Dobrze chociaż nierówno - podsumowanie rundy zasadniczej w wykonaniu Marmy-Hadykówki Rzeszów

14 meczów, 8 zwycięstw, 6 porażek, 21 punktów meczowych (w tym 5 bonusów), bilans małych punktów +10 i drugie miejsce w tabeli to w skrócie najważniejsze statystyki osiągnięć drużyny Marmy-Hadykówki Rzeszów po rundzie zasadniczej rozgrywek I ligi. Wynik ten jest bardzo dobry, jeśli weźmie się pod uwagę przedsezonowe perturbacje w rzeszowskim klubie.

W tym artykule dowiesz się o:

Plan minimum postawiony na starcie tegorocznego sezonu przed drużyną Marmy-Hadykówki Rzeszów, czyli spokojne utrzymanie się drużyny w I lidze został zrealizowany bez trudu. Minimalistów w Rzeszowie było jednak niewielu. Większość widziała ekipę z Żurawiem na plastronie bijącą się o najwyższe laury na pierwszoligowym froncie i trzeba przyznać, że zgodnie z tymi oczekiwaniami rzeszowianie zajęli bardzo dobra drugą pozycję na zakończenie rundy zasadniczej. Jest to praktycznie maksimum tego, co mogli osiągnąć. Pierwsze miejsce i fotel lidera już przed sezonem było zarezerwowane dla żużlowców tarnowskiej Unii którzy z roli faworyta wywiązali się w sposób niemalże wzorowy. Pozostałym drużynom pozostała co najwyżej walka o drugie miejsce i ono właśnie przypadło w udziale rzeszowianom. Jest to dobra pozycja wyjściowa, jeśli myśli się o włączeniu się do walki o awans do ekstraligi.

Zaczęło się od niewysokiej wygranej na własnym torze z zespołem Intaru Ostrów Wielkopolski 48:42. Drużyna ostrowska przed sezonem była uważana za jednego z kandydatów do awansu dlatego zwycięstwo przyjęto w Rzeszowie z zadowoleniem, choć ze względu na jego rozmiary bez entuzjazmu. Kolejne mecze to minimalna porażka w Rybniku z RKM-em 48:44 i zwycięstwo na własnym torze nad zespołem GTŻ Grudziądz 50:40.

Niejako z rozpędu przyszło zwycięstwo w Poznaniu nad tamtejszym PSŻ Poznań i wydawało się, że rzeszowianie będą rządzić i dzielić w lidze. Na ziemię sprowadzili żużlowców z nad Wisłoka, żużlowcy Lokomotivu Daugavpils w przełożonym meczu z IV kolejki. Łotysze rozgromili rzeszowian 28:63 i nastąpiła konsternacja, jak można było przegrać tak wysoko. Kolejny wyjazd do Gniezna i kolejna wysoka przegrana na twardym torze, tym razem 35:55, zaczęło się okazywać, że w I lidze wcale nie jest tak łatwo. Przed rundą rewanżową nastąpiła pełna mobilizacja zespołu. Przyniosło to zamierzony efekt. Po zwycięstwie i odrobieniu strat z Gniezna (56:34) rzeszowianie zaczęli odzyskiwać wiarę we własne możliwości. Wygrana 55:37 nad PSŻ Poznań była niejako zaplanowana, ale już odrobienie strat z Daugavpils (64:28) przeszła najśmielsze oczekiwania, to był po prostu majstersztyk. Po kilkakrotnym przekładaniu, doszło wreszcie do długo oczekiwanych derbów z Unią Tarnów. Jeśli na mecze te nad Wisłokiem długo czekano, to po ich zakończeniu chciano o nich jak najszybciej zapomnieć. Przegrana u siebie 38:55 i na wyjeździe 34:57 chluby rzeszowianom na pewno nie przyniosły, zwłaszcza że rywale przystąpili do nich osłabieni brakiem Sebastiana Ułamka.

Kolejny mecz i znowu wysoka przegrana, tym razem ze słabym w tym sezonie GTŻ Grudziądz 35:55. Zespołowi aspirującemu do najwyższych lokat nie przystoi przegrywać w takich rozmiarach i takim stylu, nawet jeśli jest to mecz wyjazdowy. Końcówka rundy to łatwiejsze mecze i pewne wygrane, najpierw na własnym torze z RKM-em Rybnik 55:38, a następnie na wyjeździe z rozbitym psychicznie i kadrowo Intarem Ostrów Wielkopolski 53:40.

Indywidualnie na najwyższe noty w drużynie zasłużył Dawid Lampart - Od początku sezonu Dawid prezentuje równą wysoką formę. Z każdym kolejnym meczem jedzie lepiej, potrzebuje on spokojnego podejścia a zarówno klub jak i reprezentacja może mieć z niego pociechę twierdzi trener Dariusz Śledź. Najlepsze mecze w jego wykonaniu to potyczki u siebie z Daugavpils, w którym zdobył płatny komplet i z Poznaniem w którym prawdopodobnego kompletu pozbawił go defekt na starcie do jednego z wyścigów. Dawid stał się jednym z liderów drużyny, regularnie zdobywając dwucyfrowe zdobycze w meczach ligowych. Najwyższą średnią w drużynie legitymuje się weteran drużyny Szwed Mikael Max. Po niezbyt udanym ubiegłym sezonie w drużynie Atlasu Wrocław, gdzie za dużo nie pojeździł, w bieżącym sezonie jeździ regularnie będąc w miarę pewnym punktem drużyny. Jego występy nie są może rewelacyjne, ale na jego zdobycz punktową w granicach 10 punktów z reguły można liczyć. Niezbyt udany początek sezonu miał Dawid Stachyra. Jego występy zarówno w lidze angielskiej jak i polskiej często kończyły się upadkami bądź zerami na koncie. Dawid Stachyra to jednak twardy charakter, co na pewno ma we krwi i po słabszym początku, od połowy sezonu zaczął jeździć już na niezłym poziomie stając się jednym z lepiej punktujących zawodników. W przeciwieństwie do Stachyry, dobry początek sezonu miał kapitan rzeszowskich Żurawi - Maciej Kuciapa, z czasem uszło z niego powietrze i jeździł w kratkę, dobre występy przeplatając bardzo słabymi. Jak sam twierdzi tych drugich było zdecydowanie za dużo. Podobną formę prezentował też kolejny z wychowanków Paweł Miesiąc. Największy walczak wśród rzeszowian nie uznawał straconych pozycji, jednak po przegranych startach nie zawsze był w stanie wyprzedzać swoich przeciwników i zdobywać punkty dla drużyny. Kolejny z obcokrajowców Lukas Dryml dobrze prezentował się tylko wtedy, gdy miał coś pod kołem. Na twardych torach praktycznie nie istniał, gdy było trochę przyczepnie pokazywał niezłą jazdę, jednak zawodnik tej klasy powinien jechać na każdym torze. Bardzo ambitny Cameron Woodward starał się jechać jak najlepiej, ale czasami sprzęt a czasami jeszcze nie te umiejętności nie pozwoliły mu na stałe zadomowić się w składzie. Charlie Gjedde dobrze wszedł w sezon, po rewelacyjnym występie na torze w Rybniku wszyscy liczyli na jego dobrą postawę, z czasem rozmieniał się on jednak na drobne. W tym sezonie nie ujrzymy go już na torze ze wzgl. na problemy zdrowotne jakie mu doskwierały. Drugi z braci Drymlów - Ales nie przekonał do siebie Dariusza Śledzia - W jego jeździe brakowało błysku i Ales musi poczekać na swoją szansę, bo inni zawodnicy w drużynie są od niego po prostu aktualnie lepsi - twierdzi trener rzeszowian. Drugi z młodzieżowców Mateusz Szostek jeździ tylko w jednym biegu podczas meczu, dlatego trudno go oceniać, wydaje się jednak, że Mateusz nie poczynił spodziewanych postępów. W tym sezonie licencję "Ż" zdobył młodzieżowiec Łukasz Kret. Nie miał on okazji wystartować w lidze, ale w zawodach młodzieżowych jeździ coraz pewniej i należy mu życzyć aby się dalej rozwijał.

Oto co na temat postawy rzeszowskiej drużyny w rundzie zasadniczej powiedział jej kierownik Jacek Ziółkowski:

- Drugie miejsce jest na pewno bardzo dobre. Poza Unią Tarnów, która dysponuje składem w zasadzie na ekstraligę i jest poza zasięgiem pozostałych drużyn osiągnęliśmy to, co mogliśmy maksymalnie osiągnąć, czyli drugie miejsce. Od pozostałych drużyn, z którymi rywalizowaliśmy byliśmy w bezpośrednich pojedynkach lepsi. Nasz drużyna jechała bardzo nierówno, na swoim torze jechaliśmy bardzo dobrze, natomiast bardzo bolą wyjazdowe porażki w Daugavpils, Gnieźnie i Grudziądzu, mecze te przegraliśmy za wysoko. Osobny temat to mecze z Unią Tarnów, ale oni jak na razie są poza zasięgiem. Należy pamiętać, że skład był budowany bardzo późno, gdy inne drużyny miały już prawie skompletowane składy. Pierwsze założenia były bardzo ostrożne, mieliśmy się spokojnie utrzymać w lidze. Cel ten już osiągnęliśmy, będąc na drugim miejscu, które jest dobrą pozycją wyjściową, nie wypada nam nic innego jak tylko powalczyć o finał, a jeśli to się uda to o ekstraligę. W naszej drużynie należałoby wyróżnić Dawida Lamparta, który ma bardzo dobry sezon. Od połowy rozgrywek bardzo dobrze jedzie również Dawid Stachyra. Pozostali zawodnicy jeździli w kratkę. Najbardziej zawiódł nas Charlie Gjedde, ale jego nie ujrzymy już w tym sezonie - zakończył Jacek Ziółkowski.

Źródło artykułu: