Wielkim zaskoczeniem minionych rozgrywek była zwłaszcza postawa Jaimona Lidsey'a. Młody Australijczyk przebojem wdarł się do podstawowego składu Fogo Unii Leszno, przez co kibice nie mogli narzekać na oddanie Jarosława Hampela i wypożyczenie do niższej ligi Brady'ego Kurtza. Lidsey od dłuższego czasu zapowiadał się na dobrego zawodnika, lecz kto przed sezonem mógł przypuszczać, że wywalczy miejsce w drużynie i stanie się jej tak pewnym punktem? Świetna dyspozycja pozwoliła mu przekonać działaczy i sztab szkoleniowy, aby postawić na niego także w przyszłym roku.
- Jaimon już sezon wcześniej wystąpił kilka razy w barwach Unii, spisując się bardzo dobrze. Ten rok tylko potwierdził, że jest to znakomity zawodnik, który do dobrych występów w elicie dołożył tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów, więc to o czymś świadczy. Do tego cały czas startował pod numerem seniorskim, czyli nie miał ułatwionego zadania jak np. nasi juniorzy, a mimo to świetnie sobie poradził - twierdzi Wojciech Dankiewicz, były mechanik i menedżer, a obecnie ekspert.
Rewelacyjny sezon odjechał również kolejny z młodych australijskich żużlowców Jack Holder, który w zasadzie uratował sezon Moje Bermudy Stali Gorzów. - Można powiedzieć, że Holder i Lidsey weszli w tym roku do elity, wyważając drzwi razem z futryną. Jack zawojował PGE Ekstraligę i wyciągnął za uszy gorzowską Stal, która miała spore problemy - mówi.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
Wydaje się, że w przyszłym roku większa presja będzie spoczywać na zawodniku eWinner Apatora Toruń, który przymierzany jest do roli lidera, a wszyscy w klubie liczą na powtórzenie przez niego tak dobrych wyników jak w tym roku. Jaimon Lidsey ma ten komfort, że jest w drużynie pełnej gwiazd i to nie na nim spoczywa największa odpowiedzialność za wynik zespołu.
Młodszy z braci Holderów radził sobie kapitalnie w barwach Stali, jednak w Gorzowie nikt nie miał w stosunku do niego wygórowanych oczekiwań. Czy dodatkowa presja nie przeszkodzi mu w przyszłorocznych rozgrywkach? Nie jest to w końcu jeszcze aż tak doświadczony zawodnik.
- Jack Holder w 2019 roku był wystawiany na pozycji jokera pod numerem 8. Wtedy próbowano nim łatać dziury. Taki był plan, aczkolwiek to nie wypaliło. W tym roku był to jednak całkowicie inny zawodnik, który udźwignął już spory ciężar. W elicie i 1. Lidze trafiał na klasowych żużlowców i na obu frontach radził sobie świetnie. Oczywiście, presja na nim będzie większa niż na Lidsey'u, bowiem skład torunian jest słabszy niż Unii. W stosunku do Jacka oczekiwania będą duże, każdy będzie chciał, aby był liderem. Myślę jednak, że sobie poradzi - mówi nasz ekspert.
- Generalnie Jaimon ma świetną opiekę, ponieważ przez prezesa Piotra Rusieckiego jest traktowany niemal jak syn. To daje mu duży komfort pracy i jest dodatkowym elementem działającym na jego korzyść - dodaje Dankiewicz.
Każdy fan czarnego sportu z ciekawością będzie obserwować występy dwóch młodych australijskich zawodników, którzy dali sygnał, że chcą wejść do ścisłej czołówki PGE Ekstraligi. Czy po minionych, bardzo udanych rozgrywkach, Lidsey i Holder rozwiną się na tyle, aby faktycznie do niej zawitać i pozostać w niej na dłużej?
- Myślę, że w ich przypadku będziemy mieli do czynienia z progresem. To zawodnicy młodego pokolenia, którzy z pewnością nie powiedzieli ostatniego słowa. Sądzę, że w przyszłym roku rozwiną się i nie zaliczą żadnej wpadki. Stawiam, że obaj będą brylować, ponieważ niejednokrotnie pokazali, że potrafią jechać na znakomitym poziomie - kończy Wojciech Dankiewicz.
Zobacz także: Żużel. Rafał Dobrucki ogłosił nominacje do żużlowej reprezentacji Polski. Są wielkie powroty
Zobacz także: Żużel. Na których torach było najwięcej walki? Oto ranking!