Żużel. Pokazał, dlaczego warto było go zostawić w zespole. Był kluczowy dla Fogo Unii w Częstochowie [BOHATER]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Janusz Kołodziej.
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Janusz Kołodziej.

Gdy leszczyńska młodzież przechodziła do grona seniorów, wydawało się, że Janusz Kołodziej będzie musiał pożegnać Fogo Unię. Stało się inaczej. Mecz w Częstochowie pokazał, dlaczego Kołodziej został w Lesznie i skąd słabość działaczy do jego osoby.

Józef Dworakowski jeszcze kilkanaście miesięcy temu mówił, że marzy mu się skład Fogo Unii Leszno złożony wyłącznie z krajowych zawodników. Były prezes "Byków", a obecnie jeden z akcjonariuszy klubu, miał na myśli lokalnych żużlowców. W końcu Leszno od dawna słynie ze szkolenia i jest pod tym względem stawiane jako wzór.

Oczywiście, regulamin o zawodniku U24 pokrzyżował plany Dworakowskiego, bo poniekąd doprowadził do tego, że Bartosz Smektała i Dominik Kubera otrzymali bardzo ciekawe oferty z innych ośrodków, przez co nie ma ich już w Lesznie.

Gdy Smektała przechodził do grona seniorów w roku 2020, debatowano nad tym, kto powinien zobaczyć drzwi w Lesznie. Padło ostatecznie na Jarosława Hampela, choć jest przecież chłopakiem z okolicy. Kilka miesięcy później typowano, że to Janusz Kołodziej będzie musiał opuścić Fogo Unię, by zrobić na pozycji seniorskiej miejsce dla Kubery. Nic takiego się nie wydarzyło.

ZOBACZ WIDEO Historia Bartosza Zmarzlika - żużlowe złote dziecko

Kołodziej, choć wywodzi się z odległego Tarnowa, jest traktowany w Lesznie niemal jak wychowanek. Nie jest tajemnicą, że zyskał szczególną sympatię Dworakowskiego. Ujmuje swoją skromnością i pracą na rzecz zespołu, co było widać w niedzielnym meczu z Eltrox Włókniarzem Częstochowa. "Byki" zrehabilitowały się za porażkę z pierwszej kolejki i wygrały na wyjeździe 49:41. Kołodziej pod Jasną Górą zdobył 13 punktów i bonus.

36-latek ma opinię zawodnika, który nie narzeka na numer startowy, a co za tym idzie pola, z których przychodzi mu rywalizować. Zwykle starty z pól zewnętrznych przekładają się przecież na gorsze zdobycze punktowe. Kołodziej godzi się na to, mając na uwadze dobro drużyny. Nawet nie próbuje grać pierwszych skrzypiec, a przecież miałby ku temu podstawy. W końcu mówimy o czterokrotnym Indywidualnym Mistrzu Polski.

Kołodziej w Częstochowie był dodatkowo podrażniony porażką, jaka Fogo Unii przytrafiła się na inaugurację PGE Ekstraligi z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Wtedy zdobył tylko 5 punktów i bonus. - Sam się uśpiłem - tłumaczył w telewizyjnym wywiadzie w nSport+ w ostatnią niedzielę, zwracając uwagę na kwestie sprzętowe.

W Fogo Unii prym mają wieść Emil Sajfutdinow, Piotr Pawlicki i Jason Doyle. Niedzielny mecz w Częstochowie pokazał jednak, że bez wsparcia Janusza Kołodzieja, "Bykom" znacznie trudniej o zwycięstwa. Jego dyspozycja może być kluczowa w kontekście walki o medale w sezonie 2021. Chociażby kibice we Wrocławiu pamiętają już play-offy, w których Kołodziej przyjechał na kluczowy mecz z Fogo Unią i był poza zasięgiem rywali, zdobywając komplet punktów i przyczyniając się do zdobycia złotych medali.

Czytaj także:
ROW Rybnik nadal nie przekonuje Zdunka
Nowy sezon, stary Lampart. Problemy juniora Motoru

Źródło artykułu: