23 marca 2004 Robert Dados powiesił się w stodole na rodzinnej posiadłości w Piotrowicach Wielkich. Zmarł w szpitalu, 30 marca. Lekarze nie dali rady go uratować. We wtorek mija zatem 17 lat od tamtych wydarzeń. Dados nie zostawił po sobie listu pożegnalnego, w którym wyjaśniłby powody swojej decyzji, nie wyjawił, co go dręczyło. Pozostawił natomiast pustkę w sercach najbliższych i kibiców, a przecież dla wielu fanów żużla, szczególnie z Grudziądza, był idolem.
Po tragedii, jaka rozegrała się w położonej nieopodal Lublina niewielkiej miejscowości, aż furczało od medialnych doniesień czy plotek na temat Roberta Dadosa. Wielu z dużą łatwością przychodziło wydawanie osądów czy komentowanie postępowania zawodnika. Z relacji osób, które w ostatnich latach jego życia znajdowały się w jego otoczeniu rysuje się obraz postaci, która zmagała się z depresją. Taką diagnozę postawili też lekarze.
Społeczeństwo nabiera coraz więcej świadomości na temat tej choroby, stara się zrozumieć jak wpływa na zachowania człowieka, który pod jej wpływem potrafi postępować irracjonalnie. Zmienność nastrojów, brak energii, ucieczka w uzależnienia od używek - objawy depresji mogą być wszelakie i indywidualnie zależne od danego człowieka, a jej podwaliny głęboko ukryte. To dlatego niełatwo ją zdiagnozować, a zwłaszcza wtedy, gdy sam chory ukrywa swoje wewnętrzne problemy lub przed samym sobą nie chce się do nich przyznać.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob opublikował zdjęcie, którym wywołał lawinę komentarzy! Teraz komentuje
Jeszcze gorzej, gdy człowiek zmagający się z depresją odtrąca próby pomocy z zewnątrz. Marek Cieślak w swojej autobiografii "Pół wieku na czarno" przekonuje, że tak było w przypadku Dadosa. "Robert nie chciał sobie pomóc" - napisał. Cieślak współpracował z nim w klubie z Wrocławia w latach 2001 - 2003. Dados miał się tam czuć źle, o czym miał powiedzieć Wojciechowi Marciniakowi, który za czasów jego występów w Grudziądzu sponsorował go i był swego rodzaju menedżerem.
To właśnie w GKM-ie rozbłysła gwiazda Roberta Dadosa. Wychowanek Motoru Lublin do grudziądzkiego zespołu dołączył w 1996 roku. Już w pierwszym sezonie spisywał się świetnie. W 1998 sięgnął po Indywidualne Mistrzostwo Świata Juniorów i zapowiadało się, że przed nim kariera usłana sukcesami. W bardzo młodym wieku stał się w Grudziądzu idolem. Momentem zwrotnym w życiu Roberta Dadosa był wypadek drogowy, do którego doszło 2 maja 2000 roku przy ul. Hallera w Grudziądzu. Żużlowiec poruszający się motocyklem zderzył się wówczas z samochodem. Doznał rozległych i poważnych obrażeń.
Fizycznie szybko doszedł do siebie. "Gazeta Lubuska" cytowała prof. Marka Zatonia z wrocławskiego AWF-u, który uważał, że Dados wyróżniał się wydolnością fizyczną i zdolnością do błyskawicznej regeneracji. Niestety po tamtym traumatycznym wydarzeniu depresja dała o sobie znać. To czy tkwiła w nim wcześniej, nie wiadomo. Lekarze natomiast właśnie z wypadkiem skojarzyli prześladujące go stany depresyjne.
To one miały popchnąć go do prób samobójczych. Za pierwszym razem Robert Dados podciął sobie żyły, za drugim powiesił się, ale w obu przypadkach ratunek przybył na czas. Inaczej było 23 marca 2004. W szpitalu przebywał w stanie śmierci klinicznej.
Robert Dados pozostaje żywy w pamięci kibiców, szczególnie klubów, barw których bronił, a więc Lublina, Grudziądza i Wrocławia. W Grudziądzu postanowiono nawet uczcić jego pamięć nadając nazwę ulicy jego imieniem. Prowadzi ona przy bramie głównej stadionu GKM-u.
***
Jeżeli potrzebujesz pomocy, rozmowy, porady zadzwoń na Antydepresyjny Telefon Zaufania pod numer 22 484 88 01. Godziny dyżurów dostępne są na stronie www.stopdepresji.pl.
Czytaj również:
-> Z przyczepy kempingowej na sportowy Olimp
-> Puchary Bartosza Zmarzlika. Ta kolekcja jeszcze się powiększy