Początek przygody z żużlem od 6. roku życia na mini torze? Dziś to nic szczególnego. Kariera Jakuba Jamroga rozpoczęła się diametralnie inaczej. Ze względu na późne zapisanie się do szkółki stracił sezony, w których właśnie ze względu na wiek zawodnicy mają większe szanse na jazdę. - Zdałem licencję dopiero w wieku 18 lat i to główny powód tego, że rozwijałem się później. Żużlem interesowałem się od najmłodszych lat, jednak zgodę od rodziców na zapisanie się do szkółki uzyskałem dopiero w wieku 16 lat - opisał sytuację Jakub Jamróg.
Tarnowianin nie był naturalnym talentem. Wszystko wypracował rzetelną pracą. - Miałem problemy ze zdaniem licencji. Nie stało się to za pierwszym razem, a kolejny egzamin był pół roku później. Dopiero miesiąc przed osiemnastymi urodzinami zdałem licencję i wszystko trwało wolno. Z racji tego, że później zaczynałem nie miałem też objeżdżenia takiego jak ci, co zaczynają na mini torze lub zaczynają jeździć wcześniej niż ja na dużym torze - zauważył żużlowiec Zdunek Wybrzeża Gdańsk w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Musiałem wszystkiego się uczyć będąc dorosłym człowiekiem. Do tego nie sprzyjał mi regulamin, dopiero gdy miałem 21 lat został wprowadzony przepis, że dwóch polskich zawodników może jechać jako junior. Przebicie się do składu było nierealne, zostały same imprezy młodzieżowe - dodał.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Tomasz Bajerski mówi co zrobić, żeby w Toruniu były lepsze widowiska. Komentuje też zmiany w procedurze startowej
Czy gdyby Jamróg zaczynał w wieku 13-14 lat, byłby teraz w zupełnie innym miejscu? - Możliwe, ale po co mam teraz to roztrząsać? Cieszę się z tego, że mimo późnego startu, doszedłem do poziomu, który może się zdawać optymalny. Oczywiście ja sam mam większe ambicje i liczę, że wejdę na wyższy poziom. Od samego początku kariery wiedziałem, że nie potoczy się to tak, że pstryknę palcem i od razu będę wygrywał. Nie jestem jedynym przykładem, że bez sukcesów młodzieżowych można wejść na wyższy poziom już jako senior - stwierdził zawodnik.
W innych państwach zdarzają się zawodnicy, którzy rozpoczynają karierę w późnym wieku. Idealnym przykładem jest tu Craig Cook - urodzony w 1987 roku zawodnik rozpoczął starty na żużlu w 2008 roku. W Polsce takich przykładów jest diametralnie mniej. Obecnie nie ma żużlowca z pokolenia Jamroga, który zaczynałby tak późno i doszedłby do PGE Ekstraligi. - Z przeszłości podobnym przykładem jest choćby Stanisław Burza z mojego tarnowskiego podwórka, który zapisał się do szkółki w wieku 18 lat - zauważył Jakub Jamróg.
Przykład tarnowianina, który ma być jednym z liderów Zdunek Wybrzeża Gdańsk pokazuje, że na karierę żużlowca nigdy za późno. - Na pewno mogę zachęcić do zapisu do szkółki każdego, choć nie wszędzie wszystkich do niej przyjmą. Jak zaczynałem jeździć, nie było jeszcze miniżużla na takim poziomie jak teraz, a Marian Wardzała, który mnie przyjmował do szkółki mówił, że moim atutem jest to, że jestem niski, lekki i rekompensowało mi to wiek. Jak ja teraz idę na trening szkółki, to muszę na tych nastolatków patrzeć z dołu, tacy są wyrośnięci. Miałem atut swojego ciała, ale na pewno nikogo nie zniechęcam. Nie uważam, że bardzo wczesny start jest podstawą do osiągnięcia sukcesu - stwierdził Jamróg.
Skąd przewaga niższych i lżejszych zawodników w kontekście późnego początku kariery? - Motocykl żużlowy jest stosunkowo mały i nisko zawieszony. Mamy świetnych wysokich zawodników, którzy potrafią balansować na motocyklu dzięki swojemu wzrostowi. My, "z metra cięci" zawodnicy mamy atut wagi, ale balansowanie na motocyklu nie jest naszą dobrą stroną. Ci, co wcześniej zapisali się do szkółki rośli wraz z motocyklem i jak ktoś ma tendencję by być wysokim, fajnie jak zaczyna w młodym wieku. Wysoki, dorosły amator praktycznie nie wie co zrobić z rękami i nogami na motocyklu, tym bardziej na małej prędkości gdy się uczy - podsumował sytuację Jakub Jamróg.
Zobacz także: Mocne słowa Artura Mroczki
Zobacz także: Zdunek odpowiedział na zarzuty. Ujawnia kulisy rozmów