony. Dwa biegi zepsułem, mój błąd.

A po kontuzji został jakiś ślad? Na pierwszym treningu miał pan kraksę, po której skarżył się na kłopoty z oddychaniem.

Nie. Już mogę normalnie oddychać, nic mi nie dolega.

Czytaj także:
Dwie Polski? Motor dostaje od marszałka miliony, a Stal od swojego ani grosza
Mistrz wygina ciało, ale zer ma już tyle samo, co w całym sezonie 2019

Źródło artykułu: