Piątkowy mecz Eltrox Włókniarz Częstochowa - Moje Bermudy Stal Gorzów nie odbył się z powodu fatalnego stanu toru. Okazało się, że gospodarze w poniedziałek rozpoczęli prace torowe, a we wtorek mieliśmy oberwanie chmury. Niecka stadionu została zalana. Mimo dwóch dni prac nie udało się przygotować toru tak, by można było odjechać na nim mecz. Sprawą zajmuje się Komisja Orzekająca Ligi. Włókniarzowi grozi walkower. Powód? Raz, że w poniedziałek dosypano świeżego materiału bez zgody GKSŻ. Dwa, że dzień przed opadem, na to wskazuje analiza zdjęć, tor nie został należycie ubity. Popełniono błąd w sztuce. Łukasz Banaś, częstochowski radny wspierający Włókniarza, uważa, że walkower to byłaby gruba przesada.
- W ogóle dziwię się, że walkoweru domaga się Stal - mówi Banaś. - Przecież na tej samej zasadzie Włókniarz miał prawa domagać się walkoweru w Gorzowie, kiedy tam zapaliła się rozdzielnia i nie dokończono spotkania w pierwotnym terminie, a potem je powtórzono. Ktoś tej rozdzielni nie skontrolował albo zrobił to źle, nastąpiło zwarcie, w efekcie pożar. Nikt jednak z powodu błędu ludzkiego w Gorzowie nie domagał się rozstrzygnięcia przy zielonym stoliku. Nie rozumiem, dlaczego teraz w przypadku Włókniarza miałoby być inaczej.
- Włókniarz nie krył się z tym, że prowadzi prace torowe. Brał w nich udział Andrzej Puczyński, legendarny toromistrz. Na pewno by się pod tym nie podpisał, gdyby nie wierzył w to, że to da się zrobić. Pech polegał na tym, że wtorkowy deszcz był mocniejszy, niż przewidywano, a stadion Włókniarza leży w niecce. Jako radny wiele razy apelowałem z kolegami, by zrobić w tamtej okolicy wał przeciwpowodziowy, bo obok jest też rzeczka - komentuje Banaś.
Zdaniem radnego powód odwołania meczu jest dla żużla typowy, czyli deszcz. - Często odwołuje się z tego powodu mecze tuż przed albo w trakcie. Tu deszcze narobił strat we wtorek, ale w czwartek prezes Michał Świącik zgłaszał to PGE Ekstralidze, prosił już wtedy o przełożenie. Jeśli nie miał zgody na dosypanie materiału, a musiał ją mieć, to nałóżmy za to karę na Włókniarza. Nie karzmy jednak klubu walkowerem, bo to nie byłoby fair - stwierdza radny.
Banaś podkreśla, że w działaniach prezesa Świącika i klubu nie było kombinacji, ani próby oszustwa. - Gdyby deszczu nie było lub byłby taki jak zapowiadano, to mecz odbyłby się w terminie. Prognozowany deszcz miał zastąpić polewanie toru. Ostatecznie mieliśmy jednak armagedon, zalało wszystko. Pewnych rzeczy nie da się jednak przewidzieć. Ten mecz trzeba powtórzyć. A nauczka na przyszłość jest taka, że nie warto okazywać innym serca, jak zrobił to prezes Świącik. On podszedł ze zrozumieniem do awarii w Gorzowie. Tego samego nie można powiedzieć o podejściu prezesa Stali Marka Grzyba. Przykre to - kwituje Banaś.
Czytaj także:
Marek Cieślak: Odchodzę z Włókniarza. Mój czas dobiegł końca
Stal blisko play-off. Trzy punkty z GKM, trzy od KOL w prezencie
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bohater kolejki mówi, że prezesom brak odwagi