[b][tag=62126]
Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Cellfast Wilki Krosno przegrały w Łodzi 39:51. To oznacza, że straciliście także punkt bonusowy. Część kibiców pisze o zadyszce, inni o kryzysie. Mają rację?[/b]
Grzegorz Leśniak, prezes Cellfast Wilków Krosno: Zdecydowanie, zgadzam się z tymi określeniami. Każdy, kto jest blisko żużla, dobrze wie, że forma zawodników faluje w trakcie sezonu. W naszym przypadku ma miejsce gorszy okres. Kilku żużlowców znajduje się w słabszej dyspozycji. Zapewniam jednak, że ciężko pracują, by wyjść z tej zadyszki. Wierzymy, że forma na koniec rundy zasadniczej będzie zdecydowanie wyższa, bo wynik meczu w Łodzi to dla nas rozczarowanie. Chciałbym jednak przypomnieć, że jesteśmy beniaminkiem eWinner 1. Ligi. Przez wiele tygodni byliśmy liderem rozgrywek. Wygraliśmy siedem meczów z rzędu. Tego nam nikt już nie odbierze. Układ pozostałych spotkań mówi, że musimy skupić się na walce o bonus w Bydgoszczy. Teoretycznie już ten punkt może dać nam miejsce w czwórce. Jeśli będzie inaczej, to o być albo nie być w play-off zdecyduje ostatnie spotkanie rundy zasadniczej, w którym zmierzymy się u siebie z ROW-em Rybnik, czyli spadkowiczem z PGE Ekstraligi. Play-off wywalczony w takich okolicznościach byłby czymś wspaniałym, świetnym wynikiem naszego klubu.
Dlaczego zawodnicy są w kryzysie? Na czym polega problem?
Myślę, że przyczyną są przede wszystkim kwestie sprzętowe. Ewentualnie indywidualne problemy tego czy innego zawodnika. To są jednak zbyt poważni żużlowcy, z dobrymi wynikami z przeszłości. Kwestia czasu aż znów wrócą do formy, przecież Mateusza Szczepaniaka, Vaclava Milika i Andrzeja Lebiediewa stać na lepszą jazdę niż w Łodzi i wielkiej tajemnicy tu nie odkrywam. Powinni pojechać lepiej niż przeciwko Orłowi. Bo taka dyspozycja jak na torze w Łodzi nas nie interesuje. Kilkanaście dni temu wygraliśmy 50:40 z silną drużyną z Ostrowa Wielkopolskiego. Nasi zawodnicy muszą ustabilizować formę i będzie dobrze.
Zapewniam, że podłożem nie są finanse. Wszyscy nasi żużlowcy mają regulowane płatności na bieżąco. Jesteśmy rozliczeni za 11 meczów zarówno z kwot wynikających z kontraktów PZM, jak i umów marketingowych. Każdy nasz zawodnik otrzymał swoje wynagrodzenie co do złotówki. Do rozliczenia pozostaje tylko spotkanie w Łodzi, ale to normalne. Rozmawiamy kilkanaście godzin po tym meczu, jeszcze nikt nie zdążył przysłać faktury. To pokazuje, że zawodnicy mają u nas komfortową sytuację i liczymy, że odwdzięczą się wynikami na torze. Dysponują środkami, by pracować na bieżąco nad poprawą swojej sytuacji sprzętowej. Dodam jednak, że nasi żużlowcy szukają rezerw nie tylko w sprzęcie.
ZOBACZ WIDEO Dużo chce, łaknie wiedzy i stać go na wielki wynik. Potrzeba regularności
A gdzie jeszcze?
Podam może przykład Mateusza Szczepaniaka, który pomimo smukłej - wręcz wzorowej sylwetki - jeszcze zrzucił ostatnio wagę. On szuka rezerw nie tylko w sprzęcie, ale także w sobie. Zapewniam, że nie może pogodzić się, w jakiej jest obecnie formie, bo nie przystoi, by punktował na obecnym poziomie. Jego dwa "oczka" więcej i wrócilibyśmy z Łodzi z bonusem. Szczepaniak to najlepszy zawodnik pierwszej ligi sprzed czterech lat, startował w PGE Ekstralidze.
Słyszałem głosy, że Mateusz obniżył loty bowiem nie ma konkurencji do składu. To błędne opinie, kibice muszą zdać sobie sprawę, że gdy senior zdobywa punkt czy dwa, to dopłaca do meczu. Nikt nie ma zatem w interesie słabszej jazdy. Przed nami dwa ostatnie mecze fazy zasadniczej i Mateusz zapewnia, że zrobi wszystko, bo odzyskać szybkość. Andrzej Lebiediew i Vaclav Milik także mają pole do poprawy bo liczymy na więcej w ich wykonaniu. Obaj również powinni przywieźć więcej punktów niż zdobyli w Łodzi. To od zawodników zależy jak długo potrwa ten sezon. Klasę pokazał na pewno Tobiasz Musielak, który w sobotę poinformował nas o śmierci taty.
