Żużel. Grand Prix. Janowski i Zmarzlik walczą o złoto jak kiedyś Hampel z Gollobem

Dekadę temu walka o tytuł indywidualnego mistrza świata była wyłącznie sprawą polską. O złoto rywalizowali Jarosław Hampel i Tomasz Gollob. Obecnie liderem cyklu SGP jest Maciej Janowski, ale obrońca tytułu Bartosz Zmarzlik nie składa broni.

Sezon 2010 był najlepszy dla polskiego żużla w rywalizacji o tytuł IMŚ. Początek może nie należał do Polaków, ale później stało się jasne, że to biało-czerwoni rozdadzą między sobą najcenniejsze medale. Reprezentanci Polski wygrali wówczas sześć z jedenastu turniejów Grand Prix. Najwięcej, rzecz jasna, ówczesny mistrz świata, Tomasz Gollob. Po jednym zwycięstwie dołożyli Jarosław Hampel i Rune Holta. Norweg z polskim paszportem również odjechał wtedy sezon życia, zajmując czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej.

Polacy nie przewodzili jednak od początku cyklu SGP 2010. Pierwsze rundy były bardzo dobre w wykonaniu Kennetha Bjerre. Gollob po kiepskim występie w Lesznie był drugi w Goeteborgu, gdzie z kolei gorzej pojechał Hampel. W Pradze wygrał Gollob, a jego młodszy rodak stanął na najniższym stopniu podium. W Kopenhadze triumfował Hampel, a Golob był drugi. Po Grand Prix Danii Hampel objął pozycję lidera klasyfikacji cyklu. Gollob deptał mu po piętach.

- Jasne, że napędzała nas ta rywalizacja. Ja walczyłem o pierwszy swój medal IMŚ. Tomasz Gollob był już wtedy starym wyjadaczem, który celował w pierwszy tytuł mistrzowski. Kto wie, czy właśnie ta polsko - polska rywalizacja nie mobilizowała go dodatkowo - wspomina po latach późniejszy wicemistrz świata, Jarosław Hampel.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Stal nie zachowuje się w porządku rozmawiając z Jackiem Holderem o kontrakcie

Historyczne biało-czerwone podium na toruńskiej Motoarenie sprawiło, że to Gollob awansował na pierwsze miejsce. Wygrał bowiem z kompletem 24 punktów. Hampel był trzeci, ale zdobył 9 mniej. W klasyfikacji przejściowej Polaków dzieliły zaledwie 4 punkty. Po Grand Prix Cardiff, gdzie Gollob skończył w półfinale, a Hampel na trzecim miejscu, znów urodzony w Łodzi żużlowiec miał minimalnie więcej punktów. -Wówczas w Grand Prix jeździło jeszcze wielu znakomitych zawodników i rywalizacja była szalenie trudna. Nie łatwo wskakiwało się wtedy na podium - zaznacza Hampel.

Dramatyczne Grand Prix Skandynawii w Malilli wygrał z kolei Rune Holta. Gollob był trzeci, ale dobry wynik okupił pokiereszowanymi dłońmi i jak sam przyznał dziurą w nodze. Doszło bowiem do jego starcia z Emilem Sajfutdinowem. Gollob na konferencję prasową przyszedł z zakrwawioną dłonią, ale bardziej znamienny był obrazek, gdy zwrócił się do polskich dziennikarzy z pytaniem, ile punktów nadrobił nad Hampelem. Gdy usłyszał, że 7, bo jego rodak tym razem odpadł w półfinale, pokręcił tylko głową, bo pewnie liczył na jeszcze większą przewagę. Gollob po GP w Malilii ponownie objął prowadzenie, które utrzymał po mniej udanej dla Polaków rundzie SGP w chorwackim Gorican.

Tak naprawdę decydujące starcie o tytule indywidualnego mistrza świata nastąpiło w duńskim Vojens. Przy siąpiącym deszczu Gollob był nieomylny. Wygrał z kompletem 24 punktów i odskoczył Hampelowi, który w drugiej części sezonu złapał wyraźną zadyszkę. Losy mistrzowskiego tytułu rozstrzygnęły się w przedostatniej rundzie na włoskiej ziemi w Terenzano. Gollob zrobił swoje i awansował do finału, a o tym, że został mistrzem świata dowiedział się w parku maszyn, kiedy chwilę później w półfinale odpadł Hampel, który walczył do końca. Sędzia dopiero na podstawie powtórek rozstrzygał, kto awansował do finału. Kiedy okazało się, że nie jest to Hampel, w boksie Golloba rozpoczął się spontaniczny taniec radości.

