- Mogę potwierdzić, że w zeszłym tygodniu przedstawiliśmy zawodnikowi uzupełniony zarzut - mówi nam Michał Rynkowski, Dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej.
Teraz Maksym Drabik ma zająć stanowisko w sprawie zarzutu. Dodajmy, że POLADA wnioskuje o maksymalny wymiar kary, czyli o cztery lata zawieszenia. - Zawodnik może od razu zaakceptować karę. To jednak najmniej prawdopodobna opcja. Drugi scenariusz zakłada przeprowadzenie rozprawy. Jest też możliwe zawarcie ugody pomiędzy nami a żużlowcem. Niczego nie można w tej chwili wykluczyć - podkreśla Rynkowski.
Na ten moment trudno przewidzieć, w którą stronę będzie zmierzać sprawa, ale bardzo prawdopodobny jest scenariusz drugi, czyli przeprowadzenie rozprawy. - Termin byłby wyznaczony po udzieleniu odpowiedzi przez zawodnika. Teoretycznie jest szansa, żeby wydarzyło się to nawet w tym roku. Będzie to jednak dość trudne, bo niebawem wchodzimy w okres świąteczny. Poza tym na grudzień zostało już wyznaczonych sporo terminów rozpraw - przyznaje Rynkowski.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
- Najbardziej realny termin rozprawy to zatem styczeń. Kiedy poznamy werdykt? Trudno powiedzieć. To zależy, bo jeśli zawodnik będzie z niego niezadowolony, to może odwołać do drugiej instancji, a później do Trybunału Arbitrażowego przy PKOL. Wszystko może zatem jeszcze potrwać. Warto jednak dodać, że żużlowiec został już zawieszony i to zawieszenie liczy się na poczet ewentualnej kary - podsumowuje Dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej.
Przypomnijmy, że problemy Maksyma Drabika rozpoczęły się we wrześniu 2019 roku przy okazji występu zawodnika w pierwszym meczu finałowym PGE Ekstraligi z Fogo Unią Leszno. Żużlowiec wziął wtedy udział w kontroli antydopingowej i przyznał się do zastosowania infuzji dożylnej. Drabik nie przyjął wprawdzie żadnych zakazanych substancji, ale przekroczył dozwolony limit wlewu witaminowego.
Zobacz także:
Andreas Jonsson: W Lublinie igrałem z ogniem
Mikkel Michelsen: Myślę o polskim obywatelstwie