Żużel. Zawodnik Unii Tarnów chwali sobie współpracę z Adrianem Gomólskim

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Kim Nilsson na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Kim Nilsson na prowadzeniu

Kim Nilsson w sezonie 2020 bronił barw Unii Tarnów, z którą związał się również na kolejny rok i ma być zawodnikiem rezerwowym. W poprzednich rozgrywkach eWinner 1. ligi w parku maszyn towarzyszył mu były zawodnik, wychowanek Startu Gniezno.

Mowa tutaj o Adrianie Gomólskim, dla którego ostatnim oficjalnym klubem w Polsce była krakowska Wanda. W niej miał startować w sezonie 2019, jednak przy ogromnych kłopotach tego ośrodka, ani razu nie pojawił się na torze. Właśnie w tym roku jako mechanik współpracował z młodym Szwedem, Alexandrem Woentinem.

W sezonie 2020 z powodu pandemii koronawirusa Gomólski nie podjął angażu w Szwecji, jednak ponownie związał się z zawodnikiem z tego kraju i został mechanikiem właśnie Kima Nilssona. Czy Szwed dobrze ocenia tę współpracę i wszystko przebiegało w porządku?

- Tak sądzę (śmiech). Wcześniej znaliśmy się już całkiem dobrze, jednak gdy zaczynasz z kimś pracować, zbliżasz się do niego. Myślę, że tak właśnie było. Mamy podobne osobowości, szanujemy się wzajemnie i doceniamy w życiu te same wartości. Sądzę, że przy współpracy to istotne. Dobrze było poznać go jeszcze lepiej. Myślę, że tworzyliśmy niezły team. Oczywiście był to dziwny sezon. Musieliśmy tak naprawdę wskoczyć w niego "z marszu", prosto na zawody, a planowaliśmy to zrobić wcześniej, spokojniej. Chcieliśmy razem odbyć przed sezonem więcej treningów. Początkowo było przez to trochę nerwów, jednak myślę, że finalnie działało to właściwie - mówi na temat współpracy z Adrianem Gomólskim.

ZOBACZ WIDEO Anders Thomsen gościem "Żużlowej Rozmowy". Obejrzyj cały odcinek!

Biorąc pod uwagę założenia na sezon 2021, jego współpraca z byłym zawodnikiem zostanie zawieszona. W obecnej sytuacji epidemicznej nie byłaby ona możliwa również w Kraju Trzech Koron.

- W Szwecji robię wszystko sam (śmiech). Tak to mniej więcej wygląda - razem z tatą ogarniamy wszystko. Sądzę, że Adrian nie jest zainteresowany pracą w więcej niż jednej lidze. On pracuje w Polsce, ma tam stałą posadę. Odpowiadała mu zatem współpraca ze mną głównie w weekendy. Myślę, że był zadowolony z tej sytuacji. Mógł dodatkowo spędzić sporo czasu ze swoją rodziną i bliskimi w kraju. Dlatego dla niego taki układ był dobry - dodaje Nilsson.

W roku 2019 karierę zakończył Andreas Jonsson, a ubiegłej jesieni to samo zrobili Antonio Lindbaeck i Jonas Davidsson. Na wysokim poziomie startuje już tylko Fredrik Lindgren. Czy Nilsson widzi szansę na rozwój szwedzkiego speedwaya w przyszłości?

- Trudno ocenić. Wielu z nas nie jest już młodymi zawodnikami. Niektórzy, tak jak ja, czy kilku w podobnym wieku, nadal naciskamy, aby osiągnąć wysoki poziom. Na to nie jest za późno. Sądzę, że mamy zawodników - juniorów lub tych, którzy niedawno skończyli wiek młodzieżowy - oni są nadal młodzi i mają sporo potencjału. Nie powiedziałbym, że jest ich wielu, jednak mamy kilku, którzy z pewnością mają szansę osiągnąć coś dobrego w tym sporcie.

Szwed bardzo dobrze ocenia jednego z młodych rodaków, z którym jeździł dla Masarny Avesta w ubiegłorocznych rozgrywkach Bauhaus-Ligan.

- W sezonie 2020 startowałem z Philipem Hellströmem-Bängsem. To naprawdę młody, lokalny zawodnik z Avesty. Cały czas, krok po kroku idzie do przodu i nadal się uczy. Sądzę, że speedway jest sportem, w którym jeśli nie jest się jedynym w swoim rodzaju, bardzo liczy się doświadczenie, aby osiągnąć wysoki poziom. Myślę, że w dzisiejszych czasach ciężko jest wejść do tego sportu w naprawdę młodym wieku, występować i być najlepszym na świecie. Jeśli to się dzieje, wówczas można spaść z tego szczytu. Gdy masz więcej doświadczenia, możesz zostać bardziej wyrównanym zawodnikiem, cały czas na tym samym poziomie. Sądzę, że jest ono w żużlu bardzo istotne - kończy Kim Nilsson.

Czytaj także:
Były klub ma dług wobec Kima Nilssona, jednak on wierzy w ich plan naprawczy
Bogata druga klasa rozgrywkowa. Start trzykrotnego mistrza świata i dwa razy więcej drużyn niż w elicie

Komentarze (0)