"Naczepa tira pościnałaby nam głowy". Dramatyczne losy Mateusza Dula

Facebook / Orzeł Łódź / Na zdjęciu: rozbity bus zawodników Orła Łódź
Facebook / Orzeł Łódź / Na zdjęciu: rozbity bus zawodników Orła Łódź

Gdybyśmy jechali samochodem osobowym, wszyscy zginęlibyśmy na miejscu - opowiada nam młody żużlowiec Orła Łódź, który ostatnio robi furorę w lidze. Mateusz Dul w ostatnim roku napotkał wiele niespodziewanych wyzwań.

Był 29 kwietnia 2021 roku. Orzeł Łódź miał tego dnia rywalizować na wyjeździe z Aforti Start Gniezno. - Wyjechaliśmy z mieszkania do warsztatu zapakować motocykle i mieliśmy ruszyć na mecz - wspomina Mateusz Dul, żużlowiec łódzkiej drużyny. Los jednak chciał inaczej.

Mógł zginąć w drodze na mecz

Do wypadku doszło na drodze krajowej nr 72. - Jeden z samochodów wymusił pierwszeństwo. Tiry przed nami zahamowały i stanęły praktycznie w miejscu. Do zdarzenia doszło na fragmencie drogi, gdzie są wyjazdy z pól. Na tej szutrowej nawierzchni nie wyhamowałem i przyładowałem prosto pod koła tirów. Według opinii wielu ludzi, gdybyśmy jechali samochodem osobowym, wszyscy zginęlibyśmy na miejscu. Naczepa tira pościnałaby nam głowy - opisuje traumatyczne przeżycia młody żużlowiec.

Samochód prowadził Mateusz Dul. - Jechałem busem sponsora i uszkodziłem poważnie auto. Teraz muszę jeszcze zapłacić za jego naprawę. To kwota kilkunastu tysięcy złotych. Na swoje auto mnie jeszcze nie stać. Nie jest łatwo - mówi szczerze Dul.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jest moc. Nietypowy trening Wildera

Z dnia na dzień stał się głową rodziny

Sezon 2021 nie zaczął się dobrze dla juniora Orła Łódź. I nie chodzi tutaj o aspekt czysto sportowy. - Przeszedłem koronawirusa. Później chorowała moja mama. Początek sezonu był dla mnie dramatyczny. Na mecz z Unią Tarnów nie byłem gotowy. Tyle, co skończyła mi się kwarantanna, a już miałem jechać na mecz. Początek był strasznie ciężki, ale powoli dochodzę do formy - nie kryje Dul.

Młody żużlowiec musiał zmagać się nie tylko ze sprawami sportowymi, ale także radzić sobie z innymi kłopotami. - Rodzice byli chorzy na COVID-19. Mama w pewnym momencie walczyła o życie. Musiałem zająć się firmami rodziców i domem. Na głowie także miałem młodsze rodzeństwo, które ma 3 i 6 lat, bo choroba rozłożyła rodziców. Szczęście w nieszczęściu, że padał deszcz, przekładali nam mecze i mogłem dopilnować wszystkiego - opisuje żużlowiec Orła. - Było naprawdę ciężko. Szkoła życia - dodaje.

Dziadek kupił mu pierwszy motocykl

Mateusz Dul ma 19 lat i jest żużlowcem Orła Łódź. Kilka dni temu zrobił furorę w meczu ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk, w którym zdobył 9 punktów i wygrywał z seniorami gości. - Przełom dokonał się już w zeszłym roku. Powoli idziemy w dobrym kierunku. Ten mecz z Wybrzeżem Gdańsk był dotychczas najlepszy w mojej przygodzie z żużlem. Początek nie wyszedł, bo zbyt bardzo kierowaliśmy się ustawieniami sprzętu z treningu. Kiedy zrobiliśmy korekty w motocyklach, to wszystko zafunkcjonowało tak jak należy - ocenia swój najlepszy mecz w barwach Orła Łódź Mateusz Dul.

Dużo nie brakło, a w ogóle 19-latek mógł nie doczekać tak dobrego występu na torze żużlowym. Jego przygoda z tym sportem nie była usłana różami. - Rozpoczynałem na torze w Opolu. Nie było tam jednak wtedy jakichkolwiek warunków do tego, by się rozwijać. Nie było sprzętu, nie było treningów. Nie było niczego. Gdyby nie dziadek, który kupił mi pierwszy motocykl, dawno już bym nie jeździł. On we mnie wierzył i dzisiaj już nie byłoby mnie w tym sporcie, gdyby nie jego pomoc. Sparta Wrocław wzięła mnie na sztukę i dopiero trener Adam Skórnicki wyciągnął do mnie pomocną dłoń - nie kryje 19-latek.

Trener widział w nim potencjał

Niewielu było takich, którzy wierzyli w to, że Mateusz Dul będzie solidnym żużlowcem. - Trener Skórnicki wbrew opiniom innych osób, powiedział, że zrobi ze mnie zawodnika. I dobrze mu idzie - śmieje się Dul. - Trener traktuje nas jak równych, w zasadzie jak kolegów. Potrafi nas pochwalić, ale także ostro ochrzanić - podkreśla młody zawodnik. - Adam Skórnicki ma podejście do młodzieży. Widać postępy, które zrobiłem ja Aleksander Grygolec, czy Jakub Sroka - dodaje.

W myśl powiedzenia, co cię nie zabije, to cię wzmocni, Mateusz Dul nadal walczy o spełnienie marzeń i jazdę na wysokim poziomie na żużlu. - Miałem już tyle momentów zwątpienia w tym sporcie, że gdyby nie takie osoby jak dziadek, to dawno bym już z tym skończył. Urodziłem się w bardzo złym miejscu do tego sportu. Musiałem emigrować do innych miast, by nauczyć się speedwaya. Każdy mówił, że niby mam dryg do żużla, a nie potrafię się nauczyć prawidłowej jazdy na motocyklu. Dopiero, kiedy wziął mnie pod skrzydła trener Skórnicki, dowiedziałem się jak poprawnie jeździć na żużlu - podkreśla Dul.

Żużlowiec Orła jest zdeterminowany do tego, by uprawiać zawodowo żużel. - W czasie pandemii zrobiłem sobie nawet minitor, gdzie nauczyłem się bardzo dużo techniki. Zacząłem mocniej pracować i postawiłem wszystko na jedną kartę. Jakby miał dalej jeździć słabo, to lepiej dać sobie spokój z żużlem. Takie myśli były już, kiedy miałem 17 lat. Teraz chcę walczyć o swoje i wierzę, że te najlepsze mecze w karierze są dopiero przede mną - kończy Mateusz Dul.

Zobacz także: Sprzątanie po kapitanie
Zobacz także: Znamy wszystkich uczestników finału IMP

Źródło artykułu: