45-latek robi furorę. "Kolorowy ptak" nie chce zejść ze sceny

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Grzegorz Walasek
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Grzegorz Walasek

Przed sezonem nikt go nie chciał. To był błąd. Teraz Grzegorz Walasek wszystkim udowadnia, że się mylili. Nawet hejterzy, którzy zwalniali go z drużyny, teraz przepraszają zawodnika.

Słynie z tego, że mówi prosto z mostu, nie owija w bawełnę. Pod koniec sierpnia skończy 45 lat i jest jednym z najstarszych jeżdżących polskich żużlowców. Jest aktualnie piątym najlepszym żużlowcem eWinner 1. Ligi ze średnią 2,273 punktów na mecz. Ani razu nie przyjechał do mety na czwartym miejscu. Jest liderem Arged Malesy Ostrów Wielkopolski.

Wysyłali go na emeryturę, a on robi swoje

- Żużel to całe moje życie. Wszystko kręci się wokół tego sportu. Szykuję się do kolejnego sezonu. Kocham ścigać się na żużlu. Dopóki będzie mnie na to stać, będę jeździć - mówił przed startem tegorocznych rozgrywek w rozmowie z WP SportoweFakty Grzegorz Walasek.

Poprzedni sezon miał przeciętny. Większość kibiców wysyłała go na sportową emeryturę. Prezesi w okresie transferowym nie licytowali się o doświadczonego i bardzo utytułowanego zawodnika. Telefon milczał, co z pewnością go bolało. Grzegorz Walasek to przecież nie byle kto w polskim speedwayu. Człowiek, który zdobył większość trofeów. Był indywidualnym i drużynowym mistrzem Polski, ścigał się w Grand Prix, wygrywał z reprezentacją Polski Drużynowy Puchar Świata. Lista sukcesów urodzonego w Krośnie Odrzańskim żużlowca jest długa.

ZOBACZ WIDEO Przyjaźń mistrzów świata. Tomasz Gollob: Bartosza wyróżnia ciężka praca i konsekwencja

Zimą podpisał grzecznościowy kontrakt z klubem z Ostrowa Wielkopolskiego. Nie był brany pod uwagę przy budowie podstawowego składu, a teraz jest liderem drużyny.

Deszcz go uratował, kibice wieszali na nim psy

Kto wie, czy teraz pisalibyśmy o drugiej młodości Grzegorza Walaska, gdyby nie deszcz, który przerwał kwietniowy mecz Arged Malesy Ostrów Wielkopolski z Aforti Startem Gniezno. Walasek w ekstremalnie trudnych warunkach pojawił się na torze dwukrotnie. Nie przywiózł punktów. Mecz przerwano po pięciu wyścigach. To go uratowało, bo kibice w internecie wieszali na nim psy i domagali się wystawienia do składu znacznie młodszego Adriana Cyfera. Dziś ci sami kibice publicznie biją się w pierś i przepraszają Walaska, który jeździ jak z nut i wygrywa mecze ostrowskiej drużynie.

Takiej formy nie byłoby, gdyby nie zaufanie sponsorów Jana i Andrzeja Garcarka z podostrowskiego Ociąża, którzy prowadzą salon Mercedesa i wspierają wielu żużlowców. - Z Grzegorzem nadajemy na tych samych falach - mówi Jan Garcarek. - W lutym przeprowadziliśmy z nim poważną rozmowę. To zaprocentowało. Grzegorz nie krył, że chciałby karierę zakończyć w Ostrowie, ale nie czuł się dobrze z tym, że nie otrzymał propozycji przedłużenia kontraktu z klubu. Miał żal.

- Powiedzieliśmy mu, że zabezpieczymy sprawy sprzętowe, a on ma się dobrze przygotować do sezonu w pozostałych kwestiach - dodaje Garcarek, który wspólnie z bratem zadbał o to, by 45-letni żużlowiec ścigał się na silnikach od najlepszego tunera na świecie, Ryszarda Kowalskiego.

Sam Walasek nie krył, że przygotował się do sezonu znakomicie. - Zmieniłem trochę tok przygotowań. Tym razem więcej biegałem po lesie. Było mniej siłowni, a więcej ruszania się na świeżym powietrzu - mówił w przedsezonowym wywiadzie. - Teraz skupiam się tylko i wyłącznie na żużlu. Speedway pochłania mnie bez reszty. Chciałbym, żeby wyszedł mi ten sezon. Na hobby brakuje czasu - dodał.

Nie gryzł się w język i dostawał po kieszeni

Grzegorz Walasek należy do grona bezkompromisowych żużlowców. Do historii przeszła sytuacja z meczu Unia Tarnów - Włókniarz Częstochowa sprzed ładnych kilku lat, kiedy to Walaskowi puściły nerwy i na wizji, rozmawiając z arbitrem - po jego zdaniem niesłusznym wykluczeniu - zaserwował w stronę sędziego zlepek niecenzuralnych słów.

W tym sezonie Walasek zapewniał już ostrowskiej drużynie remis w Gdańsku i zwycięstwo w Łodzi w dramatycznych okolicznościach. Mógł zostać także bohaterem pojedynku w Bydgoszczy, ale w ostatnim, decydującym wyścigu drgnął na starcie i został wykluczony przez sędziego. Walasek wymownie zaczął bić brawo w stronę sędziego. Ta reakcja plus wulgaryzm zaowocowała żółtą kartką, którą wlepił mu Michał Sasień.

Walasek jak ryba w wodzie czuje się w roli telewizyjnego eksperta, gdzie barwnie opowiada o kulisach żużla, przytacza anegdoty i dzieli się fachowymi spostrzeżeniami. Na początku sezonu skrytykował przepis o obowiązku posiadania w drużynie zawodnika do lat 24. Niedługo później odebrał maila o karze. Kiedy kolejny raz gościł w studiu telewizyjnym i miał powiedzieć, na czym można zaoszczędzić w kwestiach sprzętu żużlowego, ugryzł się w język, sugerując, że znowu może dostać karę od żużlowej centrali.

Nie tylko kibice pod wrażeniem formy Walaska

Walasek awansował do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Ostatni raz w finale IMP ścigał się w 2013 roku, gdy w Tarnowie zajął ósme miejsce. Teraz, 17 lat od triumfu w 2004 roku, ponownie powalczy o tytuł najlepszego żużlowca w Polsce.

- Grzegorz zmienił nastawienie. Głowa ma ogromne znaczenie w tym sporcie i to widać po jego wynikach. Powoli przygotowujemy się do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Kiedy był u mnie kilka dni temu złożyć życzenia urodzinowe, powiedziałem, co szykujemy na te zawody. Nie krył, że aż dostał gęsiej skórki. Zrobimy wszystko, by Grzegorz na finał IMP miał znakomicie przygotowany sprzęt - mówi Jan Garcarek. - Grzegorz jest w niesamowitej formie. Wychodzi świetnie spod taśmy, a jak to mu się nie uda, jedzie znakomicie na dystansie - dodaje.

Walasek to kolejny żużlowiec, który udowadnia, że nie PESEL ma znaczenie, a serce do walki i satysfakcja z jazdy na żużlu.

Zobacz także: Prezes Falubazu o przyszłości Piotra Protasiewicza
Zobacz także: Jeden mecz może rozstrzygnąć kwestie utrzymania w PGE Ekstralidze

Źródło artykułu: