Przed czterema dniami Falubaz Zielona Góra przekazał kibicom radosną wiadomość - Andrzej Huszcza opuścił szpital, po tym jak potwierdzono u niego zakażenie koronawirusem (szczegóły TUTAJ). 64-latek początkowo leczył się w domu, bo myślał, że to zwykłe przeziębienie. Gdy znacząco wzrosła u niego temperatura, sprawy stały się bardziej poważne.
- Gorączkę zbijałem ogólnie dostępnymi środkami. Gdy pięć kresek zeszło, uważałam, że już dobrze się czuję, ale za chwilę znów temperatura była wysoka - powiedziała legenda Falubazu, były mistrz Polski i reprezentant kraju, w rozmowie z "Gazetą Lubuską".
Huszcza wskutek zakażenia koronawirusem miał spore problemy z oddychaniem. Lekarze potwierdzili u niego wirusowe zapalenie płuc, stąd też decyzja o hospitalizacji. W tymczasowej placówce w Zielonej Górze regularnie podawano mu tlen.
Były żużlowiec zobaczył przy tym na własne oczy, jak wymagająca dla personelu szpitala jest walka z COVID-19. - Wszystko widziałem z bliska. Podziwiam medyków, tych wszystkich, którzy opiekują się chorymi, bo wykonują bardzo ciężką pracę. Powinniśmy być im niezwykle wdzięczni - ocenił Huszcza.
Pobyt w szpitalu uświadomił Huszczy jedną rzecz - wielu chorych ciągle bagatelizuje obecną sytuację. - Dziwię się wszystkim tym, którzy są nieodpowiedzialni, lekceważą sytuację, w jakiej się znaleźliśmy i nie przestrzegają ustalonych zasad bezpieczeństwa - stwierdził były zawodnik Falubazu.
Huszcza obecnie dochodzi do siebie w domu, ale jest ciągle osłabiony. Mimo pokonania koronawirusa, ma problemy z chodzeniem i snem. Na razie musi też zapomnieć o jeździe na rowerze.
Czytaj także:
Dwukrotnie uciekł śmierci spod topora
PGE Ekstraliga podała godziny pierwszych meczów
ZOBACZ WIDEO Żużel. Jack Holder mówi o wielkiej roli brata. "Dał mi szansę, której wielu nie miało"