Żużel. Fogo Unia przyzwyczajona do roli faworyta. Co zrobić, żeby zgarnąć piąte złoto?

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Fogo Unia Leszno na podium DMP
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Fogo Unia Leszno na podium DMP

Fogo Unia Leszno zdążyła się już przyzwyczaić do jazdy w roli faworyta. I choć jej siła rażenia "na papierze" była nieco słabsza niż przed rokiem, znów nie pozostawiła złudzeń.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Komentarz[/b]

Leszczynianie pewnie wygrali rundę zasadniczą, jednak rysą na szkle wizerunku totalnego dominatora był utracony punkt bonusowy w konfrontacji z zielonogórskim RM Solar Falubazem czy wysoka porażka w Lublinie. Po przejściu w wiek seniora Bartosza Smektały nieco zmalała moc duetu juniorskiego Byków. Nie zmienia to jednak faktu, że Szymon Szlauderbach ze swojego zadania wywiązał się co najmniej przyzwoicie. 21-latek dokładał cenne oczka, a bywało i tak, że nawet wygrywał wyścigi młodzieżowców.

Wbrew wszelkim obawom, leszczynianom nie odbiło się czkawką odejście wicemistrza świata, Jarosława Hampela czy przedłużające się negocjacje z udziałem Piotra Pawlickiego i Emila Sajfutdinowa. W najważniejszych momentach sezonu Byki znów przypominały bezwzględną "hydrę".

Bohater sezonu

Bohaterem w Fogo Unii był tak naprawdę każdy. Wymieniać moglibyśmy od lidera i najskuteczniejszego zawodnika ligi, Emila Sajfutdinowa, przez niezniszczalnego kapitana, Piotra Pawlickiego, który przez większość sezonu dzielnie znosił uszczypliwości ze strony między innymi kibiców, po prezesa Piotra Rusieckiego za wzorowe prowadzenie klubu w czasach bessy. Na ogromne słowa uznania zasłużył także Roman Jankowski, który w sposób absolutnie fenomenalny przygotowuje młodych chłopaków do startów w PGE Ekstralidze.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Pawlicki nigdy nie wyobrażał sobie, że może go spotkać taki sezon

Ja postanowiłem jednak wyróżnić duet Piotr Baron - Jan Choroś, który stworzył genialne warunki torowe dla leszczyńskich żużlowców. Nawierzchnia na stadionie im. Alfreda Smoczyka była ogromnym atutem miejscowych, zwłaszcza w końcówce rundy zasadniczej oraz w całej fazie play-off. Fogo Unia dominowała od początku do końca ostatnich spotkań w sezonie, a przy tym tor stwarzał możliwości do kreowania fantastycznego widowiska. To właśnie na "Smoczyku" rozegrany został wyścig sezonu, a duet miejscowych czarodziejów potrafił wprawić w zakłopotanie samego Bartosza Zmarzlika. Dwukrotny mistrz świata w meczu finałowym zdobył zaledwie trzy punkty.

Kluczowy moment

Za kluczowy moment uznaję wprowadzenie do składu mistrzów Polski Jaimona Lidsey'a w miejsce cieniującego Brady'ego Kurtz'a. Młodszy z Australijczyków przebojem wdarł się do grona asów żużlowych torów, zgarniając przy tym tytuł "objawienia sezonu" oraz indywidualnego mistrza świata juniorów. W przyszłorocznym rozdaniu może być jednym z najlepszych żużlowców do 24. roku życia.

Cytat

"Każdy sezon ma swoją nową historię. Ne można rozpamiętywać tego, co było, tylko patrzeć w przyszłość." - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty.pl Piotr Baron tuż przed meczem finałowym. To dobitnie pokazuje, że Byki wciąż są głodne sukcesów. Te słowa pozwalają nam wierzyć, że w przyszłym sezonie znów skierują swój wzrok w kierunku finału.

Liczba 

23 - właśnie to miejsce zajmuje najniżej sklasyfikowany żużlowiec Fogo Unii Leszno, jeżdżący na pozycjach seniorskich. Mowa tu Jaimonie Lidsey'u, który... ma 21 lat. Ta statystyka pokazuje jak wyrównanym składem dysponowali leszczynianie. Jeśli dodać do tego siedemnastą pozycję młodzieżowca, Dominika Kubery, to mamy przepis na sukces w liczbach: 1, 14, 17, 19, 20, 23, 50 (kolejne pozycje na liście zawodników pod względem średniej biegowej w sezonie 2020 - pełne statystyki zobaczysz tutaj).

Co dalej?

Coraz głośniej mówi się o transferze Jasona Doyle'a. Australijczyk będzie kolejnym mistrzem świata po Gregu Hancocku, Marku Loramie i Nickim Pedersenie, jeżdżącym w barwach leszczyńskiej drużyny. Teoretycznie taki ruch powinien spowodować zwiększenie siły rażenia seniorskiego zestawienia Byków. Z pewnością żal wychowanków (Dominika Kubery i Bartosza Smektały), którzy najprawdopodobniej wybiorą inną drogę, jednak w tym sporcie często nie ma miejsca na sentymenty. Być może za jakiś czas dowiemy się z jakiego powodu młodzi medaliści mistrzostw świata juniorów opuszczają macierze.

Kto ich zastąpi? W pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę na Kacpra Pludrę czyli młodzieżowca, który zaliczył "wejście smoka" w tegorocznym finale i Krzysztofa Sadurskiego. Coraz głośniej mówi się jednak o Damianie Ratajczaku, który może być talentem na miarę braci Pawlickich czy wyżej wspomnianych Kubery i Smektały. Ci, którzy mieli przyjemność oglądać piętnastolatka w akcji, zwracają uwagę na jego imponującą sylwetkę, przypominającą momentami styl Leigh Adamsa czy Maxa Fricke.

Źródło artykułu: