"Żużel według Jacka" to cykl felietonów Jacka Gajewskiego, byłego menedżera Get Well Toruń.
***
Obserwuję to, co w ostatnim czasie dzieje się w kwestii szkolenia żużlowej młodzieży i wydaje mi się, że nastąpiła pewna zła tendencja. Juniorzy szkoleni są tylko po to, by zdać egzamin, a klub spełnił wymogi licencyjne i uniknął kar. Generalnie proces licencyjny powoduje to, że kluby muszą szkolić. Czasami jest to robione na tzw. sztukę. Odnoszę wrażenie, że ten proces szkolenia robiony jest na szybko, byleby tylko ten adept zdał egzamin i uzyskał licencję. Później niewiele się dzieje po samym egzaminie, a efekty tego oglądamy w niektórych meczach ligowych.
Na szczęście nadchodzi fala 15-16 latków, którzy zaczynali wcześniej i proces szkoleniowy był kompletny i wydłużony. Nie trenowali pod presją czasu, byleby tylko zdać egzamin. Wiktor Przyjemski, Krzysztof Lewandowski, Damian Ratajczak czy Mateusz Jabłoński to przykłady tej właściwej drogi szkoleniowej.
Niestety jest też grupa juniorów, których umiejętności, a w zasadzie ich brak powodują, że strach oglądać ich poczynania. Zwłaszcza dotyczy to rozgrywek eWinner 1. Ligi, a za chwilę pewnie podobne albo jeszcze gorsze przypadki będziemy obserwować, gdy na dobre ruszy 2. Liga Żużlowa. Mecz z Krosna pomiędzy Cellfast Wilkami a Abramczyk Polonią Bydgoszcz obserwowałem z przerażeniem, widząc co wyprawiają juniorzy.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Kibice pytają, kiedy Dowhan znowu będzie prezesem Falubazu. Co na to sam zainteresowany?
Owszem, warunki torowe były dość ciężkie. Skoro jednak ktoś dostaje prawo jazdy na samochód, to powinien się nim umieć poruszać w każdych warunkach atmosferycznych. Czasami przecież pada deszcz, czy śnieg. Młodsi kierowcy pewnie radzą sobie w nich gorzej, ale jakoś muszą, by nie stanowić zagrożenia dla stałych uczestników ruchu drogowego. W żużlu natomiast często nie dość, że zawodnicy po licencji sami nie potrafią płynnie przejechać czterech okrążeń toru, to na dodatek stanowią zagrożenie dla pozostałych uczestników wyścigu.
Moim zdaniem jest problem. Dochodzi do sytuacji, że ci chłopcy przewracają się i to nie raz na jakiś czas, a wręcz notorycznie. Nie dotyczy to niestety tylko tego jednego meczu w Krośnie, ale podobne obrazki widzieliśmy na innych torach w Polsce w tym sezonie. To się zaczyna robić naprawdę poważna sprawa, bo dochodzi do zagrożenia zdrowia i życia tych młodych ludzi. Nie tylko tych, którzy powodują takie groźne sytuacje, ale również pozostałych zawodników.
We wspomnianym meczu w Krośnie, lekarz zawodów nie dopuścił do dalszych startów Mateusza Błażykowskiego. Sztab Polonii był tym faktem zbulwersowany. Gdyby jednak jego członkowie podeszli do tego zdroworozsądkowo i zobaczyli, co ten zawodnik wyprawia nie pierwszy raz zresztą, to sami powinni go wycofać z dalszych startów. Stanowił zagrożenie dla siebie i dla innych. Widać było, że ewidentnie na tym torze chłopak sobie nie radził.
Zastanawiam się, gdzie jest granica, żeby w końcu władze polskiego żużla podjęły jakąś interwencję. To nie jest przecież kwestia jakiejś niedyspozycji dnia zawodników, czy trudnych warunków torowych. Wystarczy cofnąć się o 20 lat i sprawdzić, na jakich nawierzchniach wtedy musieli radzić sobie młodzi żużlowcy. I jakoś sobie radzili, a dziś mamy poważny problem. Ciekaw jestem czy ktoś podejmie w tym temacie jakieś działania. Muszą być jakieś zapisy regulaminowe, żeby do takich sytuacji nie dochodziło.
Czasami mam wrażenie, że przez to sito egzaminacyjne przechodzą ludzie, którzy do końca nie są przygotowani do tego, by jeździć na żużlu. Co gorsze, często problemy z ukończeniem wyścigu nie mają wcale młodzi zawodnicy w wieku 16 lat, ale właśnie ci starsi, którzy już powinni mieć jakieś objeżdżenie i doświadczenie. Moim zdaniem zapisy regulaminowe, które dawałyby Głównej Komisji Sportu Żużlowego instrumenty do podjęcia interwencji to konieczność.
Mam na myśli nawet przyblokowanie startów dla takich zawodników czy odesłanie ich na ponowny egzamin licencyjny. Włos się na głowie jeżył na to, co wyprawiało się w Krośnie i co gorsze nie jest to kwestia tylko tego jednego meczu. Przerażające jest to, jak się spojrzy na statystyki niektórych chłopaków. Nie mówię już o ich zdobyczy punktowej, ale o tym, że czasami więcej wyścigów mają nieukończonych niż płynnie i poprawnie przejechanych czterech okrążeń.
Na szczęście idzie ta młoda, nowa fala, która poprawnie przeszła proces szkoleniowy i jest nadzieja, że takich wyścigów juniorskich jak ten w Krośnie, nie będzie już tak wiele. Póki co, jednak są i warto zrobić z tym porządek, zanim wydarzy się jakaś tragedia.
Zobacz także: Eksperci przestali komentować. Mimo tragedii mecz trwał dalej
Zobacz także: "Byłem już praktycznie trupem". Ksiądz dał mu ostatnie namaszczenie