[b]
Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Czy przed meczem z Moje Bermudy Stalą czuć nerwową atmosferę w klubie, że każdy kolejny mecz będzie o życie? [/b]
Vaclav Milik, zawodnik PGG ROW-u Rybnik: Przegraliśmy dwa spotkania, więc nadeszła pora, aby w końcu wygrać. Ja osobiście tej "napinki" zbytnio nie widzę, każdy robi co do niego należy i sumiennie przygotowuje się do następnego spotkania.
Bez kontuzjowanego Andrzeja Lebiediewa będzie chyba podwójnie ciężko o dobry rezultat?
Na pewno. Andrzej łapał wiatr w żagle, zaczynał być mocnym punktem naszego zespołu. Będzie nam go brakowało w parkingu. Gdy komuś nie idzie, on zawsze potrafi coś mądrego i trafnego doradzić.
ZOBACZ WIDEO Kibice są w błędzie, nie wolno zwolnić Chomskiego. Thomsen mówi, że to najlepszy trener, jakiego miał
Pana zdaniem niedzielny rywal jest do pokonania, albo co musi się stać żeby ROW odniósł zwycięstwo?
Każda drużyna jest do złapania. Stal Gorzów też. Wierzę głęboko, że wygramy te zawody i w niedzielne późne popołudnie będziemy wyjeżdżać ze stadionu w dobrych nastrojach.
Szykujecie się jakoś specjalnie na przyjęcie Stali, będą niespodzianki?
Raczej nie. Wszystko wygląda podobnie. Ja w szczególności popracowałem na treningu nad ustawieniami sprzętu i jestem dobrej myśli.
Z mojej perspektywy, pierwsze dwie potyczki nie były w pana wykonaniu słabe. Mam wrażenie, że brakuje panu jednego dobrego występu, iskry, żeby całkowicie się odblokować.
Uważam dokładnie tak samo. Zabrakło też trochę szczęścia, ale nie załamujemy rąk i walczymy dalej. Z drugiej strony tej jazdy za dużo nie mieliśmy i teraz staramy się nadrabiać stracony czas. Na ile pogoda pozwala, pracujemy nad sprzętem i optymistycznie patrzymy w przyszłość.
Chciałbym jeszcze zahaczyć o wtorkowy mecz. W Grudziądzu w pierwszym wyścigu, po świetnym starcie zabrakło dojazdu do pierwszego łuku?
Wyjście spod taśmy było naprawdę przyzwoite, ale nie zdążyłem kolegów założyć. Na dodatek pojechałem tam gdzie nie trzeba, za szeroko. Pierwszy raz miałem do czynienia z tym przerobionym torem i nie do końca wiedziałem, jaką ścieżkę obrać.
Wynik nie odzwierciedla wydarzeń torowych, zaprezentowaliście się lepiej niż na inaugurację z Falubazem.
Tak, jechaliśmy z większym zębem. Pokazaliśmy się korzystniej niż w pierwszym spotkaniu, ale niestety nie przełożyło się to na rezultat końcowy. Spokojnie, nie spuszczamy głów, jest w nas wystarczająco dużo potencjału, żeby zwyciężać.
Jest pan oazą spokoju, ale w jednym z biegów mocno się pan zagotował. Pogroził pan palcem juniorowi GKM-u, który miotał się po całym torze. Tym pana rozzłościł w głównej mierze?
Stworzył kilka razy bardzo niebezpieczną sytuację na torze. Nie tylko mi, ale i Mateuszowi Szczepaniakowi.
Jak po porodzie czuje się partnerka i mały Vaszek. Miał pan już okazję uciec z Polski i zobaczyć potomka?
A dziękuję, Nikola miewa się bardzo dobrze. Tęskni i cały czas pyta kiedy przyjadę do domu. Niestety pogoda często krzyżuje nam harmonogram treningów i decyzje zmieniają z godziny na godzinę. Ciężko jest coś zaplanować, tym bardziej po zawodach zakończonych porażką. Nie mogę się już jednak doczekać kiedy zobaczę małego Vaszka.
A właśnie. To kolejny Vaclav w pańskiej rodzinie. Niepisana tradycja, żeby nadawać synom to imię?
Dokładnie, zawsze kiedy na świat przychodzi chłopak, dawane jest mu imię Vaclav. Chciałem, żeby to było kontynuowane. Przy okazji pozdrawiam kibiców PGG ROW-u Rybnik. Trzymajcie za nas kciuki.
Czytaj także: Marek Cieślak. Urodziny człowieka z żelazną nogą
Czytaj także: Żużlowa niedziela. W Rybniku o pierwsze punkty