Porażka 10 punktami z pewnością nie zadowala Tomasza Proszowskiego. Trzeba jednak przyznać, że przed tym pojedynkiem wielu zakładało jej większe rozmiary. W pojedynku z Orłem zawodnicy gości kilkukrotnie tracili punkty na dystansie, a gdyby nie to, wynik mógłby być jeszcze korzystniejszy dla Unii.
Bezapelacyjnym liderem "Jaskółek" był w Łodzi Rohan Tungate, który bronił barw miejscowej drużyny w poprzednich sześciu sezonach. Był on zatem takim liderem, na którego Unia z pewnością czekała. Dodatkowo doradzał on pozostałym członkom zespołu, jak zachowywać się na łódzkim owalu. To jednak nie zawsze przynosiło zamierzony efekt.
- Na pewno liczymy na podobne występy Rohana w kolejnych spotkaniach. W Łodzi pokazał on, że ma duże możliwości, bo naprawdę pojechał bardzo dobry mecz. Przekazywał praktycznie wszystkim zawodnikom wiele cennych wskazówek, jak jechać i jakie ścieżki na torze obierać. Przekazać jest jednak łatwo, a wykonać już trudniej. Gdyby zawodnicy bardziej trzymali się wskazówek Rohana, to może nie popełniliby tych błędów na trasie. Wiadomo, że do Piotra Świercza nie można mieć pretensji, bo były to jego drugie zawody ligowe i on się dopiero uczy. Widać było jednak, że z każdym biegiem jechał coraz lepiej i potrafił zdobyć swój pierwszy punkt ligowy w 12. wyścigu i to na wyjeździe. Jak jednak wspominałem, kilka "oczek" nam uciekło i to nas najbardziej boli - podkreślił Tomasz Proszowski.
ZOBACZ WIDEO Historia Bartosza Zmarzlika - żużlowe złote dziecko
Do niecodziennej sytuacji doszło przed biegiem 15. pojedynku w Łodzi. Wtedy to menedżer zespołu gości z rezerwy taktycznej zastąpił Ernesta Kozę i wystawił Alexandra Woentina. Szwed w tym momencie miał na koncie cztery punkty, a wychowanek Unii osiem. Jak tłumaczył swoją decyzję opiekun tarnowskiej drużyny?
- Ernest w końcówce meczu jechał coraz słabiej. Jego dwa punkty w 12. biegu były zdobyte na juniorach, z Norbertem Kościuchem przegrał on jednak prawie o długość prostej. Było widać, że czuł się coraz gorzej dopasowany do tego toru. Alexander Woentin z kolei pojechał dobrze w 14. biegu, w którym przez chwilę jechał z Arturem Mroczką na podwójnym prowadzeniu. Rywalami byli jednak zawodnicy, którzy kilka lat jeździli w Łodzi i stracił on jedną pozycję. Liczyłem na to, że powtórzy zdobycie choćby punktu z 14. wyścigu. Wtedy jechał nie z juniorami, tylko z bardzo dobrymi zawodnikami i był w stanie przez moment prowadzić podwójnie z kolegą z pary - wyjaśnił.
Spotkanie Orła z Unią miało bardzo szybki przebieg. Rzadko dochodzi do sytuacji, aby przy kilku rezerwach mecz trwał niewiele ponad półtorej godziny. Dodatkowo sędzia Tomasz Fiałkowski nikogo nie ukarał ostrzeżeniem, nie zanotowano też żadnego defektu ani upadku.
- Już na swoim pierwszym posiedzeniu jury zawodów przekazało, że jest takie zalecenie, aby przyspieszać tempo zawodów. Chodzi o to, żeby przebiegały one jak najszybciej. Wiadomo, że gdy nie ma wielkiego upału, a na meczu w Łodzi była w miarę optymalna pogoda, to są krótsze kosmetyki toru. Trzeba wziąć też pod uwagę to, że owal łódzki jest dużo krótszy niż tarnowski. Tam kosmetyka trwa krócej, bo jest mniejsza trasa do pokonania przez ciągniki. Nie było też za każdym razem polewania, co przyspieszyło przebieg zawodów. Sędzia widzi również, co się dzieje - czy może spodziewać się rezerwy taktycznej i kiedy będzie przerwa. Wtedy schodzi to trochę dłużej. Żużel jednak na tym powinien polegać - nie chodzi o to, aby długo siedzieć na stadionie i się nudzić, czekając na kolejne biegi, tylko gdy jest taka możliwość, to prowadzić to sprawniej, a to w naszym meczu w Łodzi na pewno się udało - pochwalił przebieg zawodów Proszowski.
Kolejny ligowy pojedynek w ramach rozgrywek eWinner 1. Ligi czeka Unię Tarnów 19 kwietnia. Wtedy to drużyna uda się ponownie na wyjazdowe spotkanie, tym razem z Abramczyk Polonią Bydgoszcz. Kibiców nurtują zapewne głównie dwa pytania - czy do składu wróci Przemysław Konieczny oraz czy za kontuzjowanego Iversena pojedzie tym razem Kim Nilsson.
- Przemek niedawno zakończył izolację. W przepisach państwowych po dziesięciu dniach jest się już "wolnym" człowiekiem, a w tym wypadku musimy wykonać jeszcze testy. Dodatkowo potrzebne są badania na przeciwciała, bo takie są wytyczne z Polskiego Związku Motorowego. Dopiero jak to wszystko będzie wykonane, to dowiemy się, czy zostanie dopuszczony do meczu. Myślimy jednak, że z tym nie będzie problemu. Przemkowi brakuje jednak jazdy, a prognozy pogody na ten tydzień w Tarnowie są takie, że może być ciężko, aby zorganizować mu nawet jeden trening.
Jak wygląda zatem sytuacja z możliwością pojawienia się w składzie przed meczem w Bydgoszczy Kima Nilssona? Przypomnijmy, że zawodnik podpisał kontrakt "warszawski" i miał być w rezerwie. Już w pierwszym meczu jednak kontuzji doznał wspomniany Iversen, przez co Szwed być może wystąpi właśnie w kolejnym pojedynku.
- Co do Kima Nilssona, to musi on podjąć ostateczną decyzję, czy jest przygotowany i chce przyjechać. W mediach podano bowiem informację, że jest on gotowy, a nam powiedział, że jeszcze nie. Kim dostał od nas sygnał, że ma się przygotowywać i ma na to czas. Wiadomo, że dojdzie kwestia dokumentacji - kontrakt "warszawski" musi mieć w tym momencie podpisany aneks, jeśli zawodnik będzie nas normalnie reprezentował. Niezbędne jest również przeprowadzenie testów na Covid-19. Jeśli będzie się on czuł na siłach, żeby przyjechać i walczyć dla nas, to na pewno z niego skorzystamy - podkreślił na koniec, menedżer Unii Tarnów, Tomasz Proszowski.
Czytaj także:
Siostrzeniec gwiazdy ligi polskiej kończy karierę
Znamy stan zdrowia Mikkela Michelsena po niedzielnych upadkach w Gorzowie