Żużel. Jakub Jamróg: Częścią drużyny Motoru Lublin czułem się tylko połowicznie. Oszukany? Trochę tak [WYWIAD]

WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Na zdjęciu: Jakub Jamróg
WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Na zdjęciu: Jakub Jamróg

Jakub Jamróg zamienił Betard Spartę Wrocław na Motor Lublin, bo liczył na regularną jazdę i powrót do wyników z ostatniego sezonu w Unii Tarnów. Tymczasem m.in. transfer Jarosława Hampela zniweczył jego plany. - Ręce mi opadły - przyznaje.

Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Sytuacja Motoru Lublin była już naprawdę bardzo dobra. Zajmowaliście drugie miejsce w tabeli, a tymczasem wylądowaliście poza fazą play-off. Zawód duży?

Jakub Jamróg, zawodnik Motoru Lublin: Na pewno. Założenie przed sezonem było takie, że wejdziemy do pierwszej czwórki. Dodatkowe cztery mecze dla Lublina byłyby sukcesem i kolejnym dużym krokiem do przodu dla klubu. Taki jest jednak sport. Zabrakło nam w końcówce rundy zasadniczej. Być może to, że byliśmy na drugim miejscu trochę nas uśpiło. Trudno mi to ocenić, bo w tej drużynie byłem na 50 procent, gdyż jechałem połowę meczów. Dla mnie był to ciężki sezon. Brakło niewiele i być może niepotrzebna była ta rotacja w składzie. Może finalnie to moich czy Pawła Miesiąca punktów zabrakło.

Na dobrą sprawę to w dwóch ostatnich spotkaniach do awansu zabrakło wam raptem jednego meczowego punktu. Wasz menedżer Jacek Ziółkowski stwierdził, że play-off przegraliście w Grudziądzu. Tam pojechał pan dwa razy, później był zmieniany. Był żal, że nie otrzymał pan kolejnej szansy?

Nie było wielkiej wiary we mnie, pojechałem w połowie meczów, stawiano na innych zawodników. W tamtym meczu na pewno czułem się na siłach, aby zapunktować w kolejnych dwóch startach. Dodam, że przy tak małej liczbie startów potrzeba więcej jazdy, aby przysłowiowo "zatrybić". Przypomnę, że nie tylko ja w Grudziądzu w pierwszych biegach miałem z naszej drużyny zadyszkę. Pogubiłem się na początku, ale na trzeci start wydawało mi się, że wszystko zagra, jednak już nie dostałem kolejnych szans. Czy żal? Muszę takie decyzje szanować i nie będę na sztabie szkoleniowym wywierać presji. Powiedziałem tylko, że czuję się na siłach, żeby zrobić punkty w kolejnych biegach, ale postawiono na juniorów i tyle. Nie będę nikogo z tego rozliczał.

Co ogólnie sądzi pan o tegorocznej lidze? Wy wygraliście zdecydowanie z Fogo Unią Leszno, bo 50:40, a tymczasem w fazie play-off jest drużyna, która jako jedyna przegrała z PGG ROW-em Rybnik, czyli Moje Bermudy Stal Gorzów. Zdobyliście 19 punktów, a zajęliście raptem 6. miejsce.

Przypomina mi się sezon w Unii Tarnów, kiedy to spadaliśmy z ligi i mieliśmy 10 punktów na koncie. Teraz ten dół tabeli się rozjechał. Każdy rok jest inny i naprawdę ten był wyjątkowo przewrotny. Zwariowane było wszystko. Myślę, że jedni sobie z tym poradzili lepiej, drudzy mniej. Mnie ta sytuacja mocno rozregulowała od momentu ogłoszenia opóźnienia rozgrywek i kwarantanny. Na wiosnę czułem się świetnie, mocno przepracowałem zimę i wyciągnąłem wnioski z przeszłości. Czułem w sobie niesamowity ogień do jazdy i treningi sprzed pandemii to potwierdzały. Później przyszła seria nieprzyjemnych zdarzeń, czyli koronawirus, trudne renegocjacje kontraktowe i tak zapał szedł w dół...

ZOBACZ WIDEO Żużel. Lublin ziemią obiecaną Hampela. Dobrze się stało, że trafił do Motoru

Później jeszcze transfer Jarosława Hampela do Motoru.

Wtedy mi już rzeczywiście ręce opadły.

Mówił pan u nas, że jak się pan o tym dowiedział, to wyleciał panu widelec z ręki.

No tak, cytowaliście to już chyba z dziesięć razy. Ale to prawda, wtedy już mi na serio ręce totalnie opadły. Pomyślałem sobie "ile można ciosów przyjmować?". Myślę, że dlatego ten sezon tak wyglądał. Mimo że wynik tego nie odzwierciedla to uważam, że i tak sobie z tym wszystkim poradziłem, bo czegoś takiego w życiu jeszcze nie przeżyłem. Ileż tych ciosów można przyjmować? Każdy ma swoją odporność. Jestem zawodnikiem, który ceni sobie to, że czuje się częścią drużyny.

Rozumiem, że teraz pan częścią zespołu się nie czuł.

Było o to trudno jeżdżąc co dwa tygodnie po dwa biegi. Ciężko złapać rytm z chłopakami, skoro byłem raz ja, a raz Paweł Miesiąc. W jakiś sposób czułem się częścią teamu Motoru, ale połowicznie.

Zdecydował się pan na Motor Lublin, bo wydawało się, że będzie pan tam miał spokojną głowę i większość startów zapewnionych, czyli coś, czego nie miał pan w Betard Sparcie Wrocław. Tymczasem zaraz przed sezonem zakontraktowano Jarosława Hampela i stąd rotacja w składzie. Dlatego mówiąc wprost: nie poczuł się pan zwyczajnie po ludzku oszukany?

Trochę tak. Nie będę jednak rozliczać klubu, bo prezes robi dla niego to co najlepsze. Najwyraźniej uznał, że nazwisko Hampel w Lublinie dużo da. Jarek jest bardzo dobrym zawodnikiem i niczego mu nie umniejszam, ale dla mnie to był cios. Na pewno nie na takie coś się umawialiśmy. Szczerze mówiąc to w najgorszym scenariuszu tego nie zakładałem. Widocznie jednak tak miało być. Na pewno ten rok dużo mnie nauczył pod kątem psychicznego podejścia do różnych spraw i otworzył oczy na pewne kwestie.

Prezes Jakub Kępa powiedział w wywiadzie dla nas, że zdaje sobie sprawę, iż ani dla pana, ani dla Pawła Miesiąca nie była to komfortowa sytuacja i sam się z tym źle czuł, ale musiał zakontraktować Jarosława Hampela i ten ruch się obronił (tutaj przeczytasz całą rozmowę z Jakubem Kępą - dop.).

To jest zdanie prezesa i pewnie też wielu ludzi. Ja jednak zadaję pytanie, czy gdybyśmy z Pawłem jeździli we dwóch regularnie, to byśmy nie robili przykładowo po siedem punktów, co dałoby drużynie 14. To lepszy wynik niż 10 Jarka i jeden mój czy Pawła. Teraz już nie ma jednak sensu tego rozpamiętywać. Jak już powiedziałem, uważam, że Lublin pragnie dużych nazwisk. Motor wszedł na salony zawodnikami na dorobku i bez nazwisk, teraz najwyraźniej chce osiągać sukcesy z zawodnikami bardziej znanymi.

Osobiście do Jarka nie mam nic, tak samo do Pawła. Żyliśmy i współpracowaliśmy normalnie, jak koledzy. Toczyliśmy tę nierówną walkę, każdy starał się jechać jak najlepiej, ale takie rozwiązania raczej nigdy się nie udawały. Tego się obawiałem, jednak podjąłem rękawicę i wpisałem się w tę rywalizację. Liczyłem, że wyklaruje się to na moją korzyść i będę w stanie na dłuższą metę się obronić. Tak się jednak nie stało i moje przedsezonowe obawy się sprawdziły.

A czy teraz, już po sezonie, może pan zdradzić, że było w drużynie powiedziane, że ta rotacja dotyczy tylko pana i Pawła Miesiąca?

Przekaz był taki, że nie ma świętych krów...

Nie ma świętych krów, ale wymieniani byli tylko Miesiąc i Jamróg. Raz Hampel zawalił w Zielonej Górze, a i tak pojechał w kolejnym meczu.

