Drużynowy Mistrz Polski jechał do Częstochowy może nie z nożem na gardle, ale na pewno podrażniony po porażce na własnym torze z Moje Bermudy Stalą Gorzów. - Było bardzo dużo treningów. Zawodnicy wykonali dużo pracy i na pewno nie przespali tego tygodnia. Kiedy jedzie się na obcy tor, to nawet kiedy sporo się potrenuje, nie jest łatwo się dopasować - tłumaczy Piotr Baron.
Trener Fogo Unii Leszno wie co mówi, bo przecież jego zespół po pierwszej serii startów przegrywał aż 8:16 i widać było, że przyjezdni nie są od początku dobrze spasowani z częstochowską nawierzchnią. - Nawet wtedy nie było dużych nerwów. Zawodnicy zjeżdżali po swoich wyścigach i dużo rozmawiali. Czytali prawidłowo tor, wnosili korekty do swoich motocykli i trafiali. To prawda, że po pierwszej serii poszliśmy w dobrą stronę. Może nie wszyscy od razu, ale z biegiem meczu kolejni dołączali do tych, którzy byli dobrze dopasowani do toru - ocenia Baron.
Fogo Unia Leszno wygrała w Częstochowie, choć jej juniorzy przywieźli tylko jeden punkt, który należał im się z urzędu. - Starali się jak mogli. Co prawda nie narobili dużo punktów, ale naprawdę bardzo się starają. Jeszcze potrzebują czasu, ale liczymy, że z każdym meczem będą mądrzejsi i odrobinę bardziej doświadczeni - tłumaczy postawę młodzieżowców Piotr Baron.
Leszczynianie zdają się mieć patent na wygrywanie w Częstochowie, choć przecież w każdym sezonie są nieco inne warunki torowe. - Myślę, że w sporcie nie ma nikt patentu na nic. To jest właśnie sport. Akurat nam się udało w tym meczu pójść w dobrą stronę z przełożeniami. Nie sądzę, że mamy patent na wygrywanie w Częstochowie. Bardzo cieszymy się jednak z tych dwóch punktów i zwycięstwa - zakończył trener mistrzów Polski.
Zobacz także: Nowy sezon, a stary Lampart
Zobacz także: Transfer Vaculika zaczyna się spłacać
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Chomski, Krakowiak, Świderski i Kuźbicki gośćmi Musiała