Żużel. W Lublinie spełnia się sen. Kiedyś widzieli ich towarzysko, teraz pojadą o stawkę!

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: podniebny sektor Motoru Lublin
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: podniebny sektor Motoru Lublin

Gdyby ktoś dziesięć, piętnaście lat temu powiedział, że cykl mistrzostw świata zawita do Lublina, zostałby wyśmiany. - To jak sen, który się spełnia - mówi Jerzy Głogowski. Lublin przez dwa dni będzie gościć najlepszych żużlowców świata.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Jak feniks z popiołu. Znów będą na ustach całej Polski[/b]

Od 2017 roku lubelski żużel rozwija się i pnie w górę. Nowa ekipa, którą dowodzi Jakub Kępa sprawiła, że Motor Lublin jest w PGE Ekstralidze i dąży by w przyszłości zostać Drużynowym Mistrzem Polski. Od momentu reaktywacji, w Kozim Grodzie panuje totalne szaleństwo na punkcie czarnego sportu. Potwierdzają to tłumy na trybunach i zachowania kibiców, którzy wykupują bilety i karnety w zaledwie kilka minut. Ich kolejki pod kasami w środku nocy przejdą do historii. Szkoda, że to wszystko przystopowała pandemia, ale i tu lubelscy kibice popisali się kreatywnością i spontanicznością. Za stadionem zaczęły wyrastać, jak grzyby po deszczu podnośniki, o których mówiły najważniejsze media zagraniczne na całym świecie.

- Kiedy zobaczyłem to za pierwszym razem, to pomyślałem sobie, co te podnośniki tam robią? (śmiech). Doskonała reklama dla klubu jak i dla tych, co to wymyślili. To świetna historia. Uważam, że taki pomysł wytworzyć mógł się tylko w takim miejscu, jakim jest Lublin - mówił w wywiadzie dla naszego portalu, Hans Nielsen, jeden z symboli lubelskiego Motoru.

ZOBACZ WIDEO Wkurza go, kiedy ludzie tak mówią. Wielki mistrz zabrał głos

- To tylko pokazuje jakich zapalonych kibiców ma Lublin. Te pomysły wydają się szalone, ale są super pozytywne i oryginalne - ocenia Jerzy Głogowski, były zawodnik i trener lubelskiego klubu.

Działacze poszli za ciosem i w dobie pandemii wyczuli swoją szansę i zainteresowała ich organizacja Speedway of Nations. Lublin po raz pierwszy gościł imprezę rangi mistrzowskiej, w rywalizacji drużynowej. Niestety fatalna pogoda oraz brak kibiców na trybunach sprawił, że święto żużla w Lublinie zostało zepsute, choć nie na długo.

Od debiutu Profesora po Mistrzów Świata w Lublinie

W przeszłości lubelski żużel miał możliwość przyjmować u siebie zawodników z zagranicy. W latach pięćdziesiątych na lubelskim torze można było zobaczyć medalistę IMŚ, Olle Nygrena. W latach sześćdziesiątych prawdziwą atrakcją była rywalizacja reprezentacji Polski oraz ZSRR, z Igorem Plechanowem, indywidualnym wicemistrzem świata. W ponad 70-letniej historii lubelskiego żużla gościły tu też reprezentacje Czechosłowacji czy NRD. W latach 90-tych pojawiły się tu też ekipy z Australii czy Johanesburga.

Pod koniec lat 80-tych Motor Lublin stawał na nogi po długiej zapaści finansowej i organizacyjnej. Wywalczony awans do pierwszej ligi (obecna Ekstraliga), sprawił, że trzeba było poszukać wzmocnień. Upadek komunizmu i otwarcie furtki, jakim była możliwość zakontraktowania obcokrajowców sprawiła, że Motor wykorzystał swoją szansę. W książkach autorstwa Macieja Maja pt. ''Z Koziołkiem na plastronie'' oraz ''Hans Nielsen. Profesor w Lublinie'' możemy przeczytać kulisy zakontraktowania przez Motor Lublin, Hansa Nielsena. Debiut miał przypaść na 1 kwietnia 1990 roku. Wszyscy w Polsce uznali, że to jeden wielki blef. Duńczyk był pierwszym żużlowcem ze ścisłego topu, który ścigał się w polskiej lidze. Od tego się wszystko zaczęło. Tym wyczynem Lublin wyznaczył trend, który trwa do dnia dzisiejszego i dzięki temu oglądamy największe żużlowe gwiazdy nad Wisłą.

- 1 kwietnia? Byliśmy pionierem. Hans Nielsen, który rozpoczął ofensywę zawodników obcokrajowców sprawił, że polska liga zyskała na znaczeniu. Po trzydziestu latach Lublin doszedł do szczytu ligowego, drużyna zadomowiła się w Ekstralidze, co sprawia, że słychać o zespole w całym kraju jak i zagranicą - wspomina Głogowski, uczestnik tamtego historycznego wydarzenia.