Bronili się. Na początku mówiło się o odsunięciu Mateja Zagara, ale potem się obronił wynikami. Co mam powiedzieć? Że nazwiska mają na starcie plus 5 czy plus 10 do oceny? Jeżdżę już 11 lat i szczerze mówiąc zdziwiłbym się, gdyby ktoś taki jak Jarek Hampel był odstawiony od składu.

W takim razie co dalej? Będzie pan prowadzić rozmowy z Motorem Lublin, czy raczej rozgląda się pan za nowym pracodawcą?

Dużo osób zadaje mi pytanie, czy zostanę w Ekstralidze, czy jednak zdecyduję się na pierwszą ligę. Powiem tyle, że czuję się mocny, czuję się na siłach, by jeździć w elicie i czuję, że mnie na to stać. Ten rok był jaki był, ale mimo to pokazał, że potrafię wygrywać z najlepszymi. Jeśli tylko pojawi się konkretna propozycja zakładająca przede wszystkim dla mnie spokojną głowę i jazdę, to jak najbardziej będę się na to pisać.

Czyli między wierszami można wywnioskować, że nie będzie pan przedłużać współpracy z Motorem. Czy jednak za bardzo wybiegam w przyszłość?

Jestem po pierwszej rozmowie z prezesem, ale tak jak powiedział na łamach waszego portalu, tak i mnie powtórzył to, że szuka wzmocnień. Zdaję więc sobie sprawę, że będę opcją mocno rezerwową. Jeżeli zdecyduje się na mnie, to podejmę rękawicę i będę walczyć.

Ale już nie na takich zasadach, jakie miały miejsce w tym sezonie.

Nie ma takiej opcji. Zresztą prezes chyba się z tego wyleczył. Szkoda, że zostałem tego ofiarą i pośrednio na mnie się takie rozwiązanie testowało. Wracając jednak do mojej przyszłości - jeśli będą konkrety z Ekstraligi to się tego podejmę, jeżeli nie to jazda w pierwszej lidze nie będzie dla mnie ujmą. Powiem wręcz, że przy wprowadzanym regulaminie zaplecze będzie jeszcze mocniejsze niż do tej pory, bo wielu zawodników zagranicznych może się do ekstraligowych składów nie załapać i będą szukać angażu w pierwszej lidze.

Przy okazji regulaminowych zmian. Czy wprowadzenie zawodnika do 24. roku życia może utrudnić panu znalezienie miejsca w PGE Ekstralidze?

Paradoksalnie może mi to lekko pomóc. Zależy od tego jak kluby postąpią. Unia Leszno do 24. roku życia ma takich zawodników trzech i nie wiadomo, czy wszystkich zatrzyma, czy kogoś puści na rynek. Dużo też będzie zależało od tego, na jaki system się kluby zdecydują, czyli na jazdę dwoma Polakami czy trzema w formacji seniorskiej. Wiadomo, że w tym sezonie nie zareklamowałem się dobrze.

Jednak nie było do tego za dużo okazji.

To prawda i warto spojrzeć szerzej na moją jazdę i karierę. Może ktoś we mnie uwierzy i da szansę.

Tak jak to miało miejsce w Unii Tarnów, gdzie miał pan może nie świetny, ale udany sezon.

Na razie ta mocna druga linia to jest coś, z czym chciałbym być utożsamiany. Poziom z Tarnowa, gdzie miałem średnią biegową w okolicach 1,7 będzie mi dawać satysfakcję. Uważam, że taki rezultat jak na tzw. drugą linię jest w porządku. Chciałbym taki poziom trzymać stabilnie i piąć się w górę. Twardo stąpam po ziemi, nie bujam w obłokach. Jeśli ktoś da mi szansę i będzie ode mnie takiego poziomu oczekiwał, to wiem, że jestem w stanie mu to zapewnić.

Pod warunkiem, że w zamian dostanie pan spokój i zaufanie. Tak jak Paweł Przedpełski we Włókniarzu, który nie był zmieniany po słabszych biegach w pierwszym sezonie i w drugim drużyna już czerpała z tego korzyści.

Dokładnie tak. Myślę, że jeżeli ktoś się zdecyduje na moją osobę to już z pełnym zaufaniem, bo w przeciwnym razie to strzał w kolano. Nie znam zawodnika, który dobrze by się czuł z tym, że jest zmieniany po dwóch biegach i jedzie w co drugim meczu.

Czytaj również:
-> Prezes PGG ROW-u ostro o nowym regulaminie

Źródło artykułu: