Żużel. Mecz, który przeszedł do historii. Szalona akcja dająca upragniony awans

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rinat Mardanszyn
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Rinat Mardanszyn

- Ten awans dedykujemy Rifowi Saitgariejewowi - mówił Arkadiusz Matuszak. Zaledwie rok po tragicznej śmierci Rosjanina, Iskra awansowała do rozgrywek I ligi. Stało się to w niezwykłych okolicznościach.

6 czerwca 1996 roku, w 5. biegu meczu Iskra Ostrów - Unia Leszno, doszło do koszmarnego wypadku, wskutek którego po 12-dniowej walce o życie zmarł Rif Saitgariejew.

Przed śmiercią zapoznał swojego rodaka, Rinata Mardanszyna, z braćmi Garcarkami z Ociąża. Sponsorowali oni obu Rosjan. Dodajmy, że w tamtym feralnym sezonie Mardanszyn ścigał się w barwach Śląska Świętochłowice, a w kolejnym roku był już zawodnikiem ostrowskiej Iskry.

- Pojawił się jako ten, który miał zapełnić pustkę i smutek po wielkiej stracie. Miał być liderem, którego Ostrów potrzebował, tym bardziej patrząc na jego bardzo dobrą jazdę w barwach Unii Tarnów i Śląska Świętochłowice. Miało mu to zjednać kibiców, a drużynie pomóc w osiągnięciu celu, którego nie udało się zrealizować z Rifem - opowiadał nam w 2019 roku Andrzej Mizera, były menadżer ŻKS Ostrovia.

ZOBACZ WIDEO Matej Zagar gościem "Żużlowej Rozmowy". Obejrzyj cały odcinek!

W 1997 roku wystąpił w szesnastu meczach, w których sześciokrotnie kończył rywalizację bez porażki. Tylko raz natomiast nie zdobył "dwucyfrówki". W wyjazdowym meczu w Grudziądzu zapisał przy swoim nazwisku 9 punktów z bonusem. Miało to przełożenie na formę Iskry, która wraz z Wybrzeżem Gdańsk walczyła o awans do żużlowej elity. Wszystko miała rozstrzygnąć dopiero ostatnia kolejka.

Gdańszczanie gładko przegrali jednak z pewnym awansu GKM-em 33:57 i musieli trzymać kciuki za RKM. Rybniczanie mierzyli się bowiem z Iskrą. Remis bądź wygrana dawała awans ostrowianom. Triumf RKM-u premiowałby ekipę z Grudziądza. Na stadionie przy ul. Gliwickiej pojawiły się tysiące ostrowian oczekujących powtórki sukcesu z 1988 roku, kiedy Ostrovia weszła do I ligi.

"I choć jechali [rybniczanie] o przysłowiową pietruszkę, to kilku żużlowców sprawiało wrażenie jakby był to mecz o mistrzostwo świata" - wspominali autorzy książki "Jak Syzyf, czyli 80 lat sportu żużlowego w Ostrowie Wielkopolskim".

"Zaznaczmy, że nie wszyscy walczyli z takim zębem, czemu w pomeczowych wypowiedziach dał wyraz trener RKM-u Jan Nowak, krytykując przede wszystkim Mirosława Korbela" - czytamy dalej.

- Mecz ten stanowił "języczek u wagi". Był bacznie śledzony przez innych kandydatów do awansu, a nieoficjalnie mówiło się o dodatkowym zmotywowaniu zawodników RKM-u przez inne kluby, które miały nadzieje na awans. Plotkowało się o wsparciu sprzętowym i finansowym. Iskra jechała do Rybnika po awans, ale ze świadomością piekielnie trudnego zadania, jakie ją czekało. Za zespołem pojechało do Rybnika kilka tysięcy kibiców wierzących w zwycięstwo - wspominał Andrzej Mizera.

