W pierwszej kolejce Cellfast Wilki Krosno przegrały w Rybniku z ROW-em 27:63. W ostatnich dniach do zespołu z Podkarpacia dołączyli Tobiasz Musielak i Vaclav Milik. Mało kto się spodziewał, że pierwsze punkty krośnianie zdobędą w Ostrowie Wielkopolskim. Andrzej Lebiediew, za którym bardzo trudny czas potrafił udowodnić, że złe chwile już za nim. Był jednym z głównych autorów zwycięstwa swojej drużyny.
Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Sprawiliście sporą sensację w Ostrowie Wielkopolskim. Wierzyliście w taki scenariusz?
Andrzej Lebiediew, zawodnik Cellfast Wilków Krosno: Wierzyliśmy w to, jechaliśmy po zwycięstwo. Trochę na początku wyglądało to nie tak, jak planowaliśmy, ale w końcu nie zwiesiliśmy rąk, tylko dalej pracowaliśmy nad sobą i nad naszym sprzętem. To, co zrobiliśmy w parku maszyn odpłaciło i wywozimy z Ostrowa Wielkopolskiego trzy punkty.
Po 5. biegu było 21:9, dwa wyścigi później przegrywaliście dziesięcioma punktami. Nie baliście się powtórki meczu w Rybniku?
Na pewno tak nie czuliśmy. Wydaje mi się, że żaden z zawodników nie myślał wtedy o rezultacie tego meczu. Mówiliśmy sobie, że da się jeszcze przewrócić wynik do góry nogami i tak się stało. Dalej pracowaliśmy przy swoim sprzęcie i zaczęło nam wychodzić.
ZOBACZ WIDEO Greg Hancock mówi o Ireneuszu Nawrockim. "Na papierze wszystko wyglądało dobrze"
W ostatnich dniach do Wilków dołączyli Tobiasz Musielak i Vaclav Milik. Czy dzięki temu są zupełnie inne oczekiwania wobec was?
Ja nie wiem, to nie do mnie pytanie. Ja koncentruję się na wyniku sportowym swoim indywidualnym, by jak najwięcej punktów dokładać do swojej drużyny i być tym, kogo widzieli podpisując ze mną kontrakt w listopadzie - jako jednego z liderów tego zespołu. Dążę do tego i będę ciężko pracował, by wozić punkty dla tej drużyny.
W ostatnim biegu wygraliście 5:1, co dało dwa meczowe punkty. Kiedy ostatnio uczestniczył pan w takim biegu?
Nie wiem, miałem w swoim życiu trochę biegów, kilka lat już jeżdżę. To fajne uczucie, pokazaliśmy żużel, który lubią kibice, za co kochają nasz sport. Mogło się podobać to widowisko, żal tylko że nie było kibiców na trybunach, ale takie mecze, gdy wynik rozstrzyga się w ostatnim biegu, fani lubią najbardziej. Fajnie, że byłem uczestnikiem tego biegu i że wyszło to na naszą korzyść.
Odwrócę nieco pytanie - a kiedy ostatnio pana podrzucano po biegu?
Czasami się zdarzało, ale na pewno było to ostatnio w 2019 roku, bo w 2020 za bardzo nie jeździłem. Wiadomo jak było, w drugiej kolejce ligi zostałem wywieziony na kilka miesięcy, nie podrzucany. Chcę się odbić od dna i przypomnieć, że nadal jestem dobrym sportowcem, ciężko pracującym nad sobą. Wracam mocniejszy.
Na co więc stać wasz zespół?
Mam nadzieję, że teraz karuzela się rozkręci. Ja potrzebuję dużo jazdy. Jak nie mieliśmy pogody w Polsce, to trenowałem w Daugavpils i wszędzie, gdzie się dało. Jestem szczęśliwy, że karuzela zaczyna się rozkręcać, mecze będą regularne i wydaje się, że właśnie regularnością nasz zespół będzie zyskiwał. Jak mecze będą odbywały się co tydzień, staniemy się coraz mocniejsi, z chrapką na awans do play-offów.
W końcu też dostaliście stadion.
Treningi były, stadion jest oddany do użytku i w przyszły weekend odjedziemy tam dwa mecze.
Pasuje panu krośnieński tor?
Na razie na spokojnie, wszystko się okaże. Będę trenował jak najwięcej, by spasować się do tego toru. Czas pokaże, czy tor będzie moim atutem. Musimy się wjechać i trenować na tej nawierzchni ile się da. Nasz domowy tor ma się stać naszą twierdzą i ciężkim orzechem do zgryzienia dla przeciwnika.
Czytaj także:
Zdunek widzi pole do poprawy u zawodników Zdunek Wybrzeża
Zobacz tabelę i statystyki eWinner 1. Ligi