Chociaż Praga gości w kalendarzu Speedway Grand Prix od wielu lat, to dotąd stolica Czech nie była szczęśliwa dla Biało-Czerwonych. Dość powiedzieć, że wcześniej triumfowali tam tylko Tomasz Gollob i Janusz Kołodziej.
Z grona obecnych reprezentantów (Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski i Patryk Dudek), żaden z nich nie stał w GP Czech na najwyższym stopniu podium. W piątek to się zmieniło. Zmarzlik, który wcześniej nigdy nie pojawił się nawet w finale zawodów w Pradze, sięgnął po zwycięstwo.
- Wspaniałe zawody i wieczór. Dopiero na ostatni wyścig załapały u mnie ustawienia, po tym jak we wcześniejszych biegach się męczyłem. Jestem szczęśliwy, bo ostatnie turnieje w Pradze mi nie wychodziły - mówił Zmarzlik od razu po zwycięskim finale.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Sprawa Drabika to niebezpieczny precedens. Nie powinno to trwać tak długo
W późniejszej rozmowie z Canal+ aktualny mistrz świata tłumaczył, że co chwilę musiał coś poprawiać w sprzęcie i nie potrafił znaleźć optymalnych ustawień na praski tor. - Cały czas klęczałem przy motorze. W lewo, w prawo, ciągle coś przekręcałem. Cały czas miałem coś źle. Jak mi motocykl pracował w łuku, to przysiadał z kolei ze startu - zdradził gorzowianin w rozmowie z Michałem Łopacińskim.
- Tak naprawdę, najlepszy bieg jaki mi się jechało, to finał. Dobrze, że udało się wyregulować motocykl na najważniejszy wyścig. Ciszę się, bo sami wiecie, jak dotąd wyglądały moje występy w Pradze - dodał Zmarzlik.
Trener Marek Cieślak pochwalił też Zmarzlika za wybór pola startowego. Nawiązał tym samym do wydarzeń sprzed kilku dni w Gorzowie, kiedy to reprezentant Polski zmarnował swój wysiłek wybierając czwarte pole startowe. Kosztowało go to brak awansu do finału. - Poniosło mnie wtedy - ocenił Bartosz Zmarzlik.
Zwycięstwo w Pradze sprawiło, że Zmarzlik powrócił na czoło klasyfikacji generalnej Speedway Grand Prix. Polak ma tylko dwa punkty przewagi nad Fredrikiem Lindgrenem.
Czytaj także:
Fatalny upadek w drugim biegu w Pradze
Kanclerz skomentował sprawę Zengoty