- To żadna tajemnica, że go chcieliśmy. Mirek Cierniak mówił, że dostali propozycję z siedmiu klubów. W tym gronie był oczywiście MrGarden GKM - mówi nam członek rady nadzorczej grudziądzkiego klubu Zdzisław Cichoracki. Determinacja grudziądzan była naprawdę duża. Z naszych informacji wynika, że pod względem finansowym oferta GKM była korzystniejsza od tej, którą złożyli lublinianie.
- O pieniądzach nie chcę rozmawiać, ale potwierdzam, że bardzo nam zależało. Mogę zdradzić, że zrobiliśmy naprawdę wiele, by Mateusz u nas jeździł. Wybrał inną opcję, ale kontrakt w Lublinie podpisał na rok. W przyszłości wszystko jest otwarte. Będziemy o nim pamiętać - dodaje Cichoracki.
Mateusz Cierniak był na transferowej giełdzie rozchwytywany, ale od początku brał pod uwagę tak naprawdę tylko dwie opcje. Pierwsza zakładała kontynuowanie kariery w Unii Tarnów, a druga jazdę w PGE Ekstralidze. Ojciec zawodnika w rozmowie z WP SportoweFakty przyznał jednak, że jego syn chciał startować jak najbliżej domu, żeby jak najlepiej pogodzić jazdę na żużlu z nauką. Dzięki temu tata Mirosław będzie mógł także bez przeszkód współpracować z tarnowskim środowiskiem żużlowym. Oczywiście, to wcale nie oznacza, że oferta Motoru była dużo niższa. Gdyby tak było, to na pewno nie doszłoby do podpisania umowy.
Zobacz także: Antonio Lindbaeck mówi "dość"
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło