Na początku miesiąca, pomimo pojawiających się coraz częściej informacji o kolejnych przypadkach zakażeń koronawirusem w Polsce i Europie, nic jeszcze nie wskazywało na to, co wydarzyło się później. Kluby i żużlowcy przygotowywali się normalnie do sezonu, a spora część zdążyła wyjechać na tor w 2020 roku. Pierwsze treningi w Polsce odbyły się w Rawiczu i w Opolu, a na torach, dzięki uprzejmości klubów, pojawiło się liczne grono zawodników spragnionych żużla. Galerię ze zdjęciami z Rawicza można obejrzeć TUTAJ.
Niestety, już kilka dni później zaczęły pojawiać się pierwsze złe informacje dla żużla. Najpierw Premier Mateusz Morawiecki odwołał wszystkie imprezy masowe, następnie GKSŻ zakazał organizacji sparingów, a chwilę później zabronił również treningów. Zaraz po tym wydano kolejny komunikat, w którym oficjalnie poinformowano o przełożeniu meczów 1. kolejki 1. i 2. ligi. W kolejnych dniach, w sposób wręcz lawinowy zaczęto odwoływać i przekładać niemal wszystkie zawody, w tym rozgrywki ligowe oraz turnieje indywidualne. Pod koniec marca dowiedzieliśmy się także, że w kwietniu żużla w Polsce również nie będzie.
Kibicom, jak i zawodnikom coraz bardziej zaczynało brakować "czarnego sportu". Wszyscy próbowaliśmy odnaleźć się w nowej rzeczywistości, a lekiem na to miały być wirtualne mecze, które zaczęto organizować. Głównym problemem był jednak brak dobrej gry żużlowej, która dałaby możliwość rozgrywania takich spotkań. W większości przypadków postawiono więc na portale społecznościowe, a o wynikach mieli decydować kibice. Przykładem takiej zabawy są, chociażby "Mecze Tytanów" organizowane przez PGE Ekstraligę. Bardziej szczegółowo na temat tych meczów pisaliśmy TUTAJ.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
Na koniec miesiąca dotarła do nas informacja o zakażeniu się koronawirusem przez Nickiego Pedersena. "Zacząłem kaszleć, a potem bolała mnie głowa. Czułem zmęczenie, moje ciało było obolałe. Później miałem biegunkę i przez kilka dni wysoką gorączkę" - napisał na swoim profilu społecznościowym Duńczyk. Był to jeden z pierwszych przypadków zarażania się wirusem w środowisku żużlowym, jednocześnie pokazujący, że świat żużla również jest narażony na takie niebezpieczeństwo. Był to także sygnał, że w najbliższym czasie nie będziemy mogli liczyć na powrót zawodów żużlowych. Więcej na ten temat można sobie przypomnieć TUTAJ.
[b]Zobacz także:
Żużel. Podsumowanie 20-lecia klubów. W Ostrowie czas wzlotów i upadków. Trwa budowanie marki
Żużel. Kolejarz Rawicz w liczbach. Efektowna seria w meczach domowych[/b]