Był pan zaskoczony, że zdecydował się pojechać w meczu z Orłem?
Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że nie naciskaliśmy na żadną odpowiedź, choć oczywiście bardzo chcieliśmy jego występu w tym spotkaniu. Poczekaliśmy na jego decyzję i zawodnik sam poinformował, że chce podjąć rękawicę. Wypadł znakomicie. To był najwyższy poziom. Gdyby zdobył połowę tych punktów, które przywiózł, to nikt nie powiedziałby w jego kierunku ani jednego złego słowa. Tymczasem on okazał się żużlowcem niemal kompletnym. Zabrakło mu tylko "oczka" do 18 punktów. Pokazał, że jest prawdziwym twardzielem. Czapki z głów. Jego postawa na torze i poza nim jest godna podziwu.
Co pan myśli, kiedy ogląda mecze Abramczyk Polonii Bydgoszcz i widzi znakomitą postawę Daniela Jeleniewskiego, który był jeszcze niedawno waszym zawodnikiem?
Abramczyk Polonii można tylko gratulować znakomitej postawy. Nie jestem jednak tym zaskoczony. Jeśli przypomni pan sobie naszą rozmowę, którą odbyliśmy ponad miesiąc temu, to już wtedy mówiłem, że to oni są głównym faworytem ligi, mimo iż byli wówczas nisko w tabeli. Moim zdaniem nic się nie zmieniło. W moim odczuciu bydgoszczanie awansują do PGE Ekstraligi, bo tam jest ich miejsce. Klub ma wielu sponsorów. Prezes Jerzy Kanclerz świetnie to poukładał. Poza tym powstała nowa trybuna. Widać, że stadion pięknieje. To wszystko układa się w całość. Jest to najmocniejsza drużyna na zapleczu PGE Ekstraligi.
Jeśli chodzi o Daniela Jeleniewskiego, to podjęliśmy najlepszą możliwą decyzję. Gdyby nie kontuzje w Abramczyk Polonii, to transferu pewnie by nie było bowiem bydgoszczanie nie mieli by przecież potrzeby wypożyczenia nowego dla siebie zawodnika. My mieliśmy jednego żużlowca w zapasie i nie chcieliśmy blokować Daniela. Nasze zadanie w postaci utrzymanie w lidze zostało wykonane, a Daniel chciał jeździć co jest przecież zrozumiałe.
Poza tym proszę pamiętać, w jakim momencie od nas odchodził. To był dzień półfinału IMP, w którym Tobiasz Musielak zajął drugie, a Mateusz Szczepaniak trzecie miejsce. Obaj zostawili za plecami ekstraligowych rywali. Na treningach Mateusz też wypadał lepiej. To była głęboka analiza, a niestety miejsca w składzie są reglamentowane. Choć przed sezonem tego nie zakładaliśmy to losy potoczyły się tak, że Daniel trafił od nas do Bydgoszczy. Jak widzimy wskoczył na wysoki poziom i należy mu tylko gratulować. Osobiście mu dopingujemy, bo to sympatyczny i dobry zawodnik. Moim zdaniem dobrze się stało, że trafił do Bydgoszczy, dzięki temu pozostaje w trybie startowym.
Jeśli sprawdzi się pana prognoza i awans wywalczy Abramczyk Polonia, to co będzie z Cellfast Wilkami w przyszłym sezonie? Jak duże zmiany zajdą w składzie?
Na takie deklaracje jest jeszcze nieco za wcześnie. O jednym mogę zapewnić już teraz - w przyszłym roku będziemy chcieli powalczyć o więcej niż w tym sezonie. W sezonie 2021 kluczem było utrzymanie i to zostało zrealizowane. Nie chcę jednak składać obietnic. My jak coś planujemy, to na realnych danych. Tylko tak działamy. Wszystko musi być przemyślane i rozpisane. Wiele zależy od inwestycji na stadionie w Krośnie. Brakuje nam miejsc siedzących, a głód żużla jest ogromny. W sezonie letnim, biorąc pod uwagę wszystkie dyscypliny na Podkarpaciu, to właśnie żużel w Krośnie cieszy się największą frekwencją wśród kibiców obecnych na imprezie na żywo.
Zamierzamy pójść za ciosem, ale wszystko robimy ze spokojem, bo projekt Wilki Krosno został opracowany na więcej niż trzy lata. Wespół z naszym partnerem tytularnym - firmą Cellfast oraz miastem i innymi sponsorami - krok po kroku budujemy coraz mocniejszy klub. Jeśli chodzi o skład, to na finiszu rundy zasadniczej będziemy dokonywać kadrowych przymiarek. Na razie jednak trwa sezon 2021 i mam nadzieję, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa, a ostatnie spotkanie fazy zasadniczej - mecz z ROW-em Rybnik w połowie sierpnia przy Legionów w Krośnie - zapowiada się kapitalnie. Czuję, że w tym spotkaniu emocje będą na najwyższym poziomie.
Zobacz także:
Mocna riposta menedżera Kolejarza Opole
Będzie ważna zmiana w Zdunek Wybrzeżu