Żużel. Siergiej Łogaczow: PGE Ekstraligę wziąłem siłą spokoju. Mrozek w parku maszyn? Pełni funkcję motywatora [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Sergiej Łogaczow w masce.
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Sergiej Łogaczow w masce.

- Nie przeszkadza mi obecność prezesa Mrozka w parku maszyn. Pełni funkcję motywacyjną, lubi się wypowiedzieć, ale w dobrej wierze i odbieram to jako troskę o nas - mówi bohater meczu ze Stalą Gorzów Siergiej Łogaczow z ROW-u Rybnik.

[b][tag=71535]

[/tag]Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Spadł wam po wygranym meczu ze Stalą Gorzów kamień z serca? ROW miał w tym sezonie nie zdobyć żadnych punktów, spaść z hukiem z PGE Ekstraligi, a tymczasem w minioną niedzielę sprawiliście niezłą niespodzianką. [/b]

Siergiej Łogaczow, zawodnik PGG ROW-u Rybnik: Udało się zapomnieć o nieudanych pierwszych dwóch kolejkach. Wyczyściliśmy głowy, skoncentrowaliśmy się na zadaniu do wykonania i nie wytwarzaliśmy na siebie presji, że albo teraz, albo nigdy. To by nic nie dało. Wiedzieliśmy, że w Gorzowie jeżdżą tacy sami ludzie, jak my.

Stworzyliście kapitalne widowisko, w którym o końcowym wyniku zadecydowała ostatnia odsłona. Tor był wreszcie identyczny, jak na treningach? Pytam, bo koledzy trochę błądzili z ustawieniami, ale pan czuł się na nim niczym ryba w wodzie. Nie rządził start, można było się rozbujać na dystansie, poszukać szybkich linii.

Dążę do tego, aby stać się wszechstronnym zawodnikiem, który odnajdzie się w każdych warunkach. Chciałbym wsiadać na motocykl i nie zastanawiać się, czy akurat dziś nawierzchnia mi przypasuje, a kibice będą w kółko powtarzać, że ten Łogaczow jest zawodnikiem tylko swojego toru. Jestem świadomy swoich braków, słabych stron, ale robię naprawdę wiele, żeby się systematycznie poprawiać i podnosić umiejętności. Co do owalu w Rybniku, rzeczywiście odpowiada mi jego geometria. Jest duży, szeroki, z bogatym wachlarzem wyprzedzania.

ZOBACZ WIDEO Świetne ściganie w Rybniku i kapitalny wyścig Madsena. Zobacz kronikę 3. kolejki PGE Ekstraligi

Na liście największych bolączek pewnie wysoko znajdują się starty. Tak, jak pan mówił, u siebie po przespanym wyjściu spod taśmy, znajomością toru można jeszcze coś zdziałać, ale schody zaczynają się na wyjazdach. PGE Ekstraliga z reguły nie wybacza błędów.

Dla mnie niemal wszystkie ekstraligowe areny są nowością. O ile dobrze pamiętam w Lublinie i Lesznie jeździłem po razie. Reszta stanowi zagadkę.

Wróćmy do tych startów. Ma pan ćwiczenia i sposób jak poprawić ten element?

Dużo pracuję nad refleksem i jak najszybszym zwolnieniem sprzęgła. Na treningach wyglądało, że zmierzamy we właściwym kierunku, ale przyjechali rywale i delikatnie mnie zweryfikowali. Uważam, że teraz brakuje mi po prostu jazdy, częstszego kontaktu z motocyklem.

Pojawił się pan w składzie drużyny dopiero w trzeciej kolejce. Faktycznie już na początku sezonu dopadły pana kłopoty sprzętowe?

Tak naprawdę nic nie zwiastowało turbulencji. Na pierwszym treningu wypadłem naprawdę korzystnie. Kolejne dwie sesje na torze były już jednak w moim wykonaniu słabe. Sprzęt nie niósł, byłem wolny, prezentowałem się źle i przyjeżdżałem z tyłu. Pogoda też nie rozpieszczała, praktycznie za każdym razem nawierzchnia była inna i ciężko było się dopasować.

Korzysta pan wyłącznie z silników Siergieja Mikułowa, czy kogoś jeszcze?

Prezes Mrozek zakupił mi jednostkę od Ashleya Hollowaya. Ale daleki jestem od szukania dziury w całym i łączenia moich problemów z szybkością w motocyklach. Potrzebuję więcej jazdy, ligę wziąłem z marszu. Koronawirus zmusił nas do radykalnej zmiany wcześniejszych planów. W poprzednich latach już w marcu razem z Grigorijem Łagutą ruszaliśmy pokręcić pierwsze kółka na Chorwację.

