Od nieszczęśliwego wypadku na ulicach Rybnika minęło już ponad pół roku. 33-latka z Rudnika daleka jest jednak od powrotu do pełnej sprawności. Udało się ją wybudzić ze śpiączki, zaczyna też mówić pierwsze słowa. Jednak nadal potrzeba miesięcy specjalistycznej rehabilitacji, aby Beata odzyskała dawne życie, a to kosztuje.
Ul. Raciborską feralnego wieczoru jechał Rafał Sz., były zawodnik ROW-u Rybnik i Włókniarza Częstochowa. Nie dość, że wyprzedzał w niedozwolonym miejscu, to jeszcze znajdował się pod wpływem alkoholu. Doszło do czołowego zderzenia, po którym Sz. wydostał się z rozbitego pojazdu i zaczął uciekać na piechotę. Został złapany przez policjantów kilkaset metrów dalej. Badanie wykazało, że miał w tym momencie prawie 2 promile alkoholu we krwi.
Ojciec Beaty błaga o pomoc
"Prawie zabił mi dziecko, a na pewno odebrał jej życie, jakie do tej pory miała" - napisał na internetowej zbiórce pan Irek, ojciec Beaty, która od kilku miesięcy walczy o powrót do normalności. Uraz mózgu okazał się na tyle poważny, że 33-latka musi się na nowo uczyć chodzić, mówić. Potrzebuje ciągłej opieki. Sytuacja jest jednak i tak lepsza niż w marcu 2020 roku. Początkowo lekarze twierdzili nawet, że trzeba się przygotować na najgorsze.
ZOBACZ WIDEO Andrzej Rusko z szeregiem zarzutów wobec POLADY. Chodzi o sprawę Maksyma Drabika
To nie pierwsza zbiórka na leczenie Beaty. Gdy jej ojciec prosił o pomoc w lipcu, odzew środowiska żużlowego był natychmiastowy. W trzy tygodnie udało się uzbierać prawie 130 tys. zł, dzięki czemu możliwe było sfinansowanie trzymiesięcznego turnusu rehabilitacyjnego w specjalistycznym ośrodku. "Udało się! Moje serce przepełnia wzruszenie i nadzieja, pierwszy raz od wypadku wielka nadzieja, że Beata wróci do pełni sił!" - pisał później jej ojciec w internecie.
Tyle że w przypadku tego typu urazów pieniądze kończą się szybko. Za szybko. Zrozpaczony ojciec Beaty postanowił po raz kolejny poprosić o pomoc internautów i środowisko żużlowego. Na jednym z portali uruchomiona została kolejna zrzutka. Do jej zakończenia zostało siedem dni. Na razie kibice wpłacili nieco ponad 27 tys. zł. To o wiele za mało, by poszkodowana w wypadku kobieta mogła nadal walczyć o powrót do pełnej sprawności.
"Moja córka to moja największa duma. Aktywna, ambitna i mądra kobieta. Z uśmiechem pokonywała wszelkie przeszkody i tym uśmiechem zarażała wszystkich dookoła. Zawsze miała głowę pełną pomysłów. Skończyła studia na wydziale ekonomii, jednak zawsze najbardziej pasjonowała ją informatyka. W tym zawodzie chciała pracować" - oświadczył ojciec poszkodowanej.
Krótko przed wypadkiem Beata zdobyła certyfikat do obsługi systemu SAP oraz międzynarodowy tytuł testera oprogramowania. Sporo czasu poświęcała sportowi - przede wszystkim stawiała na bieganie. Do tego dochodziło prowadzenie sklepu internetowego i ciągłe kształcenie. Teraz to wszystko zeszło na dalszy plan. Beata walczy, by odzyskać normalne życie.
Chce wrócić dla córki
Jej oczkiem w głowie jest 5-letnia córka Iga. To z nią spędzała czas, uwielbiała się nią zajmować i tłumaczyć jej świat. Wypadek, który spowodował pijany żużlowiec, zatrzymał to wszystko.
"Wszystko to, na co pracowała latami, runęło. Pojechałem do szpitala w Rybniku, gdzie moja córka walczyła o życie. Uraz mózgowo-czaszkowy, zmiażdżone kręgi szyjne - rokowania nie były dobre. Po prostu kazali mi się przygotować na najgorsze" - przypomniał pan Irek.
Beata przez cztery tygodnie znajdowała się w śpiączce farmakologicznej, potem nie było z nią kontaktu, ale jak mówi jej ojciec, "powoli zaczęła wracać". Pojawiły się mrugnięcia okiem, pierwsze ściśnięcie dłoni. Kobieta ma silną motywację. Chce wrócić dla Igi, z którą nie widziała się od momentu wypadku.
"Jesteśmy w Krakowie, w ośrodku, gdzie Beata jest intensywnie rehabilitowana. Kolejne miesiące rehabilitacji możemy opłacić dzięki pierwszej zbiórce i Waszej pomocy, za którą będziemy wdzięczni do końca życia! Wiemy jednak, że długa i trudna droga przed nami, dlatego wciąż prosimy o pomoc" - podsumował ojciec poszkodowanej w wypadku.
To właśnie pan Irek przebywa ze swoją córką 24 godziny na dobę w specjalnym ośrodku w Krakowie. Towarzyszy jej w kolejnych zajęciach, które przynoszą znakomite rezultaty. Beata zaczęła już wolno mówić. Czasem jeszcze trzeba się domyślić, co chce przekazać, ale progres jest ogromny. Dodatkowo udało się jej odzyskać władzę nad lewą stroną ciała. Dlatego najgorsze, co mogłoby ją teraz spotkać, to zakończenie rehabilitacji w Krakowie.
Czytaj także:
Bartosz Zmarzlik apeluje o noszenie maseczek
Maciej Janowski myśli o złotym medalu IMŚ