Żużel. Marek Grzyb: Jaki walkower? Przez pożar zostaliśmy bez stadionu. Straty mogą sięgnąć pół miliona [WYWIAD]

- Nie mamy stadionu i nie wiemy, kiedy na niego wrócimy. Straty finansowe będą na pewno ogromne. Poza tym, skoro deszcz powoduje, że zawody są zaliczone, to dlaczego ma być inaczej w przypadku pożaru? To chore - mówi nam prezes Marek Grzyb.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
zadymienie na stadionie w Gorzowie WP SportoweFakty / Dawid Lis / Na zdjęciu: zadymienie na stadionie w Gorzowie

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Czy obawia się pan, że spotkanie z Eltrox Włókniarzem Częstochowa zakończy się walkowerem?

Marek Grzyb, prezes Moje Bermudy Stali Gorzów: Uważam, że powinniśmy o tym zapomnieć. To kompletnie nieracjonalne, jeśli weźmiemy pod uwagę, co stało się na naszym stadionie. A zapewniam pana, że byliśmy krok od wielkiej tragedii, na którą nikt nie miał wpływu. W takiej sytuacji mówienie o walkowerze brzmi jak ponury żart. Mieliśmy do czynienia z siłą wyższą.

Regulamin mówi, że organizator odpowiada na zasadzie ryzyka za sprawność i zapewnienie niezbędnej liczby wszelkich urządzeń technicznych wykorzystywanych podczas zawodów.

Zapewniam, że wszystko zrobiliśmy w zgodzie z regulaminem. Na stadionie był agregat, ale gdzie mieliśmy go podpiąć, skoro paliła się rozdzielnia? W sumie jednak to dobrze, że odwołuje się do pan do przepisów, bo chciałbym zauważyć, że regulamin został napisany przed pandemią koronawirusa. Do tej pory OSiR jako organizator miał na stadionie odpowiednią liczbę osób funkcyjnych. Teraz został jeden taki człowiek, który pełni funkcję hydraulika i elektryka. Sam musi usunąć wszystkie usterki. To pokazuje słabość przepisów. Poza tym może pan nie wie, ale ten facet jest teraz w Gorzowie największym bohaterem.

ZOBACZ WIDEO Trzeba przewietrzyć szatnię Stali. Zostać powinni tylko Zmarzlik z Thomsenem

Dlaczego?

Gdy zobaczył, że na stadionie przygasają światła, natychmiast ruszył do rozdzielni, bo wiedział, że musiało stać się coś złego. Tam zastał pożar. To o nim opowiadał prezes Michał Świącik, kiedy mówi, że ktoś wyciągał w popłochu motocykle. Gdyby ogień się rozprzestrzenił i przeszedł na kolejne pomieszczenia w ciągu gospodarczym, to mielibyśmy masakrę i straty liczone w milionach. Tak naprawdę niewiele zabrakło, żebyśmy zobaczyli sceny, które znamy z hollywoodzkich filmów. Konsekwencje mogły być naprawdę fatalne. Ten człowiek podjął ogromne ryzyko i uratował nas przed tragedią. W piątek mogło spalić się większość budynków gospodarczych, gdzie stoją motocykle, a mechanicy mają cały sprzęt.

A jakie są teraz straty?

Stadion na pewno zostanie wyłączony z użytku. Nie wiem, kiedy na niego wrócimy. Trwa także szacowanie kosztów naprawy rozdzielni. Ze wstępnych oględzin wynika, że może to być nawet pół miliona złotych.

Czyli nie macie gdzie rozgrywać meczów?

Rozgrywanie meczów? My nie mamy nawet gdzie trenować! To pokazuje, że tylko ktoś niespełna rozumu może porównywać to do wydarzeń z Ostrowa, które miały miejsce kilka lat temu. Jeśli ktoś nie rozumie różnicy między pożarem a tym, że wyskoczył jakiś bezpiecznik, to lepiej, żeby milczał.

Podobno w całej sprawie ważna ma być opinia straży.

Opinia straży jest taka, że rozdzielnia była zabezpieczona. Z dokumentacji wynika, że przegląd był zrobiony, a wszystko działało, jak należy. Straż musiała rozciąć siatkę, żeby się tam dostać, co wyklucza ingerencję osób trzecich. Mieliśmy zatem do czynienia z siłą wyższą. O sabotażu nie było mowy. W Gorzowie wydarzyło się coś, co zdarza się raz na milion razy. A może i jeszcze rzadziej, bo takiej historii nie pamięta chyba nikt.

Dlaczego nie chce pan powtórki meczu?

Kiedy pada, mecz po ósmym biegu zostaje zaliczony. A deszcz czy burza to mały pikuś w porównaniu z pożarem. Ja naprawdę nie wiem, jak można to w ogóle porównywać. Spotkanie powinno zatem zostać uznane za rozegrane. Tak nakazuje logika, bo stało się coś absolutnie nieprzewidzianego i niezależnego od organizatora. Poza tym, gdyby Włókniarz prowadził od początku, tak jak w Zielonej Górze, to by wygrał. Miał na to szanse. A dyskusje, że Leon Madsen mógł pojechać lepiej? A może pojechałby jeszcze gorzej? Tego już się nie dowiemy.

Czyli nie przekonuje pana propozycja Włókniarza, żeby odjechać mecz jeszcze raz?

Nie przekonuje mnie ta propozycja, bo kiedy my ratowaliśmy na stadionie nasz dobytek, to goście wyciągnęli stoper i odliczali czas 30 minut. My robiliśmy wszystko, żeby uniknąć tragedii, a ich pierwszą myślą był walkower. W tym miejscu chciałbym podziękować sędziemu, który wykazał się zrozumieniem i zastosował przepis regulaminu odpowiedni do tej niecodziennej sytuacji. Poza tym uważam, że powtórzenie takiego meczu w reżimie sanitarnym to ogromne koszty. A już mamy na głowie ogromne wydatki, których nie planowaliśmy i które nie wynikają w żadnym stopniu z naszego zaniedbania. Proszę zatem wybaczyć, ale nie chcę słyszeć o walkowerach i powtórkach. To wszystko jest dla mnie nie do zaakceptowania. Żałuję również, że musimy o tym gadać. Wolałbym chwalić swoich zawodników, bo bardzo na to zasłużyli.

Kogo by pan chciał zatem pochwalić i za co?

Wszystkich, bo to była zupełnie inna drużyna. Zareagowaliśmy odpowiednio na krytykę i wróciliśmy do walki z mocnym rywalem. Świetną robotę zrobili zwłaszcza juniorzy. Rafał Karczmarz i Wiktor Jasiński jechali naprawdę znakomicie. Jak już jednak powiedziałem, najważniejsza była dla mnie wola walki i sportowa złość. Pokazaliśmy, że Stal wcale nie musi być słaba. Za to chłopakom dziękuję. Byłem z nich naprawdę dumny. Jestem przekonany, że kibice czują podobnie i będą z nami w kolejnych spotkaniach.

Zobacz także:
Cegielski nazywa go talizmanem
Madsen wykorzystał błąd Pedersena

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy zgadzasz się z Markiem Grzybem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×