To proszę zdradzić, co wpakował pan do ramy przeciwko Moje Bermudy Stali?

Silnik, który dostałem od Krzysztofa Mrozka.

Ze spokojem oglądał pan poczynania kolegów z parku maszyn, czy raczej trochę bolało, że nie uczestniczy czynnie w zawodach?

Z natury jestem opanowanym człowiekiem. Nie gorączkowałem się, wiedziałem, że mój czas prędzej czy później nadejdzie.

Spotkaniem z Gorzowem zadebiutował pan w PGE Ekstralidze. Pierwsze wrażenia i porównania z zapleczem najlepszej ligi świata: duży przeskok?

Szczerze? Nie dostrzegłem kolosalnej różnicy. Pomogło mi nastawienie, nie sprawdzałem w programie z kim wyjeżdżam do biegów, więc odnosiłem wrażenie, jakbym w ogóle nie zmienił klasy rozgrywkowej (śmiech).

Serio?

Zawodnicy są szybsi, lepsi, ale wziąłem ich na siłę spokoju. Miałem klapki na oczach, interesowałem się sobą i tym, jaką mam robotę do wykonania. Byłem pewny siebie, bez przerwy obserwowałem, jak zachowuje się nawierzchnia. Reagowałem na bieżąco i mniej więcej trafialiśmy z korektami.

Starszego Łagutę traktuje pan, jak swojego mentora. Często pan z nim dyskutuje, wymienia się opiniami?

Tak, non stop się konsultujemy, wisimy na słuchawce po treningach, czy zawodach. 
Analizujemy, co zrobiłem dobrze, co mogłem wykonać lepiej lub co powinienem zrobić w ogniu walki i jakie ścieżki obierać. Dużo nauczyłem się również od Andrzeja Korolewa.

W Rybniku macie nadwyżkę zawodników. Pan na własnej skórze już zasmakował twardej ławki rezerwowych. Pożyteczne doświadczenie w kontekście przygotowania mentalnego?

W tym sporcie komfort psychiczny jest szalenie ważny, lecz odbieram tę nową dla mnie sytuację w kategoriach nauki i wyzwania, że nie ma sekundy na chwilę rozprężenia i nic nie przychodzi za darmo. Od tej pory łatwiej mi będzie poukładać w głowie niektóre rzeczy.

Po solidnym spotkaniu ze Stalą trudno przypuszczać, żeby znów pan powędrował do zamrażarki?

(śmiech) Wreszcie przyszykujemy motocykle pod ściganie się z przeciwnikami, a nie swojakami. Zapętlamy do wcześniejszego pytania, ponieważ w kadrze, łącznie z gościem mamy tych żużlowców niezłą gromadę. Gimnastykujemy się w swoim sosie, ale to normalne, nikomu się nie uśmiecha patrzeć z boku na poczynania partnerów.

Cały czas pomieszkuje pan Polsce. Zamierza pan u nas zostać już do końca sezonu?

Sam chciałbym to wiedzieć. Na razie siedzę w Rybniku i czekam z niecierpliwością, jakie wyroki zapadną w kontekście ligi rosyjskiej. Wsadzenie na ponowną kwarantannę po ewentualnej podróży do ojczyzny nie brzmi ciekawie. Ruch lądowy i powietrzny na graniach nadal jest utrudniony.

Miał pan okazję pracować wcześniej z takim człowiekiem na stanowisku szefa klubu, jak Krzysztof Mrozek? To człowiek orkiestra w ROW-ie, o którym krążą jednak różne głosy.

Jeśli pije pan do jego obecności w parkingu w trakcie spotkania, nie ma to dla mnie absolutnie żadnego znaczenia. Pełni raczej funkcję motywacyjną, lubi się wypowiedzieć, ale w dobrej wierze i odbieram to jako troskę o nas. Zaraz po moim przyjeździe do Rybnika dbał, żebym nie narzekał na nudę. Wskakiwaliśmy na rowery, albo chodziliśmy pokopać w piłkę.

Jest dla pana opiekuńczym, polskim wujkiem?

Stoi przy moim boku i powtarza: jeździj przed rywalami i wszystko będzie okej (śmiech).

CZYTAJ TAKŻE: Kułakow poza Ekstraligą. Żużel to nie Top Model
CZYTAJ TAKŻE: Holta: Nie jestem najemnikiem. Medale z Polską, to wszystko co mam najcenniejszego

Źródło artykułu: