- W zeszłym roku zgodziliśmy się na obniżkę wynagrodzenia o 50 proc. Nie jesteśmy jak piłkarze, którym obcina się od 5 do 10 proc. pensji. Mamy wydatki na motocykle, pensje mechaników i wiele innych rzeczy. To wszystko płacimy sami. Dlatego dobrze, że odłożyłem nieco w lepszych czasach - mówi duńskiej gazecie "BT" Nicki Pedersen, trzykrotny mistrz świata w jeździe na żużlu.
44-latek w polskiej PGE Ekstralidze reprezentuje barwy ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz. Jak podkreśla, sezon 2021 będzie dla niego równie trudny pod względem finansowym, co poprzedni.
- To nie jest tak, że nie jestem samowystarczalny finansowo. Jednak nie mogę tak funkcjonować przez dwa czy trzy kolejne lata. Jeśli musisz dokładać swoje pieniądze do biznesu, to musisz zacząć robić coś innego - ocenił Pedersen.
ZOBACZ WIDEO Kolejne kluby kontraktują gości, ale nie Fogo Unia. Piotr Baron tłumaczy dlaczego
Duńczyk miał nadzieję, że część pieniędzy odzyska poprzez starty w Wielkiej Brytanii w sezonie 2020, ale tam z powodu pandemii koronawirusa liga w ogóle nie ruszyła. W tym roku ma się to zmienić, ale mimo to Pedersena nie zobaczymy na Wyspach. To konsekwencja nowego regulaminu w PGE Ekstralidze, który pozwala na jazdę jedynie w dwóch ligach równocześnie.
- W zeszłym sezonie startowałem, ale też ograniczyłem wszystkie wydatki. Zmniejszyłem m.in. koszty podróży. Po części wynikało to też z tego, że zawodów było mniej. Trudno zatem wyliczyć, ile dokładnie zaoszczędziłem - dodał Pedersen.
Były mistrz świata, mimo ostatnich zawirowań z koronawirusem, nie zamierza kończyć kariery. Dla niego sezon 2021 jest okazją, by pokazać się z dobrej strony i zawalczyć o nowy kontrakt w Grudziądzu.
- Nie zarobiłem wielkich pieniędzy w roku 2020. To też jedna z motywacji, by w tym sezonie wrócić i pokazać, na co mnie stać. Musimy renegocjować kontrakt przed sezonem 2022 i dlatego chciałbym pokazać się z dobrej strony, zanim siądziemy do rozmów - zakończył Pedersen.
Czytaj także:
Jamróg zrobił show, ale woli być nudny
Ekspert broni Piotra Pawlickiego