Żużel. Tomasz Orwat: Część mojego mózgu odpowiedzialna za inteligencję pojechała na wakacje [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Sonia Kaps / Na zdjęciu: Tomasz Orwat
WP SportoweFakty / Sonia Kaps / Na zdjęciu: Tomasz Orwat

- Teraz wszystko mi się przypomina. Wtedy było trochę tak, jakby część mojego mózgu odpowiadająca za inteligencję pojechała sobie na wakacje do Koszalina - wspomina karambol z meczu Unia Tarnów - Abramczyk Polonia Bydgoszcz Tomasz Orwat.

[b]

Przemysław Półgęsek, WP SportoweFakty: Zacznijmy od tego co w ogóle wydarzyło się w młodzieżowym wyścigu w Tarnowie. Z boku wyglądało to tak, jakbyś chciał pojechać parą z Mateuszem Błażykowskim, a on tego nie zrozumiał i próbował wejść ci pod łokieć.[/b]

Tomasz Orwat, junior Abramczyk Polonii Bydgoszcz: Zepsułem start, pierwszy raz w tym sezonie ktoś założył mnie na wejściu w pierwszy wiraż. Brakuje mi jazdy i jak Mateusz Cierniak mnie założył, to zamknąłem gaz o jakieś piętnaście metrów za szybko i w tym czasie wszyscy mnie wyprzedzili. Ja pojechałem po krawężniku, od razu wyprzedziłem Dawida Rempałę i zauważyłem, że jestem o wiele szybszy od Mateusza Błażykowskiego. Tego nie było tak widać w telewizji, ale uwierz mi: ja jechałem na pół gazu! Kiedy odkręciłem całą manetkę, to zacząłem zbliżać się do niego bardzo szybko i zrozumiałem, że jeśli spróbuję go od razu wyprzedzić, to on po prostu może się tego nie spodziewać.

Więc chciałeś poczekać na lepszą okazję, tak?

Widziałem jak wąsko składał się w łuki i spodziewałem się, że może go wynieść. Dlatego wjeżdżałem szerzej i wąsko wychodziłem. Wyniosło go na pierwszym łuku. Od razu spojrzałem gdzie jest przeciwnik. Był blisko i miał bardzo bojową sylwetkę. Kiedy zobaczyłem, jak szeroko wyszedł z tego łuku Mateusz Błażykowski, to pomyślałem: okej, trzymam krawężnik. Chciałem przynajmniej tę prostą i następny wiraż przejechać z nim parą. Dopiero później planowałem mu odjechać i upewnić się czy ten motocykl jedzie dobrze też na pełnym gazie. No ale Mateusz mnie nie zrozumiał.

Wtedy Błażykowski w ciebie wjechał i doszło do strasznie groźnego karambolu. Co działo się potem?

Wiesz, teraz już wszystko pamiętam. Jeszcze na torze było mi trochę słabo i zacząłem lekko odjeżdżać, ale jak już wstałem, to ręka przestawała mnie boleć. A na początku nie mogłem nią w ogóle ruszyć - ani palcem, ani łokciem, ani barkiem, zupełnie nic. W karetce nagle wróciła mi świadomość i trzeźwe myślenie. Zdałem sobie sprawę, że ta ręka aż tak nie boli i jestem w stanie przynajmniej o ten jeden punkt wyjechać.

ZOBACZ WIDEO Zmarzlik dalej w Stali? Jak się prezes uprze, to zostanie

Jaka była reakcja personelu medycznego?

Na samym początku stwierdziłem, że chcę jechać do szpitala i że nie ma szans, że pojadę. Nie wiem, może mi bark wyskoczył i wskoczył, gdy wstawałem z toru? Lekarz powiedział, że jestem zdolny do jazdy, więc szybko pobiegłem się przebierać.

W czasie jazdy było już lepiej?

Po wyjeździe na tor było naprawdę dobrze, wiedziałem jak mam jechać. Problem polegał na tym, że mam złamaną kość śródręcza. To tłumaczy moje problemy z jazdą. Prawa ręka leżała na kierownicy, ale nie była w stanie jej ścisnąć. To było widać szczególnie w tym drugim biegu, kiedy goniłem przeciwnika. Nie mogłem do końca utrzymać kierownicy na łuku, więc wynosiło mnie pod bandę i musiałem ratować się ułożeniem sylwetki. Nie było mowy o szukaniu prędkości i próbach wyprzedzania.

Czyli to nie było tak jak uważali ludzie narzekający, że "Kanclerz siłą młodego posadził na motor, byle tylko jeden punkt dowiózł"?

Absolutnie! To wszystko było z mojej inicjatywy. Nie wiem czy pokazywała to telewizja, ale Jerzy Kanclerz przychodził do mnie i mówił, że na tym meczu nie kończy się sezon. To ja go przekonałem, mówiłem: "Prezes! Chociaż po ten punkt wyjadę!". Wyjechałem i pomyślałem, że może nie jest tak źle. Miałem nadzieję, że ten ból będzie mi dalej przechodził i chciałem pojechać w następnym.

Było warto?

No wyszło jak wyszło. Chciałem dobrze dla drużyny i myślałem, że czuję się lepiej. Podejrzewam, że gdybym na torze zaczął słabnąć, to raczej bym zjechał. Nie jestem przecież samobójcą! No ale wiadomo, to jest żużel, sport w którym upadki i kontuzje są wpisane w tę dyscyplinę.

Myślę, że jestem w stanie cię zrozumieć. Pamiętasz co pisałeś mi tamtej nocy ze szpitala? O tym jak karetka przyjechała po ciebie do parkingu?

Teraz wszystko mi się przypomina. Wiesz, wtedy było trochę tak, jakby część mojego mózgu odpowiadająca za inteligencję pojechała sobie na wakacje do Koszalina. Ja oczywiście słyszałem komunikat o tym, że karetka jest proszona do parku maszyn, ale nie pomyślałem, że chodzi o mnie. Nagle karetka przyjechała na sygnale pod mój boks, a ja pytałem się mechanika o co chodzi, po kogo i czy komuś coś się stało. A oni przyjechali przecież do mnie.

Czyli podsumowując, masz złamaną kość śródręcza. To wszystko?

No nic innego badania nie wykazały.

To chyba i tak kiepska informacja. Z tego co pamiętam, to ta mała kość zrasta się dość długo. Dobrze kojarzę?

To nie jest aż tak zła kontuzja, złamanie jest awulsyjne. Nawet lekarz w szpitalu powiedział mi, że to nic poważnego. Znaczy wiadomo, potrzeba czasu by odzyskać 100 proc. sprawność. Ale jeśli wszystko będzie szło w dobrym kierunku, to może uda się już pojechać w sobotę przeciwko Wybrzeżu. Zobaczymy.

Czyli będziesz mógł normalnie operować prawą ręką?

Na pewno będę mógł zacisnąć 3 palce na kierownicy - Nicki Pedersen nie ma dwóch, a przecież jeździ świetnie. W Bydgoszczy tor jest równiutki, więc raczej nie miałbym problemu z jazdą. W czwartek chcę potrenować i jeżeli będę czuł się zdolny do jazdy, to będę chciał wystąpić. Do meczu zostało parę dni, chodzę na rehabilitację i jest naprawdę coraz lepiej.

Szczerze mówiąc, to oglądając ten wypadek możesz chyba cieszyć się, że skończyło się to nie tak groźnie jak z początku wyglądało.

Im częściej to oglądam, tym bardziej się cieszę, że w ogóle chodzę, żyję i nie leżę w szpitalu, bo faktycznie wyglądało to poważnie.

Ale wciąż trzymasz się tego, że nie masz żadnych pretensji do Błażykowskiego?

Oczywiście. Po biegu juniorskim w Ostrowie prezes mówił mi, że gdybym dojechał trzeci zamiast gonić po pierwsze miejsce, to przywieźlibyśmy remis, a nie porażkę 4:2. Może nie było tak, że myślałem o tej rozmowie podczas jazdy, ale na pewno prezes miał rację, wziąłem sobie jego spostrzeżenia do serca i starałem się wcielić w życie.

Czytaj także: Tuner Zmarzlika mówi o żenadzie
Czytaj także: Prezes GKM-u wściekły na dziennikarza

Komentarze (7)
avatar
Tomek z Bamy
29.07.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Zdrowka Tomek! 
avatar
Rysio-z-Klanu
29.07.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Młodzi, brak objeżdżenia to i głupie błędy chłopaki robią. Zdrówka zarówno dla Tomka, jak i Mateusza. 
avatar
Maciula87
29.07.2020
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Orwat już odpłynął całkowicie... chyba sam nie wie co chciał zrobić a teraz się głupio tłumaczy... nie miał pojęcia gdzie był Błażykowski a jak się spojrzał na niego to już crash był pewny i j Czytaj całość
avatar
kibic_UT
29.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jakoś nie przekonuje mnie tłumaczenie tego jak doszło do wypadku, oraz tego co się działo potem... Mam wrażenie, że gdyby miał to powiedzieć w wywiadzie telewizyjnym przed kamerą to wzrok miałb Czytaj całość
avatar
Karol Anioła
29.07.2020
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Nie wierzę w to co czytam... Tomasz miał plan pojechać krawężnikiem a kolega go nie zrozumiał.... Nie do wiary. Chłopie - stanąłeś na środku toru . Nie zjechałeś ani do krawężnika , ani na orbi Czytaj całość