Ostatni wyścig niedzielnego meczu ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz z Eltrox Włókniarzem Częstochowa zapewne przejdzie do historii tego pierwszego klubu. To właśnie w nim gospodarze tej potyczki zapewnili sobie utrzymanie w PGE Ekstralidze, jakże istotne w obliczu planowanych zmian na przyszły rok i przychodów z tytułu telewizyjnej umowy. Bohaterem został Przemysław Pawlicki.
Wychowanek leszczyńskiej Unii na pierwszym łuku dostrzegł lukę pomiędzy Bartoszem Smektałą i Leonem Madsenem. Nie zawahał się ani przez chwilę i wjechał w wolną przestrzeń. Na prostej przeciwległej startowej jeszcze tylko skontrolował, gdzie jest jego klubowy partner Krzysztof Kasprzak. Gdy zorientował się, że ten jedzie na końcu stawki, skupił się na tym, by nie stracić prowadzenia. GKM potrzebował przecież dwóch punktów do szczęścia i nie było sensu ryzykować mając za sobą zawsze groźnego na dystansie Madsena.
Pawlicki gnał więc do przodu, a kibice na trybunach przy Hallera wpadli w ekstazę. Oto ich skazywany przed sezonem na pożarcie GKM, na przekór tym prognozom, właśnie zapewnia sobie ekstraligowy byt. Gdy wyścig się skończył, Pawlicki został bohaterem i niedługo później utonął w objęciach kolegów z drużyny i całego sztabu GKM-u.
ZOBACZ WIDEO Apator potwierdza zainteresowanie Drabikiem! Co z Miedzińskim?
Grudziądzanie chcieli zapewnić sobie utrzymanie już w 14. biegu, ale w nim do końca walczył Jonas Jeppesen i z otwieraniem szampanów musieli w Grudziądzu jeszcze poczekać. - Przy 14. biegu zapomniałem, jak się oddycha - mówił Przemysław Pawlicki po spotkaniu na antenie nSport+ (zobacz całość ->>). Doskonale zdawał on sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nim ciążyła w ostatniej gonitwie. Do tego momentu miał na swoim koncie 10 punktów, ostatecznie zakończył mecz z 13 "oczkami". Rewelacyjny występ w najważniejszym spotkaniu sezonu.
Gdyby 12 miesięcy temu ktoś powiedział grudziądzanom, że Przemysław Pawlicki zostanie bohaterem klubu i kibiców, większość zapewne popukałaby się w czoło. Zeszłoroczne rozgrywki to była dla Pawlickiego mordęga. Wystarczy spojrzeć na statystyki, żeby się o tym przekonać. Wychowanek Unii Leszno uzyskał średnią 1,024 i był najsłabszym seniorem w całej PGE Ekstralidze spośród sklasyfikowanych zawodników.
Razem z Krzysztofem Buczkowskim byli największą bolączką GKM-u i zapewne niejeden kibic z Grudziądza miał Pawlickiego dosyć. Zakończonymi już dla Gołębi rozgrywkami całkowicie jednak zrehabilitował się za zeszłoroczne niepowodzenia, bo niedzielny występ to tylko kropka nad "i" po całkiem niezłym w jego wykonaniu sezonie. Teraz pewnie żaden kibic GKM-u nie wyobraża sobie przyszłorocznego składu bez bohatera ostatniej akcji.
Czytaj również:
-> Grudziądz oszalał z radości. Prezes GKM-u mówi o mocniejszej drużynie na sezon 2022