Pierwsze konkretne informacje w sprawie zakończenia współpracy pomiędzy Maticem Ivacicem i AMD Krsko pojawiły się pod koniec lutego. Wówczas klub wydał oświadczenie, w którym tłumaczył chociażby to, że nie jest w stanie spełnić oczekiwań zawodnika (więcej tutaj >>>).
Obojętnie obok tego oświadczenia nie przeszedł sam zawodnik. Za pośrednictwem Facebooka tłumaczy, że odkąd zaczął jeździć na żużlu, jego relacje z AMD Krsko zawsze były poprawne. W końcu jednak coś się zacięło.
"Sytuacja nieco się zmieniła po tym, jak zrezygnowałem ze startu w zawodach o Złoty Znak Gminy Krško w 2019 roku na rzecz finałowego meczu ligowego Polonii Bydgoszcz z PSŻ Poznań. W tamtym czasie starty dla bydgoskiego klubu były dla mnie priorytetem, więc kiedy dostałem powołanie do meczu, było dla mnie oczywiste, że muszę zrezygnować ze startu w turnieju indywidualnym. Jak się później okazało, podjąłem dobrą decyzję, gdyż miałem znaczący udział w awansie drużyny z Bydgoszczy do 1. Ligi Żużlowej" - pisze zawodnik.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Patryk Dudek ubolewa w związku z brakiem kibiców na trybunach. "My jesteśmy dla nich, oni dla nas"
Później tłumaczy, że klub Krsko chciał go za to ukarać finansowo i zagroził odebraniem licencji. Ostatecznie, po rozmowach, działacze mieli odstąpić od - jak podkreśla zawodnik - "nieuzasadnionych i bezprawnych działań".
"Uznałem sprawę za zakończoną, jednak teraz AMD Krško ponownie domaga się ode mnie zapłaty kary. Ponadto klub zarzuca mi, że na sezon 2021 postawiłem wygórowane wymagania finansowe, co jest nieprawdą. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jaka jest sytuacja słoweńskiego żużla i jakie są możliwości klubów. Na sezon 2021 zaproponowałem takie same warunki, jakie miałem w roku 2020" - kontynuuje Ivacic.
Później zaznacza, że głównym powodem nieprzedłużenia jego współpracy z AMD Krsko jest to, że klub zażądał jego pełnej dyspozycyjności - zarówno na treningach, jak i podczas meczów.
"Niespełnienie tego warunku miało skutkować nakładaniem kar finansowych. Ze względu na plany startowe w innych ligach oraz turniejach indywidualnych wyższej rangi, był to dla mnie warunek nie do przyjęcia. Po nieudanych rozmowach, klub odmówił mi wydania odpowiednich dokumentów, aby w ten sposób zablokować możliwość negocjacji kontraktu w innym słoweńskim klubie. W takiej sytuacji zmuszony byłem skorzystać z usług prawnika, który wyegzekwował potrzebne mi dokumenty" - relacjonuje żużlowiec.
Pod koniec ubolewa nad tym, że rozstał się z macierzystym klubem w tak nieprzyjemnych okolicznościach.
AMD Krsko odpowiada. Zasugerowano, że Ivacic kłamie!
Po publikacji oświadczenia zawodnika z redakcją WP SportoweFakty skontaktował się przedstawiciel AMD Krsko, który przedstawił stanowisko zarządu.
"Nigdy nie omawialiśmy żadnych kar. Nie mieliśmy takich opcji w umowach, więc nawet o tym nie rozmawialiśmy. W przeciwieństwie do niego szanujemy podpisane umowy. Prawdą jest, że rozmawialiśmy o czasowym wstrzymaniu jego licencji, ponieważ jego działania nie były uzgodnione z klubem. Trzeba zrozumieć, że to była bardzo trudna sytuacja dla klubu. Cała promocja turnieju o Złoty Znak, pieniądze sponsorów i oczekiwania kibiców były oparte na jego dobrym występie" - zaznacza przedstawiciel klubu.
Zdradza również, że Ivacic poinformował klub o rezygnacji z zawodów zaledwie dwa dni przed ich terminem. Działacze AMD Krsko w końcu porzucili temat zamrożenia jego licencji i pozwolili mu na udział w meczu barażowym między Polonią Bydgoszcz i PSŻ Poznań.
"Jaka kara pieniężna?" - pyta działacz AMD Krsko. "Zobowiązania zawodnika i klubu w proponowanym kontrakcie były zupełnie takie same jak w kontrakcie na sezon 2020. Umowę podpisał i przed sezonem 2021 nie było żadnych zmian. Prawdą jest natomiast, że żądamy tego, by uiścił zapłatę transferową, która jest zapisana w umowie na 2020 rok. Nie chce tego zapłacić i dlatego idziemy do sądu" - dodaje.
"Wielkie kłamstwo" - tak działacz reaguje na komentarz Ivacica ws. jego oczekiwań finansowych. "Co prawda zaoferowaliśmy mu mniej pieniędzy niż w sezonie 2020, bo mamy trudną sytuację finansową ze względu na COVID-19, ale on zażądał dwa razy więcej niż w sezonie 2020" - informuje.
