[b][tag=62126]
Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Zgadza się pan z opiniami kibiców, że PGG ROW przegrał z MrGarden GKM-em spotkanie o życie i stracił szanse na utrzymanie w PGE Ekstralidze?[/b]
Kacper Woryna, kapitan PGG ROW-u Rybnik: Mają rację ci, którzy twierdzą, że to był o życie. W PGE Ekstralidze nie ma łatwych rywali i nie chcę niczego umniejszać grudziądzanom, ale kiedy wygrywać, jak nie u siebie i z takimi przeciwnikami jak GKM. Łatwiejszych spotkań mieć już nie będziemy. Nie zgadzam się jednak z tym, że jest już po nas. Zapewniam, że nie złożymy broni. Mamy u siebie jeszcze spotkania, w których postaramy się o zwycięstwo i odwrócenie złej karty.
Nie wiem tylko, czy wygrane na własnym torze wam wystarczą. Może będzie trzeba poszukać punktów w piątek w Gorzowie.
Będziemy próbować, bo najlepiej byłoby wygrać wszystkie mecze do końca sezonu i mieć święty spokój. Musimy jednak zachować w tym wszystkim zdrowy rozsądek i mierzyć siły na zamiary. Na wyjazdach będzie nam szalenie trudno. Uważam, że w dalszym ciągu kluczem do utrzymania są spotkania na własnym torze.
Jak było z torem na mecz z MrGarden GKM-em? W Magazynie PGE Ekstraligi mieliśmy dyskusję, że drużyna chciała inną nawierzchnię, ale prezes postanowił, że tym razem będzie przyczepnie, bo przyjeżdża Grudziądz.
Wystarczy cofnąć się w czasie, żeby zobaczyć, jaki tor szykował ROW, kiedy przyjeżdżał do nas GKM. Z reguły było przyczepniej i chcieliśmy się trzymać czegoś, co już się kiedyś sprawdziło. Inna sprawa, że czasy się zmieniają i w PGE Ekstralidze coraz trudniej zaskoczyć rywala nawierzchnią. Być może i podjęliśmy pewne ryzyko, ale prawda jest taka, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. To była kolejna próba. Uważam, że warto było ją podjąć. Teraz jesteśmy mądrzy po fakcie i wiemy, że może lepiej było postawić na widowisko i ściganie. Zaryzykowaliśmy, szampana nie było, a w dodatku nawarzyliśmy sobie piwa, które musimy teraz wszyscy wypić.
ZOBACZ WIDEO Czasami zdarzają się takie sytuacje, że ROW... nie ma kiedy wstawić Lamberta
Podczas spotkania z MrGarden GKM-em po trybunach wędrował transparent. Kibice domagali się ustąpienia prezesa Krzysztofa Mrozka. Co pan o tym sądzi?
Sądzę, że kibice nie do końca wiedzą, co dzieje się w środku. Wydaje mi się, że brakuje rozmowy z prezesem i wyjaśnienia niektórych kwestii. Pewne argumenty jednak do niektórych nie trafią, bo są ludzie, którzy nie rozumieją jakiego zaangażowania i ogromu pracy wymagania prowadzenie klubu. Zapewniam, że prezes chce dobrze. Jego celem nie jest spuszczenie ROW-u do drugiej ligi. Moim zdaniem Krzysztof Mrozek nie powinien mieć sobie nic do zarzucenia. Nie idzie nam, więc negatywne emocje się kumulują. Sam tego doświadczyłem, bo przez niektórych fanów byłem już odstawiany od składu. Trochę mnie to nawet bawiło, bo Jason Doyle wpadł w dołek i dostał wsparcie. Takimi kwestiami nie można się jednak przejmować. Trzeba dawać z siebie wszystko i robić swoje. Od początku wyznawałem taką zasadę, bo głosy z zewnątrz niewiele wnoszą.
A czy w klubie jest dyktatura? Taka sugestia pojawiła się na wspomnianym transparencie.
Do Korei Północnej nam daleko. Jeszcze raz powtórzę, że nie mam prezesowi nic do zarzucenia. Być może jest w Rybniku jakiś lepszy kandydat do prowadzenia tego klubu, ale gdyby taki był, to pewnie już by się objawił i dostał zielone światło do działania.
Kibice zarzucają prezesowi, że kiedy mógł, to nie wziął do drużyny Jarosława Hampela. Krzysztof Mrozek odpowiada, że nie wziął, bo wcześniej obciął wam kontrakty i to byłoby nie w porządku.
