Żużel. eWinner 1. Liga. Unia Tarnów - Apator Toruń. Blamaż gospodarzy. Ernest Koza nie zamierza zrzucać winy na tor

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Ernest Koza na pierwszym planie
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Ernest Koza na pierwszym planie

Unia Tarnów nie miała nic do powiedzenia w niedzielnym starciu z eWinner Apatorem Toruń. Faworyt dominował od samego początku i w pełni zasłużenie wygrał na terenie rywala aż 57:33. - Nie można zrzucać winy na tor - skomentował Ernest Koza.

Niedzielny mecz pomiędzy Unią Tarnów a eWinner Apatorem Toruń określano jako szlagier eWinner 1. Ligi. Emocji było jednak jak na lekarstwo, bo gospodarze zawiedli i nie radzili sobie z doskonale dopasowanymi żużlowcami z Grodu Kopernika. Popularne "Jaskółki" kompletnie nie przypominały zespołu, który zwyciężył na inaugurację w Gdańsku. Wydawało się, że zawieszą zdecydowanie wyżej poprzeczkę.

Ale nic z tych rzeczy. Tarnowianie byli tłem dla torunian i polegli z kretesem (33:57). Ernest Koza na łamach oficjalnej strony Unii szukał przyczyny blamażu. - Na pewno nie spodziewaliśmy się, że nawet w przypadku porażki możemy przegrać aż tak wysoko ten mecz. Bardzo chcieliśmy zwyciężyć, a wyszło jak wyszło. Co tu dużo gadać - pojechaliśmy słabo, rywale byli dużo mocniejsi tego dnia. Pozostaje nam tylko pracować, by wygrać spotkanie z Polonią Bydgoszcz - powiedział wychowanek klubu z Małopolski.

26-letni zawodnik przez całe zawody uzbierał 5 punktów z bonusem. Tak skromny dorobek pozwolił mu nawet wystartować w ostatniej odsłonie dnia. To mówi wszystko o postawie jego kolegów. Sam osobiście nie czuł się szybki na tarnowskim owalu. - Właściwie to trochę tej prędkości brakowało, bo w dwóch biegach robiłem co mogłem by blokować rywali, ale niestety mnie wyprzedzili. Na pewno brakowało startów. W drużynie z Torunia większość ściga się na zasadzie gościa w PGE Ekstralidze, są bardziej rozjeżdżeni, stąd też ich dominacja - dodał.

Koza w dziewiątym wyścigu dał się wyprzedzić Adrianowi Miedzińskiemu dosłownie na ostatnich metrach. - Tam właśnie popełniłem błąd, bo miałem pewne dwa punkty, a ostatecznie dojechałem jako trzeci. Popełniłem duży błąd i Adrian Miedziński to wykorzystał - przeanalizował. - Nie można zrzucać winy na tor. Dużo trenowaliśmy między sobą, a mecz pokazał, że wszystkim nam dużo brakuje - zaznaczył żużlowiec.

Ten sezon jest specyficzny. Na trybunach znajduje się mniej kibiców, ale za to jest więcej przestrzeni w parku maszyn. Czy krajowy senior Unii Tarnów odczuwa skutki różnego rodzaju obostrzeń sanitarnych? - Nic szczególnego nie odczuwam. Taka jest sytuacja i trzeba się dostosować - podsumował.

Zobacz takżeŻużel. Mogło dojść do rękoczynów. Jerzy Kanclerz: Moja interwencja na szczęście okazała się skuteczna [WYWIAD]
Zobacz takżeŻużel. Rola lidera formacji młodzieżowej przytłoczyła Marcina Turowskiego? Nałożono na zawodnika za dużą presję

ZOBACZ WIDEO Łaguta: W Polsce brak mi torów crossowych, koparki i domu

Źródło artykułu: