Okazuje się, że głód żużla występuje nie tylko w Polsce. Takie zjawisko jest również widoczne u naszych zachodnich sąsiadów. Po tym jak w ubiegłym roku ze względu na pandemię COVID-19 sezon żużlowy w Niemczech był bardzo mocno ograniczony, przed tegorocznymi rozgrywkami panuje wielki hurraoptymizm.
Wielka chęć powrotu do uprawiania speedwaya przejawia się m.in. na słynnym torze w Norden. Mowa tutaj o Motodrom Halbemond, który w ostatnich dniach przeżywa prawdziwe oblężenie.
- Niedawno mieliśmy na obiekcie 48 zawodników na motorach crossowych oraz 25 żużlowców. W tym nie zabrakło największych niemieckich gwiazd jak Kai Huckenbeck czy Norick Bloedorn - mówił w rozmowie z portalem Speedweek.com Meik Lueders, który na co dzień opiekuje się obiektem w Norden.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Chris i Jack Holderowie gośćmi "Żużlowej Rozmowy". Obejrzyj cały odcinek!
Przy tak dużym zainteresowaniu treningami, wprowadzony musiał zostać specjalny system kolejkowy umożliwiający przestrzeganie odpowiednich obostrzeń mając na celu powstrzymanie transmisji wirusa SARS-CoV-2. Obecnie każdy zawodnik, który chciałby odbyć jednostkę treningową na torze musi wcześniej zarezerwować konkretny termin online, a na obiekcie może znajdować się ściśle określona liczba osób (w tym jest całkowity zakaz przebywania kibiców na stadionie).
- Na ten moment jest wszystko ok. W naszym landzie mamy stosunkowo niski współczynnik koronawirusa, więc obecnie możemy oferować wszystkim zawodnikom regularne treningi - mówił Lueders.
Jak sytuacja związana z pandemią wpłynie na niemiecki żużel? Wygląda na to, że nadal wywrze spory wpływ. Pewne już jest, iż w Norden nie odbędzie się tradycyjny Stortebeker Superpokal.
- To nas bardzo boli, ponieważ na stadionie zawsze było wtedy od trzech do czterech tysięcy ludzi - podsumował Meik Lueders.
Zobacz także: Koniec z karaniem za mikroruchy
Zobacz także: Kanclerz o starcie ligi