Chudsze lata dla żużla nad Bystrzycą sprawiły, że ludzie czekali na przyjazd wielkich gwiazd. Gdy w 2013 roku pojawił się pomysł organizacji meczu towarzyskiego, dla wielu kibiców zapaliła się lampka, że wielki żużel wróci do Lublina. Marek Kępa ze swoim synem Jakubem, Krzysztof Cugowski i Jerzy Kraśnicki pokazali, że Lublin może mieć wielkie nazwiska i widowiska.

Osoby pokroju Hancocka, Pedersena czy Warda sprawiły, że bilety wyprzedały się co do ostatniego, a w dniu zawodów tworzyły się kilkudziesięciometrowe kolejki przed bramami. Niby to tylko mecz towarzyski, ale to był pierwszy krok do zbudowania tego, co dzieje się w Lublinie do dnia dzisiejszego.

W 2015 roku Jakub Kępa organizował cykl imprez pod nazwą Polish Speedway Battle. Można powiedzieć, że mecz, który odbył się w 2013 roku został powtórzony w podobnym stylu. Następne imprezy, w których brały udział najlepsi zawodnicy to spotkanie Polska - Dania (2016). Wysoki poziom organizacji dojrzeli promotorzy One Sport, którzy dali szansę ekipie z Lublina do zrobienia finałowej rundy Speedway European Championship w 2017 roku.

Na stadionie przy Alejach Zygmuntowskich ścigali się też najlepsi juniorzy świata, w 2015 oraz 2019 roku. Po kilku latach przyszła pora na zawody o najważniejsze indywidualne trofeum.

Mistrzowie już nie towarzysko, ale o stawkę

Niedosyt po Speedway of Nations sprawił, że działacze lubelskiego klubu mieli kartę przetargową przy rozmowach z BSI. Grand Prix na Stadionie Narodowym zostało przełożone, a to oznaczało pozytywny skutek dla Lublina. Wszyscy fanatycy żużla w tym mieście myśleli, że szansa na Indywidualne Mistrzostwa Świata nadarzy się dopiero po wybudowaniu nowego stadionu. - W Lublinie Grand Prix? To jak sen, który się spełnia. Będziemy oglądać i emocjonować się. Promocja miasta Lublina. Przekaz z tych zawodów pójdzie na Europę i świat. To wielki dzień dla Lublina. Kibice na pewno dopiszą, bo chcą oglądać żużel na wysokim poziomie - twierdzi Głogowski.

- Jak zareagowałem? Wspaniale. To kolejna szansa by zobaczyć miasto i znajomych - mówi nam Hans Nielsen. - Na pewno w Lublinie myśleli o Grand Prix już jakiś czas temu, a teraz będzie naprawdę wielką sprawą, by móc uczestniczyć w tym wydarzeniu.

- Działacze skorzystali z okazji. Konkurencja była duża, bo w Polsce jest wiele klubów chętnych by wziąć Grand Prix. Obawiałem się, że ten stadion nie będzie wystarczająco reprezentatywny dla BSI. Jednak pandemia spowodowała, że trzeba było znaleźć miejsce Warszawy i Lublin udowodnił, że jest godnym kandydatem - dodaje Głogowski.

Wielki boom na żużel. Tylko ten stadion

Runda Grand Prix będzie bez wątpienia wielką szansą na przekonanie oponentów żużla w Lublinie, a w szczególności dla nowego stadionu. Lublinianie chcą postawić najnowocześniejszy obiekt żużlowy i potwierdzić jak wiele czarny sport znaczy w tym mieście. 

- Lublin ma wszystko, by robić wielki żużel. Wspaniała publiczność, która daje niesamowite wsparcie drużynie, ale na Grand Prix pokażą się z bardzo dobrej strony - stwierdza Nielsen.

- Perypetie żużlowej drużyny były różne, ale tradycje i głód wielkiego speedwaya nadal pozostawał. Działacze zbierali doświadczenie, doszli do poziomu, co jest w tej chwili. Życzę, aby ten stan trwał jak najdłużej. Celem ostatecznym powinien być nowy stadion żużlowy. Są perturbacje i przeciwnicy tego projektu, a udana runda Grand Prix pokaże, że projekt nowego stadionu obroni się i będzie można czerpać z tego korzyści na przyszłość - kończy Głogowski.

Zobacz także:
Po bandzie: Skłócone jest niemal każde środowisko [FELIETON]

Komentarze (3)
avatar
Kacper.U.L
5.08.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
I niech teraz,czy to ta cyrkowa gromadka tych trolli z Pacanowa spod znaku czterdziestoletniego pryszcza Murka półgłówka którym Kacperek strzela od miesięcy wpisami w pyski czy ta banda tych po Czytaj całość
avatar
piotr1966
5.08.2021
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Należy się Lublinowi robią piękna pracę dla Polskiego żużla Czytaj całość
avatar
UNIA LESZNO kks
5.08.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
powodzenia OBY NAWIERZCHNIA TORU WYTRZYMAŁA to będzie IDEALNIE