[tag=1143]
Adrian Miedziński[/tag] był ponownie słabym ogniwem eWinner Apatora w wyjazdowym meczu w PGE Ekstralidze. To między innymi jego punktów zabrakło do sensacji w Lesznie. Czy w Toruniu nie żałują, że postawili akurat na tego zawodnika, a nie Tobiasz Musielak, który brylował ostatnio w ćwierćfinale IMP i eWinner 1.Lidze? - Gdyby Adrian Miedziński zdobył w Lesznie 8 punktów, wszyscy by mówili, jakiego mieliśmy sportowego nosa. To nie są łatwe decyzje. Nie mogliśmy dłużej czekać, żeby nie blokować jednego z tych zawodników. Finalnie to była decyzja Tomasza Bajerskiego, a my się do niej przychyliliśmy. Kto by nie został dłużej jako zawodnik oczekujący, mielibyśmy wyrzuty sumienia, że któremuś z tych chłopaków psujemy cały sezon i nie pozwalamy rozwijać kariery - tłumaczy Adam Krużyński z rady nadzorczej toruńskiego klubu.
Zdaniem działacza Miedziński jest bardzo szybki na treningach i nie potrafi tego przełożyć na mecze. - Musi spokojnie podejmować decyzje sprzętowe. My doskonale wiemy, jak on na tle całego zespołu wygląda na treningach. Ma szybki sprzęt przygotowany przez Ryszarda Kowalskiego. Musi to jednak umieć później przełożyć na mecz. Trzeba wierzyć, że Adrian jest na tyle doświadczonym zawodnikiem, że faktycznie sobie poradzi i pomoże tej drużynie. Myślę, że w Toruniu podczas domowych meczów będziemy się mniej martwić o jego dyspozycję. Zdaję sobie sprawę, że są wyjazdowe tory, na których Adrian pojedzie przyzwoicie lub nawet będzie jednym z lepiej punktujących, ale są też obiekty, gdzie metodycznie ma problemy. Leszno z pewnością nie należy do jego ulubionych torów i to było widać - dodał Krużyński.
Beniaminek PGE Ekstraligi z Torunia przegrał ostatecznie z mistrzem Polski 43:47, ale konia z rzędem temu, kto postawiłby na to, że losy meczu na Smoczyku będą ważyć się do ostatniego wyścigu. - Przed meczem wydawało nam się, że 40 punktów w Lesznie będzie niezłym wynikiem. Nawet przy założeniu, że wygramy bieg juniorski, wydawało się, że siła seniorska Unii jest na tyle mocna, że ciężko było ten mecz na swoją stronę rozstrzygnąć - mówi.
ZOBACZ WIDEO Co byłoby, gdyby Betard Sparta miała wolne miejsce w składzie i gotowy motocykl? Greg Hancock odpowiada
Beniaminek pozytywnie zaskakuje na początku sezonu, choć może nie ma to przełożenia na pozycję w tabeli PGE Ekstraligi. - W Lesznie drużyna pokazała, że ma olbrzymi potencjał. Każdy z zawodników, którzy punktowali miał lepsze i gorsze momenty. Potrafili wygrywać wyścigi i jechać naprawdę dobrze. Wydaje się, że osiągnęliśmy trochę więcej niż się spodziewaliśmy - dodaje nasz rozmówca.
Z drugiej strony minimalna porażka 43:47 czasami boli, bo przecież sensacja była bardzo blisko. - Niedosyt po tego typu wyniku zawsze pozostaje. Trzeba jednak być realistą. Przypomnę raz jeszcze, że to jest najmłodsza drużyna w lidze. My się będziemy wzmacniać po każdym meczu, wygranym czy przegranym. Takie spotkanie z mistrzem Polski jest najlepszym dowodem na to, że w tym sezonie możemy jeszcze nie raz sprawić niespodziankę. Przez wielu byliśmy skazywani na porażkę i na spadek. Myślę, że z każdym meczem będziemy coraz lepsi - uważa Krużyński.
Cele eWinner Apatora jednak nie zmieniają się. - Jesteśmy beniaminkiem. Mamy młodą drużynę. Wiemy, co chcieliśmy osiągnąć przed sezonem. Zależy nam na utrzymaniu w PGE Ekstralidze, a o większe cele będziemy walczyć w przyszłości. Jesteśmy o tym przekonani. Oczywiście, to jest tylko sport i nie możemy tej drużynie odmówić woli walki. To widać, choćby po meczu w Lesznie. Jeśli będziemy się dalej cementować jako zespół, a Adrian Miedziński poukłada się ze swoimi wyborami sprzętowymi, to możemy być jeszcze mocniejsi - kończy nasz rozmówca.
Zobacz także: Paweł Miesiąc wysłał wiadomość do Włókniarza
Zobacz także: Apator napędził strachu Unii Leszno