Pewnie zapachniałoby wtedy lekką hipokryzją ze strony prezesa. Ktoś mógłby spojrzeć na to krzywo, ale powiem panu, że z Jarosławem Hampelem nie miałbym problemu. Liczy się dla mnie dobro tej drużyny. Zawodnik pokroju Jarka pewnie byłby wartością dodaną. Ten sezon jest dziwny i pewnie przymknąłbym oko, bo wcześniej zrobiłem to przy okazji podpisywania aneksu. Poza tym jestem przekonany, że gdyby prezes mógł, to ściągnąłby do nas Jarka. Nie wszystko jest takie łatwe, jak wydaje się kibicom. Może i byłby tłok w zespole, ale przecież mieliśmy go od początku.
Co będzie dalej z pana karierą? Zostanie pan w PGG ROW-ie niezależnie od wyniku drużyny na koniec sezonu?
Nie rozmawiamy jeszcze o tym z prezesem. Cały czas jest robota do zrobienia i nie chciałbym myśleć o przyszłości, zanim nie wywiąże się ze swoich obowiązków. Na razie ten temat odkładam, bo w niczym mi to nie pomoże.
W meczu z Eltrox Włókniarzem wydawało się, że Kacper Woryna wraca na właściwe tory. Pojechał pan znakomicie, ale później znowu było gorzej. Na czym polega problem?
Trochę mocny wniosek, bo po meczu z Włókniarzem mieliśmy jedno spotkanie na własnym torze. Jechaliśmy tylko z GKM-em. Nie wydaje mi się, że pojechałem wtedy jakoś strasznie. Punktowo chciałem lepiej, ale przekombinowałem z ustawieniami. To naprawdę nie jest tak, że człowiek znajduje coś cudownego i jedzie jak natchniony w kolejnych meczach. Trzeba cały czas szukać i popełniać jak najmniej błędów.
A ma pan poczucie, że idzie we właściwym kierunku?
Tak, bo złapałem już jakiś punkt odniesienia. Próbuję kolejnych jednostek, sprawdzam nowe rozwiązania na każdym treningu. W Gorzowie będzie podobnie. Mam nadzieję, że trafię z ustawieniami, bo to jest kluczowe. Dodam, że podczas spotkania z GKM-em o wszystkim decydował start. Nie było jak powalczyć, a ja nie mogłem dobrze wyjechać spod taśmy. Widzę jednak światełko w tunelu. Mecz z Częstochową pokazał mi, że można. Czuję, że będzie lepiej, a nie gorzej.
PGG ROW szuka różnych rozwiązań. W Gorzowie pod ósemką nie będzie Roberta Lamberta. To wspólna decyzja całej drużyny?
To decyzja sztabu szkoleniowego, ale wydaje mi się, że to może być dobry pomysł. Każdy będzie wiedział, jakie biegi dostanie. Z drugiej strony nie uważam, że wcześniej był to nasz problem. Robert był w gazie i stanowił dla nas wartość dodaną. Wiedzieliśmy, że mógł wskoczyć, jeśli ktoś z nas będzie mieć słabszy dzień. Zobaczymy, jak wypali nowe rozwiązanie w Gorzowie. Oby okazało się, że to dobry pomysł.
Ostatnio toczy się dyskusja na temat torów w PGE Ekstralidze. Kibice i eksperci narzekają na kiepskie widowiska. Co pan o tym sądzi?
Aż tak tego nie śledziłem, bo zwykle przyjeżdżam na zawody i robię swoje, aczkolwiek przez ostatni weekend obejrzałem sporo żużla. Coś w tym jest, że walki jest niewiele. Najczęściej emocje kończyły się po starcie, więc niestety muszę się pod tym podpisać. W PGE Ekstralidze mamy wielu walczaków, którzy potrafią się ścigać. Myślę, że istota problemu tkwi w tym, co powiedział trener Stanisław Chomski. Szkoleniowcy są rozliczani z wyników. Chyba na tym bardziej zależy ludziom w polskim żużlu. Byłbym jednak za poszukaniem złotego środka, bo uważam, że można mieć zarówno wynik, jak i widowisko. To już jednak temat na długie zimowe wieczory. Ja wolałbym tory do ścigania, bo kocham to robić, a poza tym nie jestem wybitnym startowcem.
Zobacz także:
Eltrox Włókniarzowi odcięło prąd
Dolewasz nitro? Wypompują ci je z baku