Gdyby rok temu ktoś powiedział, że Robert Lambert w świetnym stylu wygra cykl TAURON SEC i będzie liderem swojej drużyny w PGE Ekstralidze, raczej mało kto wziąłby te słowa na poważnie. Zresztą nie bez powodu. Zawodnik urodzony w Norwich w sezonie 2019 zaliczył bowiem zderzenie z elitą i po prostu rozczarował, uzyskując średnią 1,227 pkt/bieg. Nie zachwycił również w Grand Prix, łącznie zdobywając 39 punktów w 8 turniejach.
Bez większych oporów pożegnał się z nim Motor Lublin, w którym rozwinął skrzydła, a on sam zaczął zastanawiać się nad powrotem na niższy szczebel rozgrywek. Ostatecznie jednak udało znaleźć się mu pracodawcę w najlepszej lidze świata. Żałować mogli i w Lublinie, i w Zielonej Górze, ponieważ Falubaz rozważał zakontraktowanie Lamberta, aczkolwiek zrezygnował z tego pomysłu, stawiając na bardziej doświadczonego Antonio Lindbaecka.
Tegoroczne występy Brytyjczyka nie raz były zachwycające. Dysponował świetną szybkością i był niezwykle waleczny. Ciężko sobie wyobrazić, jak fatalnie wyglądałyby wyniki spotkań ROW-u Rybnik, gdyby nie jego postawa. "Rekiny" i tak miały wielkie problemy i nie zdobywały punktów, aczkolwiek Lambert był jedynym, który nie zawiódł. Właściwie zrobił więcej niż od niego oczekiwano.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
Mimo wszystko największym sukcesem i potwierdzeniem drzemiącego w nim potencjału były Indywidualne Mistrzostwa Europy. Brytyjski talent zdobył tytuł w bardzo dobrym stylu, będąc lepszym od takich zawodników jak Leon Madsen, Grigorij Łaguta czy Mikkel Michelsen. Imponujące było zwłaszcza to, jak udźwignął presję podczas ostatniej rundy SEC w Toruniu.
W sporcie rzecz jasna nic nie jest pewne, jednak to cechuje najlepszych. A Lambert z pewnością chce należeć do ścisłej światowej czołówki. Szansę będzie mieć już w przyszłym roku, bowiem po zdobyciu IME uzyskał przepustkę do cyklu Grand Prix. Teraz może przygotowywać się do sezonu z czystą głową, napędzony ostatnimi sukcesami, wiedząc, że czekają go starty wśród najlepszych. W 2019 roku w SGP pojawił się z doskoku, więc tamte przeciętne występy może potraktować jako cenne lekcje.
Uczciwie trzeba natomiast przyznać, że po zdobyciu tytułu Brytyjczyk zaczął spisywać się nieco słabiej. W każdym razie i tak potrafił skutecznie walczyć w PGE Ekstralidze, gdzie na koniec rozgrywek mógł pochwalić się średnią 1,838 pkt/bieg. Ze względu na spadek ROW-u Rybnik stał się łakomym kąskiem na rynku transferowym, a wprowadzenie przepisu o obowiązkowym zawodniku do 24. roku życia sprawiło, że zainteresowanie wzrosło jeszcze bardziej.
Roberta Lamberta chciały niemal wszystkie kluby ekstraligi. Jego wybór ostatecznie padł na eWinner Apator Toruń. Wydaje się, że podjął on dobrą decyzję, bowiem w Toruniu powinien być ważnym punktem drużyny. Planem Brytyjczyka na przyszły rok z pewnością będzie zdobywanie średnio dwóch punktów na bieg, wejście na jeszcze wyższy poziom i stabilna forma.
Jest zawodnikiem ambitnym i walecznym, więc tak naprawdę możemy spodziewać się po nim wszystkiego. W sezonie 2020 zaskoczył wszystkich, będąc jednym z bohaterów tegorocznych zmagań na żużlowych torach. Kto wie, być może w przyszłym roku sprawi jeszcze większą niespodziankę?
Zobacz także: Żużel. Anita Mazur marzy o F1 i Rajdzie Dakar. Mówi o zauroczeniu żużlem i propozycji ślubu z Czugunowem [WYWIAD]
Zobacz także: Żużel. Czy Adrian Miedziński przebije się do składu Apatora?