Ivacic rzekomo tłumaczył, że zasłużył na większe pieniądze, bo został mistrzem Słowenii. "Co jest dość zabawne, biorąc pod uwagę jego prośbę o anulowanie jakiegokolwiek udziału w mistrzostwach Słowenii w 2021 roku. Uważa więc, że zasługuje na dwa razy więcej pieniędzy i chce jechać dwa razy mniej, niż deklarował w kontrakcie na 2020 rok. Mówi, że jest świadomy sytuacji finansowej klubu. Cóż, czy oby na pewno?" - rozmyśla reprezentant AMD Krsko.
Działacz AMD Krsko: "Co on mówi?"
Później zarzuca Ivacicowi, że kłamie w kwestii treningów. "Obecność na treningach nie jest wymagana, jeśli ktoś ma inne obowiązki. Ten zapis znajduje się w każdej umowie z ostatnich dziesięciu lat, więc takie tłumaczenie nie ma sensu. Jeżeli chodzi o mecze, to też nie mówi prawdy. W kontrakcie jest zapisana lista priorytetów, taka sama jak w kontrakcie na 2020 rok. Na przykład jego zagraniczne mecze ligowe miałyby pierwszeństwo przed wieloma meczami klubu" - podkreśla działacz.
"Wszystkie terminy zawsze staramy się dopasowywać pod niego, w możliwie jak największym stopniu, więc istnieje minimalne prawdopodobieństwo kolizji z jego zagranicznymi zobowiązaniami" - ocenia.
Działacz odnosi się też do "nieudanych rozmów", o których wspomniał Matic Ivacic. "Co on mówi? Były tylko e-maile, głównie od jego prawnika, ale żadnych rozmów na żywo z zawodnikiem. Nie miał ochoty rozmawiać z nami przez Skype ani w biurze, więc nawet nie przeszliśmy do etapu negocjacji nowego kontaktu" - zaznacza.
A jak było z tymi dokumentami? "Owszem, nie chcieliśmy oddać mu dokumentów, bo nie chciał (i nadal nie chce) uiścić umownej opłaty transferowej! Nie mamy problemu z tym, że nas opuszcza, skoro nie możemy ustalić warunków nowego kontraktu, ale musi przestrzegać zapisów zawartych w umowie, na podstawie której zapłaciliśmy mu wszystkie pieniądze za 2020 rok, mimo że pojechał tylko 2 mecze z zaplanowanych 10 ze względu na koronawirusa. Uczciwe?" - pyta.
Działacz odnosi się też do słów Ivacica o tym, że został zmuszony do skorzystania z usług prawnika. "Zrobił to już w 2020 roku, a jeżeli chodzi o negocjacje w 2021 roku, prawnik został włączony we wczesną fazę rozmów mailowych, zanim jeszcze mogliśmy porozmawiać bezpośrednio z Maticiem. W związku z tymczasowym orzeczeniem sądu, aby uniknąć szkód biznesowych dla zawodnika, musieliśmy przekazać mu dokumenty, ale faktycznie rozprawy sądowe odbędą się w przyszłości i tam po prostu będziemy ubiegać się o dotrzymanie podpisanych umów" - kontynuuje działacz.
"To dla nas bardzo smutna historia i naprawdę nie chcemy grać z zawodnikiem w ping-pong w mediach. Nie możemy sobie jednak pozwolić na to, by szerzył takie kłamstwa i próbował się wybielić. Jesteśmy małym klubem z małą bazą sponsorską (żużel nie jest zbyt popularny w Słowenii), nasi ludzie pracują za darmo i inwestują dużo wolnego czasu, by utrzymać ten sport w Krsko. Wiele pieniędzy zostało zainwestowanych w Matica, ale on po prostu nie rozumie, że klub nie może nadal mu płacić, a on będzie jeździć w Polsce, Danii i Szwecji. Pomagamy na tyle, na ile możemy, zwłaszcza na początku, ale kiedy zawodnik stara się wejść na poziom zawodowy, to nie może już tego wymagać od macierzystego klubu" - podkreśla przedstawiciel AMD Krsko.
Później zachęca do spojrzenia na Mateja Zagara. "On ma stabilne relacje ze swoim klubem z Lublany i jestem pewien, że rozumie, iż jego macierzysty klub nie może go sponsorować w lidze polskiej" - zauważa.
Na podsumowanie ocenia, że Matic gra w "bardzo brudną grę". "Uważamy, że najlepiej będzie, jeśli obie strony się rozstaną. To smutne, że jest otoczony tak złymi doradcami i myślę, że polscy kibice, Polonia Bydgoszcz i inne polskie kluby (nie ma konkretnej umowy w Polsce) również spostrzegły, o co tutaj chodzi" - kończy rozmówca WP SportoweFakty.
Czytaj także:
> Żużel według Jacka. Wódka to wódka, a nie łódka. Trzeba wreszcie skończyć z fikcją! [FELIETON]
> Żużel. To jeszcze nie koniec sprawy Maksyma Drabika? POLADA za chwilę dostanie uzasadnienie wyroku