"Ludzie... przestańcie dzwonić do szpitala i przeszkadzać lekarzom w ratowaniu Mateusza i innych dzieci... Czy chęć pozyskania informacji i sprzedania newsa jest warta czyjegoś życia?" - napisał w sobotni wieczór na Facebooku Mirosław Jabłoński, którego syn Mateusz miał w piątkowe popołudnie poważny wypadek na torze w Toruniu. Jego stan jest ciężki, ale stabilny.
15-latek po wypadku trafił do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Rydygiera w Toruniu, gdzie może liczyć na fachową opiekę. "Walczy o życie" - informował wcześniej jego ojciec, na co dzień żużlowiec Aforti Startu Gniezno i ekspert Canal+.
Jak się okazało, w ostatnich godzinach spore grono osób próbowało uzyskać informacje na temat stanu zdrowia Mateusza Jabłońskiego i w tym celu telefonowało do toruńskiego szpitala. Wpis jego ojca jest jednoznaczny - żużlowiec chce, aby z tym skończono.
Przypomnijmy, że Mateusz Jabłoński, podobnie jak ojciec, jest związany kontraktem z Aforti Startem Gniezno. 15-latek w piątek gościnnie brał udział w treningu na torze w Toruniu. W jednym z wyścigów rywalizował on z Mateuszem Affeltem i Kacprem Łobodzińskim.
Jabłoński na drugim łuku toruńskiego toru popełnił błąd, zahaczył o tylne koło jednego z rywali i poleciał w kierunku bandy. Niestety, siła uderzenia była dość duża i zawodnik doznał skomplikowanych obrażeń.
15-latek uważany jest za ogromny talent i jednego z najbardziej perspektywicznych żużlowców młodego pokolenia. Pomimo posiadania kontraktu w Gnieźnie, chęć zakontraktowania go na sezon 2022 wyraziły niektóre kluby PGE Ekstraligi.
Czytaj także:
Koszmarny wypadek w Toruniu! Zawodnik w poważnym stanie
"Módlmy się". Marcin Gortat apeluje po wypadku 15-latka
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Murawski, Chomski i Noskowicz gośćmi Musiała