Był 3 lipca 1999 roku. Piękna sobota, Grand Prix we Wrocławiu. Stadion Olimpijski wypełniony po brzegi do ostatniego miejsca. Tysiące polskich kibiców oczekiwały tylko jednego - triumfu walczącego o tytuł indywidualnego mistrza świata, Tomasza Golloba.
Wszystko zaplanował i rozrysował w głowie
Gollob po dwóch rundach był liderem cyklu Grand Prix z przewagą zaledwie 4 punktów nad drugim Jimmy Nilsenem. I właśnie ze Szwedem stoczył porywający bój w finale. W tamtych czasach zwycięzca turnieju otrzymywał do klasyfikacji generalnej aż 25 punktów, drugi 20. Było się zatem o co bić w finale.
Na pierwszym wirażu Nilsen uciekł Gollobowi i na dystansie odpierał ataki. Szwed wjeżdżając na ostatnie okrążenie miał ponad 10 metrów przewagi nad Polakiem. Gollob jednak nigdy nie dawał za wygraną. Choć wydawało się to niemożliwe, dokonał rzeczy wielkiej.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Lidsey, Tonder i Cegielski gośćmi Musiała
- Wszystko było zaplanowane, rozrysowane. Jazda we Wrocławiu wymagała wówczas od zawodnika myślenia, mądrości. Przed startem wszystko sobie poukładałem w głowie. Jimmy mi pomógł, jadąc na jednym z wiraży po twardym odcinku toru, ale i tak musiałem dołożyć od siebie szczyptę szaleństwa. Bez tego bym nie wygrał - mówił w 2020 roku dla WP SportoweFakty Tomasz Gollob, wspominając ten niesamowity wyścig.
Późniejszy mistrz świata z 2010 roku o pojedynku z Jimmy Nilsenem opowiada z błyskiem w oku. Nie kryje, że zrobił wtedy jedną z najlepszych akcji w swojej karierze. - Finałowy wyścig, w którym na ostatniej prostej wyprzedzam Jimmy'ego Nilsena, nie był gestem rozpaczy - podkreślał Gollob w 2020 roku. - Wtedy we Wrocławiu wygrałem, bo przez cztery kółka dobierałem optymalnie tor jazdy, dołożyłem atak z odbiciem się od bandy i poszło - tłumaczył
Szwed czeka na pieniądze za ten wyścig
Jimmy Nilsen wówczas znajdował się w bardzo dobrej formie. Był wiceliderem cyklu Grand Prix, ale mistrzem świata nigdy nie został. Na przeszkodzie stanęły mu m.in. kontuzje. - Wyścig z Gollobem pamiętam doskonale. Tomasz nigdy nie zapłacił mi za ten bieg, a przecież pomogłem mu stać się słynnym. Wciąż czekam na pieniądze od niego - śmiał się Szwed w rozmowie z Łukaszem Benzem w programie "This is Speedway".
Nikt inny nie potrafił zrobić tego z motocyklem
Akcja Golloba z 3 lipca 1999 roku przeszła do historii światowego żużla. Na lata pozostała także w pamięci bezpośrednich obserwatorów tego wydarzenia.
- Niewielu jest ludzi, uprawiających sport żużlowy, którzy byli w stanie to zrobić. W tamtym czasie był jeden, który potrafił zrobić to na motocyklu i nazywał się Tomasz Gollob. Ta akcja z Jimmy Nilsenem była wypadkową jego umiejętności, ale też determinacji. Tomek zawsze nakręcał się na zawody Grand Prix w Polsce. To też pchnęło go do takiego rozwiązania tego wyścigu - uważa Gajewski, były menedżer, a obecnie żużlowy ekspert.
Gollob w ostatni wiraż wszedł z ogromną prędkością na prostym motocyklu. Fizyki się nie oszuka. Siła odśrodkowa wyciągnęła go pod samą bandę. Szwed znów przez moment był pierwszy. Gollob jednak odbił się od płotu, wyciągnął się jak struna na motocyklu i na metę wpadł o przysłowiowy błysk szprychy przed Nilsenem.
Jeden z najlepszych wyścigów w historii tego sportu
- Wejść w łuk w taki sposób i z tego łuku wyjść, tak by wygrać wyścig w tamtym czasie nikt inny nie potrafił zrobić. Nie wiem, czy z obecnych żużlowców byłby w stanie to ktoś powtórzyć. Mimo że wydaje się to szalona akcja, przy jego umiejętnościach, jego opanowaniu motocykla, miał dużą kontrolę nad tym wszystkim, co się stało - dodał ówczesny komisarz techniczny, Jacek Gajewski.
Torunianin Grand Prix we Wrocławiu oglądał z racji pełnionej funkcji komisarza technicznego z poziomu parku maszyn. - Miałem może nie najlepsze miejsce do śledzenia wyścigów, ale stałem w parku maszyn dość blisko toru, w okolicach tej akcji, która przeszła do historii - wspomina Gajewski.
- Niewiele takich wyścigów w żużlu miało miejsce. Porównywalne wyczyny, choć inne sytuacje to rywalizacja Tonego Rickardssona z Jarosławem Hampelem w Cardiff, gdzie Szwed jechał praktycznie po kickboardzie bandy dmuchanej czy wyścig Emila Sajfutdinowa z Częstochowy. Finał Grand Prix z Wrocławia z 1999 roku utkwił na długie lata w pamięci kibiców. Potrafi się go odtworzyć ze szczegółami, kogo wyprzedzał, w jaki sposób - podkreśla Gajewski.
- Dziękuję Bogu, że widziałem to na żywo, jeden z najlepszych wyścigów w historii tego sportu - tak brzmi jeden z komentarzy pod pamiętną akcją Golloba, którą można obejrzeć w serwisie Youtube.
Młodszym kibicom nie pozostaje nic innego, jak delektować się kunsztem mistrza Golloba i podziwiać fantastyczną jazdę sprzed 22 lat w internecie. Tym trochę starszym pozostają piękne wspomnienia. Bezpośredni świadkowie tego wydarzenia nie zapomną go z pewnością do końca życia.
Zobacz także: Ślady męstwa na płocie Falubazu
Zobacz także: Janusz Kołodziej o wnioskach po pierwszej porażce