Przeciętny kibic piłkarski może nie zrozumieć dyskusji, jaka właśnie toczy się w polskim żużlu. Reguły gry w piłkę nożną są banalnie proste, co wiemy nie od dziś, ale i zasady konstruowania składów nie są zbyt skomplikowane. Jeśli mamy jakieś ograniczenia, to dotyczące liczby zawodników spoza Unii Europejskiej czy wychowanków znajdujących się w kadrze.
Tymczasem w polskim żużlu skompletowanie składu wcale nie jest takie proste. Podczas gdy kadra pierwszej drużyny piłkarskiej liczy 25 członków, a wyjściowa "jedenastka" nie jest w żaden sposób uwarunkowana przepisami, w "czarnym sporcie" skład tworzy ledwie 8 żużlowców. I tutaj pojawiają się schody.
W składzie żużlowym musimy zmieścić dwóch polskich seniorów, dwóch polskich juniorów do lat 21, a rezerwowy pod numerem 8/16 nie może mieć więcej niż 23 lata. Od sezonu 2021 dojdzie do tego jeszcze zawodnik mający maksymalnie 24 lata. Władze polskiego żużla były na tyle łaskawe, że nie musi to być Polak - może to być obcokrajowiec, co nieco ułatwia zadanie działaczom.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Nowy regulamin miał pomóc beniaminkowi. W Apatorze zburzył jednak koncepcję składu
Efekt jest taki, że prezesi muszą się mocno nagimnastykować, aby zbudować skład zespołu na sezon 2021. Najpewniej nowe rozwiązanie z zawodnikiem U24 jest lepsze niż powrót do KSM, bo przepis o Kalkulowanej Średniej Meczowej potrafił rozbijać drużyny co sezon i budowanie składu w perspektywie długoterminowej nie było możliwe.
Czy nie możemy dać trochę wolności prezesom przy konstruowaniu składów? Niech żyje wolność, jak śpiewał zespół Boys w hicie disco-polo z połowy lat 90. Przecież przepis o zawodniku U24 wcale nie przeszkodzi Fogo Unii Leszno w skonstruowaniu mocarnego składu i nie zatrzyma jej dominacji. Nie sprawi też, że nagle, jak za dotknięciem magicznej różdżki, wszystkie ekipy będą wyrównane i oglądać będziemy mecze na styku.
Zdaję sobie sprawę z tego, że prezesi nie chcą powtórki z sytuacji, gdy do PGE Ekstraligi awansował PGG ROW Rybnik i na starcie odstawał od rywali o dwa kroki. Mecze z udziałem "Rekinów" w sezonie 2020 często nie były udaną reklamą najlepszej ligi świata. Jednak wszystko reguluje rynek.
Motor Lublin po awansie potrafił ściągnąć takich zawodników jak Grzegorz Zengota, miał odwagę postawić na utalentowanego Mikkela Michelsena czy wykorzystał sytuację z Grigorijem Łagutą. Nie jest zatem tak, że beniaminek jest skazany na porażkę na transferowym rynku. Wystarczy mieć odpowiednie argumenty i nieco szczęścia. Ich najwidoczniej zabrakło prezesowi Krzysztofowi Mrozkowi ubiegłej zimy.
Mamy nowy regulamin, który ma poprawić sytuację na rynku transferowym, a już widzę na horyzoncie klub, który może być takim PGG ROW-em Rybnik w sezonie 2021. Mam na myśli MrGarden GKM Grudziądz. Wiemy, że z tego klubu odejdzie najpoważniejsza strzelba, czyli Artiom Łaguta. Nie wiemy kto go zastąpi, ale ciekawych opcji nie ma zbyt wiele i trudno będzie o żużlowca gwarantującego ponad 10 punktów w każdym spotkaniu. W Grudziądzu mają też zostać polscy seniorzy, choć Przemysław Pawlicki i Krzysztof Buczkowski rozczarowali w tegorocznej kampanii.
Na papierze nie wygląda to obiecująco, dlatego sytuacja grudziądzan nie rysuje się najlepiej i jakoś nie widzę, by nowy regulamin i zawodnik U24 miał im pomóc. Są kluby w naszej lidze, jak chociażby leszczyńskie "Byki" czy wrocławska Betard Sparta, które będą o krok przed konkurencją. Niezależnie od tego, jak mocno zamieszamy regulaminem. Równo każdemu - to już było w czasach komuny i jakoś się nie sprawdziło.
Czytaj także:
Bartosz Zmarzlik - grzeczny mistrz świata będzie ojcem
Akt desperacji prezesa Eltrox Włókniarza