Żużel. Mariusz Staszewski: Mój zespół chciał jechać. Goście optowali, by kończyć po ośmiu wyścigach

WP SportoweFakty / Anna Kłopocka. / Tobiasz Musielak z prawej.
WP SportoweFakty / Anna Kłopocka. / Tobiasz Musielak z prawej.

Sensacja w Ostrowie stała się faktem. Dużo nie brakowało, a bohater Ostrovii, Jonas Jeppesen, nie wyjechałby w ogóle na tor. Mecz mógł być przerwany po ośmiu biegach przy stanie 28:20 dla Apatora. - Mój zespół chciał jechać - podkreślał Staszewski.

- To wspaniałe uczucie wygrać taki mecz i na dodatek w takich okolicznościach. Wiadomo, że zespół z Torunia był do tej pory nieosiągalny dla rywali zarówno u siebie jak i na wyjazdach. My pokonaliśmy  jako pierwsi w tym sezonie lidera tabeli i zdecydowanego faworyta do awansu. Mamy z tego powodu ogromną satysfakcję - nie krył po zwycięstwie 46:44 trener Arged Malesa TŻ Ostrovia, Mariusz Staszewski.

Początek spotkania ułożył się zgodnie z przewidywaniami. Faworyt eWinner Apator Toruń prowadził różnicą 10 punktów 23:13. Po ośmiu wyścigach, po których nastąpiła przerwa i narada sędziego z kierownictwem obu ekip było 28:20 dla przyjezdnych.

- Najpierw zapytałem się swoich zawodników, czy chcą dalej jechać. Wszyscy powiedzieli, że chcą i że da się jechać. Goście optowali za zaliczeniem wyniku po ośmiu wyścigach. Przeszedłem się po tym torze. Widziałem, że on wcale nie rozmiękł się. Było co prawda trochę mazi na twardym torze, ale gdyby nie było tej przerwy nawierzchnia byłaby lepsza. Kiedy jechaliśmy, on się przesuszał, a w przerwie znowu na niego napadało. Zresztą po wznowieniu widać było, że dało się nawet na nim ścigać - wyjaśniał po meczu Mariusz Staszewski.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga. Patryk Dudek zmierzył się z quizem!

Od dziesiątego wyścigu trener ostrowian zaczął używać swojego jokera w osobie Jonasa Jeppesena. Duńczyk wygrał ten bieg i pojechał trzy wyścigi z rzędu kolejne też zwyciężając. Trener Mariusz Staszewski zmieniał nawet punktujących zawodników, desygnując do walki niesamowitego Jeppesena.

- Trudno powiedzieć, czy gościom przeszkodził deszcz, czy może fakt, że do akcji od dziesiątego biegu wkroczył Jonas Jeppesen - dywagował po meczu Staszewski. - Trzeba było go wykorzystać do maksimum. Gdzie nie stanął, to wygrywał, chociaż trzeba powiedzieć, że miał trochę szczęścia, bo jechał z pierwszego lub czwartego pola, które były w tym momencie najlepsze - dodał trener ostrowian.

Historia, jaką napisał Jonas Jeppesen, jest niesamowita i będzie wspominana przez lata. Duńczyk przystąpił do meczu od dziesiątego wyścigu. W sześciu ostatnich biegach pojechał pięć razy, z czego wszystkie wygrał, notując komplet 15 punktów. - Pojechał mecz życia, przynajmniej w polskiej lidze. Myślę, że na długo go zapamiętamy, a on nas. Zrobił wielką rzecz - zakończył Mariusz Staszewski.

Zobacz także: Jeppesen załatwił Apator, a w poniedziałek idzie do pracy
Zobacz także: Mimo wygranej, Ostrovia wciąż piąta w tabeli

Źródło artykułu: