Odkąd tylko Betard Sparta Wrocław wróciła na odnowiony Stadion Olimpijski, marzeniem prezesa Andrzeja Ruski jest odzyskanie tytułu Drużynowego Mistrza Polski. Jednak raz za razem na drodze wrocławian stawał walec pod nazwą Fogo Unia Leszno. Ekipa z Dolnego Śląska zmieniała trenerów, wprowadzała drobne roszady, ale za każdym razem z tak samo marnym skutkiem.
Aż nadszedł sezon 2021. We Wrocławiu w końcu zrozumieli, że samymi młodymi i gniewnymi tytułu nie wygrają, stąd transfer doświadczonego Artioma Łaguty. Rosjanin ma być trzecim filarem obok Taia Woffindena i Macieja Janowskiego. Tak zbudowany skład, nawet w obliczu nieco słabszej formacji juniorskiej, może wywoływać strach u rywali.
W piątek do tego zestawu dołączył Greg Hancock. Spokojnie, nie w roli zawodnika. Czterokrotny mistrz świata nie wraca z żużlowej emerytury, przynajmniej na razie. Na jego sprowadzeniu do Wrocławia klub może tylko zyskać. Amerykanin pozostaje w reżimie treningowym. Gdyby tylko któryś z liderów (odpukać!) nabawił się kontuzji albo dłużej zmagał się z COVID-19, to Hancock będzie lepszym zabezpieczeniem niż "gość" w postaci Andrzeja Lebiediewa czy Jakuba Jamroga. Z całym szacunkiem dla tych zawodników.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Patryk Dudek ubolewa w związku z brakiem kibiców na trybunach. "My jesteśmy dla nich, oni dla nas"
Dlatego nie zdziwię się, jeśli w razie wyższej konieczności Hancock z trenera-koordynatora stanie się zawodnikiem. Druga kwestia jest taka, że trudno znaleźć żużlowca z tak dobrym wyczuciem warunków torowych i przełożeń. Amerykanin w parku maszyn będzie wartością dodaną Betard Sparty. W myśl zasady wszystkie ręce na pokład. Może jedynie pomóc, na pewno nie zaszkodzi.
Sięgnięcie po Hancocka pokazuje, jak duża jest determinacja prezesa Ruski. Nawet jeśli Amerykanin to jedna z legend wrocławskiego klubu, bo spędził w nim łącznie siedem sezonów, to trzeba pamiętać w jaki sposób żegnał się on z Wrocławiem na koniec sezonu 2004. Żużlowiec nie przyleciał na finałowy mecz Ekstraligi do Tarnowa i przyczynił się do tego, że ekipa nie wywalczyła tytułu DMP.
Prezes Rusko musiał najwidoczniej zapomnieć dawne krzywdy Hancockowi, skoro do zawarcia kontraktu doszło. Warto przy tym pamiętać, że Amerykanin ma świetne kontakty z Janowskim, którego na początku kariery szkolił i był dla niego żużlowym ojcem. Również z Woffindenem się dogaduje ze względu na wspólnego sponsora -Monster Energy. Dlatego o atmosferę w Betard Sparcie możemy być spokojni.
Młodszym kibicom warto też przypomnieć, że prezes Rusko już eksperymentował w swoim życiu z trenerem z zagranicy. W roku 2000 do stolicy Dolnego Śląska wrócił Tommy Knudsen, ale szybko okazało się, że ten pomysł nie wypalił. Nawet jeśli Duńczyk przed laty nie miał sobie równych na torze, to w trenerskim fachu na polskim podwórku się nie sprawdził. Może tamta idea wyprzedziła swoje czasy? Może z Hancockiem będzie inaczej?
Kto wie, czy nie dożyjemy dnia, gdy trenerem-menedżerem na stałe nie będzie ktoś z zagranicy. Ten wariant testowano już przecież w Toruniu, gdzie jedną z osób odpowiedzialnych za skład pod koniec sezonu 2019 był Mark Lemon. Może i Greg Hancock w pewnym momencie stanie się samodzielnym trenerem? Zwłaszcza że ze względu na rozwój kariery syna, i tak będzie musiał w trakcie rozgrywek przebywać w Europie.
Czytaj także:
Co powinien zrobić Miedziński?
Pedersen oskarża polskich działaczy