Wypadki Martina Smolinskiego w Rawiczu i Fredrika Lindgrena w Vojens wyglądały koszmarnie. Zawodnicy na skutek kontaktów z motocyklami innych uczestników wyścigów wyprostowanymi motocyklami uderzyli w ogrodzenie.
Szczęściem w tym nieszczęściu był fakt, że obaj wpadli jeszcze w dmuchane elementy tych band i chyba śmiało mogą podziękować Tony'emu Briggsowi za jego wynalazek.
Przypomnijmy, że Szwed na duńskiej ziemi upadł w półfinale na skutek kontaktu z Mikkelem Michelsenem, z kolei wypadek Niemca to skutek tego, że motocykla na wyjściu z pierwszego łuku 10. biegu nie opanował jego klubowy kolega Norick Bloedorn. Smolinski wypadł za ogrodzenie na pas bezpieczeństwa.
Zawodnicy w mediach społecznościowych przekazali informacje na temat swojego zdrowia. I choć upadki wyglądały naprawdę fatalnie, to w przypadku zarówno Smolinskiego, jak i Lindgrena skończyło się jedynie na strachu, czyli bez złamań, a co najwyżej na licznych siniakach. Obydwaj mogą więc mówić o wielkim szczęściu!
Czytaj także:
Zmarzlik i Łaguta tworzą coś genialnego. Długo będzie się o tym mówić
Czy możliwy jest powrót Buczkowskiego do GKM-u? Zawodnik zabrał głos!
ZOBACZ WIDEO Żużel. Jason Doyle znów jest świetny. Piotr Baron mówi co z nim zrobił