Spotkanie toczyło się niemal cios za cios. Przed ostatnim wyścigiem było 43:41 dla gości, co oznaczało, że przyjezdni potrzebują minimum dwóch punktów do awansu. Po starcie wyścig układał się na 5:1 dla pary Sosna-Skupień. Wypełniony po brzegi sektor ostrowskich kibiców zamarł. Za plecami rywali dwoił się jednak i troił Mardanszyn.

Wreszcie Rosjanin przeprowadził atak, o którym w Ostrowie mówiło się przez lata. Mardanszyn rozdzielił parę gospodarzy, dając Iskrze upragniony awans. - Zamknąłem oczy i wjechałem między dwójkę rywali - komentował wtedy.

- Ten awans dedykujemy Rifowi Saitgariejewowi - mówił podczas świętowania w klubowym warsztacie kapitan Iskry, Arkadiusz Matuszak.

Ale nie tylko Mardanszyn spisywał się tego dnia bardzo dobrze. Kapitalne spotkanie odjechał junior Przemysław Tajchert, zdobywając 10 punktów. 9 "oczek" zgromadził Marek Latosi, a z dobrej strony pokazał się Tomasz Jędrzejak.

Iskra awansowała i... powtórzyła historię Ostrovii z 1989 roku. Drużyna spadła z hukiem, wygrywając zaledwie jedno spotkanie i mając koszmarny bilans małych punktów (-417). Liderem zespołu był Mark Loram, który jednak pojechał w tylko siedmiu meczach. Nieudane okazały się transfery Janusza Ślączki (1,200 pkt/bieg), Jana Krzystyniaka (0,947) i Waldemara Szuby (0,778). Niedługo później Iskra zaczęła chylić się ku upadkowi i po sezonie 2002 zniknęła z żużlowej mapy.

RKM Rybnik - 45:
9. Eugeniusz Sosna - 10 (3,3,3,0,1)
10. Mirosław Korbel - 0 (0,0)
11. Eugeniusz Skupień - 17 (3,3,3,2,3,3)
12. Bogusław Ficner - 0 (0)
13. Dariusz Fliegert - 1+1 (0,1*,0)
14. Wojciech Węgrzyn - 6+1 (1,1,d,3,1*)
15. Marcin Furgoł - 2 (1,1,0)
16. Antoni Skupień - 9+2 (2,2*,1,2*,2)

Iskra Ostrów - 45:
1. Arkadiusz Matuszak - 3+1 (1*,d,1,1)
2. Piotr Kociemba - 2 (2,0)
3. Marek Latosi - 9+2 (1*,2,2,1*,3)
4. Przemysław Brucheiser - 5+1 (2,2,1*,0)
5. Rinat Mardanszyn - 11+1 (2*,3,1,3,2)
6. Przemysław Tajchert - 10+1 (3,2,3,2*,0)
7. Tomasz Jędrzejak - 5 (0,3,2)
8. Dariusz Łowicki - 0 (0)

Czytaj także:
Był idolem gdańskich kibiców. Jego kariera mogła się rozwinąć dużo mocniej
Legenda znów na torze. Były mistrz świata trenował w Bakersfield

Komentarze (5)
avatar
Wasylczuk
27.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
@MarekGorzów: Zamknij się prowokatorze.Przestań się podszywać pod kibica Stali.Wszyscy wiedzą,że nie jesteś z Gorzowa nędzny prowokatorze 
avatar
sks
26.01.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
"Przed ostatnim wyścigiem było 43:41 dla gospodarzy, co oznaczało, że przyjezdni potrzebują minimum dwóch punktów do awansu" ? ? ? Niby mały błąd ale jak istotny. Dopiero na koniec połapałem si Czytaj całość
avatar
Sebastian1978
25.01.2021
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
"Przed ostatnim wyścigiem było 43:41 dla gospodarzy, co oznaczało, że przyjezdni potrzebują minimum dwóch punktów do awansu"......chyba bylo 43:41 ale dla przyjezdnych.... 
avatar
MarekGorzów
25.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Fajne czasy Iskry. Napiszcie też o wielkich meczach mojej Staleczki, uwielbiam takie publikacje