Reprezentant Polski zginął w skandalicznych okolicznościach. Ta sprawa wciąż budzi niedowierzanie i złość

YouTube / raniszewski.com.pl / Na zdjęciu: moment upadku Zbigniewa Raniszewskiego
YouTube / raniszewski.com.pl / Na zdjęciu: moment upadku Zbigniewa Raniszewskiego

Zbigniew Raniszewski to wybitna postać w historii polskiego żużla. Na jego koncie były spore sukcesy. Torunianin doskonale panował nad motocyklem. Pewnego dnia jednak nie miał możliwości obronić się przed upadkiem na tor. Był on opłakany w skutkach.

W latach 50-tych Zbigniew Raniszewski był jednym z najlepszych polskich żużlowców. Potwierdzają to jego indywidualne i drużynowe osiągnięcia. Dwukrotnie zdobył brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Polski (1951,1955). W lidze był mocnym punktem zarówno TKM Toruń, jak i Gwardii Bydgoszcz. Z tym drugim klubem wywalczył tytuł mistrzowski w 1955 roku.

Na całą karierę cieniem rzucił się jednak mecz międzypaństwowy z 1956 roku, w którym reprezentacja Polski rywalizowała z Austrią w Wiedniu. Te zawody w ogóle nie powinny dojść do skutku. Stadion "Prater" nie był odpowiednio przygotowany na rywalizację żużlowców. Na obiekcie nie było nawet band okalających tor. Nasi zawodnicy protestowali przed rozpoczęciem spotkania, ale presja publiczności i organizatorów była tak wielka, że meczu nie odwołano.

W niektórych miejscach na stadionie wokół toru znajdowały się betonowe schody prowadzące na trybuny. To właśnie uderzenie w schody okazało się późniejszą przyczyną śmierci Zbigniewa Raniszewskiego. Nasz zawodnik w piętnastym wyścigu nie miał szans, aby obronić się przed upadkiem.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Jaką rolę będzie pełnił Adrian Miedziński w składzie eWinner Apatora Toruń? Tomasz Bajerski komentuje

Okoliczności kraksy są znane dzięki filmikowi, który został opublikowany w Internecie. Warto przy tym dodać, że przez wiele lat rodzina tragicznie zmarłego żużlowca była okłamywana przez różne podmioty w sprawie wypadku. Sporo osób przedstawiało fałszywą wersję wydarzeń. Jednak pewnego dnia wnuk Zbigniewa Raniszewskiego natrafił w Internecie na wstrząsające nagranie, które pokazało całą prawdę (sporo materiałów w związku z tą sprawą rodzina publikuje na stronie raniszewski.com.pl).

Świadkowie zdarzenia w pomeczowych zeznaniach upierali się, że w kilku miejscach na torze od zewnętrznej strony były umiejscowione worki ze słomą. Wedle słów organizatorów zabezpieczenie zostało umiejscowione na wirażach oraz ich wybiegach, gdzie zachodziła obawa, że jeździec może być wyrzucony poza tor przez siłę odśrodkową.

Podczas meczu z Austrią kapitanem naszej reprezentacji był ś.p. Włodzimierz Szwendrowski. W 2012 roku udzielił on wywiadu Gazecie Wyborczej. Opisał on feralną kraksę w Wiedniu ze swojej perspektywy:

"Całą sytuację widziałem z parkingu, gdzie już było nerwowo po wcześniejszym upadku Andrzeja Krzesińskiego. Doszło do kontaktu między Raniszewskim i przeciwnikiem jadącym przed nim. Zbyszek po zetknięciu się z rywalem nie był w stanie zamknąć gazu. Odprostowało go, przymusowo stracił rytm jazdy, a potem doszło do kolizji z Sidlo. Następnie skulony Polak z całym impetem uderzył w betonowe schody. Obraz był wstrząsający. O wszystkim decydowały ułamki sekund i skończyło się, tak jak się skończyło. Nie było szans, aby się uchronić przed uderzeniem w beton, gdyż w tym miejscu nie było żadnej bandy".

Nagranie zawierające upadek Zbigniewa Raniszewskiego:

Po meczu Austriacy wyglądali na ludzi, którzy za nic mają życie człowieka. Tłumaczyli, że taki jest żużel i wypadki się zdarzają. Zmusili polskich żużlowców do dalszego kontynuowania tournee po Austrii, mimo że ci mieli prawo być wykończeni psychicznie.

Jeszcze większy ból czuła rodzina Zbigniewa Raniszewskiego. Trumna z jego ciałem została wysłana z Austrii pociągiem towarowym, lecz w Polsce znalazła się dopiero po długim czasie. Ponadto do rodziny nigdy nie dotarły pieniądze z odszkodowania, które miała gwarantować polisa ubezpieczeniowa. Była to kwota w wysokości 15 tys. szylingów. Wygląda na to, że już nikt nie poniesie odpowiedzialności za wydarzenia, które miały miejsce w Austrii. Mimo że od feralnego meczu w Wiedniu minie w tym roku już 65 lat, to do dziś budzi on wśród wielu kibiców niedowierzanie i złość.

Czytaj także:
Niemal zginęła w wypadku spowodowanym przez sportowca. Drugie życie Beaty
Wcześniej dokonał tego tylko Henrik Gustafsson. Zawodnik Unii chce być drugim w historii

Źródło artykułu: