Zgodnie z najnowszymi założeniami PGE Ekstraligi, od roku 2022 każdy klub rywalizujący w najwyższej klasie rozgrywkowej będzie musiał posiadać drużynę rezerw. W ten sposób podmiot zarządzający chce zmobilizować kluby do szkolenia zawodników i zwiększyć ich liczbę na rynku.
W tej chwili nie wiadomo, czy drużyny rezerw miałyby własny poziom rozgrywek, czy też zostałyby dołączone do 2. Ligi Żużlowej. Pomysł nie podoba się jednak Marcie Półtorak. - To będzie dziwny twór - mówi była prezes rzeszowskiego klubu w rozmowie z WP SportoweFakty.
Zdaniem Półtorak, znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby nawiązywanie sojuszy pomiędzy większymi i mniejszymi ośrodkami żużlowymi. - Doskonałym przykładem może być tutaj Leszno i Rawicz. Dla Unii rawickie "Niedźwiadki" są naturalną drużyną rezerw i w tym kierunku powinno to iść - dodaje.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Kto na pozycji U24 w Falubazie? Patryk Dudek komentuje
Półtorak czeka w tej chwili na konkrety, jakie padną w kontekście drużyn rezerw. - Jeśli to pójdzie w kierunku umów patronackich, to nie ma problemu. Jeśli zaś każdy klub będzie musiał mieć rezerwy i kontraktować do nich zawodników, to obawiam się, że niektórzy będą cofać się w rozwoju. Przecież to będą zawody podwórkowe, tam trafią żużlowcy bez większych umiejętności, więc nie będzie to generować zainteresowania kibiców - zauważa była prezes Stali Rzeszów.
Nawiązanie sojuszy pomiędzy klubami PGE Ekstraligi a innymi ośrodkami mogłoby sprawić, że żużel ponownie pojawiłby się w takich miastach jak Piła, Świętochłowice czy Kraków. Być może na mapie zaistniałyby też inne ośrodki.
- Dlatego moim zdaniem pomysł, by każdy ekstraligowiec wybierał sobie klub do współpracy z 2. Ligi Żużlowej ma szansę się obronić. Wtedy cały plan może się udać z korzyścią dla polskiego żużla - podsumowuje Półtorak.
Czytaj także:
Bałagan w eWinner 1. Lidze. Cieślak grzmi
Andrzej Witkowski chce rewolucji w polskim żużlu