- Tomasz prezentował wtedy fenomenalną formę. Sportowo nakręcaliśmy się do tej walki. Wydaje mi się, że w końcówce sezonu brakło mi trochę doświadczenia. Popełniłem wówczas zbyt dużo błędów. Były turnieje, w których walczyliśmy jak równy z równym i nie było odpuszczania. Tomasz wygrywając złoto, zrobił to bezdyskusyjnie. Walczyliśmy z szacunkiem dla siebie, ale bez taryfy ulgowej - wspomina Hampel.

Minęła dekada. Mamy zupełnie inne pokolenie polskich żużlowców w cyklu Grand Prix. Aktualny mistrz świata, 25-letni Bartosz Zmarzlik oraz o cztery lata starszy od niego, Maciej Janowski należą do faworytów. Obaj byli mistrzami świata juniorów. Obaj są liderami swoich klubów w PGE Ekstralidze. Janowski jeszcze nigdy nie zdobył medalu IMŚ, choć kilka razy był bliski. Zmarzlik w czterech sezonach w SGP, wywalczył już trzy krążki, w tym jeden złoty. Janowski jest liderem cyklu i znajduje się w życiowej formie. Kilka dni temu pokonał Zmarzlika w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski. Dzień wcześniej to Zmarlik wydarł jego Betard Sparcie zwycięstwo na Stadionie Olimpijskim.

- Ten sezon może być także rywalizacją o złoto dwóch Polaków. Maciej Janowski jest w bardzo dobrej dyspozycji. Bartosz Zmarzlik też jedzie znakomicie. Rywalizacja jest dynamiczna. Dwa turnieje z rzędu na tym samym torze. Wszystko się może zdarzyć - uważa Hampel.

Widać, że rywalizacja obu Polaków nakręca ich pozytywnie. Walczą ostro, ale szanują się nawzajem. Janowski dwa turnieje na swoim torze pojechał niemalże perfekcyjnie. Był drugi i wygrał. Zmarzlik ma 11 punktów straty do lidera. W grze o tytuł i medal są nie tylko Polacy, ale i piekielnie szybki Artiom Łaguta czy największy beneficjent nowego systemu punktowania w Grand Prix, Fredrik Lindgren.

- Absolutnie trzeba uważać na rywali Polaków, bo bardzo szybki jest Artiom Łaguta. W czołówce jest również Woffinden i Lindgren. Oni mogą zagrozić naszym rodakom, ale uważam, że kwestia tytułu mistrzowskiego będzie rozstrzygnąć się między Polakami - dodaje dwukrotny wicemistrz świata, Hampel.

Zmarzlik czai się za ich plecami, tak jak w 2010 roku na początku Gollob. Czy na swoim torze zaatakuje nie tylko podium, ale i pozycję lidera cyklu Macieja Janowskiego? Zapowiada się pasjonująca walka o tytuł. Oby z Polakami w rolach głównych. Chyba nie mamy nic przeciwko, by powtórzył się sezon 2010, kiedy to na dwóch najwyższych stopniach podium stawali nasi rodacy, a w ponad połowie rund SGP na koniec rozbrzmiewał Mazurek Dąbrowskiego.

Zobacz także: Thomsen wierzy w walkę o złoto
Zobacz także: Stal wkrótce ogłosi, że Zmarzlik zostaje w Gorzowie

Komentarze (5)
avatar
RECON_1
11.09.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie powiem ze fajnie by bylonjakby obaj stoczyli boj o zloto,bo ponoc tak dominujemy w zuzlu a nie mo to takiegonorzelozenia na medale w ims. 
avatar
Poznaniak z Gorzowa
11.09.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Oby powtórzyła się historia z dwoma medalami dla Polaków z 1970 i 2010 roku. 
avatar
ZPF
11.09.2020
Zgłoś do moderacji
2
3
Odpowiedz
Gollob z Hampelem walczyli uczciwie, bez dopingu technologicznego. Tutaj jeden z rywali jest mistrzem miękkich opon. 
lukih
11.09.2020
Zgłoś do moderacji
2
3
Odpowiedz
Z tym że obecnie jeden z pretendentów jest cwaniaczkiem i primabaleriną. Jeśli dzisiaj nie wygra zdecydowanie jak to miał ostatnio w nawyku, to zwykły oszust. 
sibi-gw
11.09.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Po wycofaniu Anlasow to juz chyba tylko Zmarzlik.