"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książki "Pół wieku na czarno", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.
***
Betard Sparta pozostaje niepokonana w PGE Ekstralidze od trzynastu spotkań (!). Ostatniej porażki doznała 24 kwietnia w… Lublinie.
Przelatując przez rundę zasadniczą wrocławianie zgubili tylko jeden punkt bonusowy przyznawany za zwycięstwo w dwumeczu. W konfrontacji z... Motorem. Na wyjeździe polegli 38:52 (bez Taia Woffindena), u siebie zwyciężyli 51:39.
0,1,2,2,2,2,1,1,0,2,1,1,1,0,2,0. Cóż to za ciąg liczb? To punktowy zapis tegorocznych występów na lubelskim torze Macieja Janowskiego. Szesnaście odjechanych wyścigów (6 ligowych, 10 w ramach IMŚ) i ani jednego zwycięstwa.
ZOBACZ WIDEO Żużel. W Lesznie jest problem z kibicami. Tomasz Dryła wyjaśnia dlaczego
9:3 - takim stosunkiem, na korzyść Motoru, zakończyła się rywalizacja obu ekip w biegu młodzieżowym. A to zawsze wartość dodana, mocne uderzenie na dzień dobry.
Czy przytoczone powyżej fakty pozwalają wierzyć, że czeka nas zacięty finał najbogatszej ligi świata, a Motor to jedyny zespół mogący utoczyć sporo krwi spartanom? Przyznaję, przez większość część sezonu nie dostrzegałem w lubelskiej ekipie znamion mocarstwa. Tzn. potencjał w nazwiskach był, przy czym ukryty. Od pewnego czasu ten potencjał zaczął się jednak uwalniać.
Motor to jedyna drużyna z czoła stawki, niemająca w swoich szeregach uczestników Grand Prix. To fakt. Ale też faktem jest, że - od pewnego czasu - to drużyna bez słabych punktów. Bez dziur, które nękały chociażby konkurenta z Gorzowa (patrz pozycja U-24 i młodzieżowa) i czyniły ten zespół niekompletnym.
Zatem ekipa Motoru nie musi budować swojego optymizmu na bazie cyferek sprzed miesięcy, lecz na kanwie zwyżki formy w ostatnich tygodniach. Patrz Mikkel Michelsen, który nawet w kultowej i prestiżowej dla siebie Grand Prix Danii odgrywał wiodącą rolę. Patrz Dominik Kubera - rosnąca w siłę rewelacja lubelskich rund IMŚ. Patrz Krzysztof Buczkowski, który z najsłabszego wiosennego ogniwa stał się mocnym i stałym punktem wyścigów nominowanych. Czy wreszcie Mateusz Cierniak, toczący coraz twardsze boje, jak choćby w Lesznie z Emilem Sajfutdinowem. Jedno, czego tu brakuje do pełni szczęścia, to optymalnej formy Grigorija Łaguty. A od niedzieli - po prostu zdrowego Łaguty, bo tak potworny upadek musiał wywołać spustoszenie w organizmie i postawić finałowy występ pod znakiem zapytania. Można tylko żałować, że tego typu karambol trafił się w kluczowym momencie sezonu. Kto wie, może to też znamienne, że przydarzył się Rosjaninowi teraz. Gdy brakowało automatyzmu.
Mimo wszystko oczekuję atrakcyjnego finału, bo dotarły do niego drużyny w najwyższej formie. Wrocławianie będący w takiej od początku rozgrywek i lublinianie, którzy do wysokiej dyspozycji doszli w drugiej fazie sezonu. To żaden truizm, to naprawdę istotne, by móc liczyć na siebie, a nie na słabostki rywali. No bo spójrzmy - czy mimo nowej fali młodzieżowej Fogo Unia Leszno była w tym roku drużyną odstającą personalnie od najlepszych? Otóż nie. Patrząc na formację seniorską, można postawić tezę, że była nawet mocniejsza, czy też bardziej gwiazdorska, niż w latach poprzednich.
Byki pozostały na papierze piekielnie mocne, jednak w oczy rzucał się brak najwyższej formy. U Sajfutdinowa, u Kołodzieja, u Pawlickiego, u Lidseya. Czy był to wyłącznie efekt gorszej dyspozycji sprzętowej? Może tak, może nie. Natomiast nie ulega kwestii, że rok do roku, każdy z nich obniżył loty w porównaniu do ostatniego mistrzowskiego sezonu. Natomiast wrocławianom ta forma urosła. Dokupili kluczowego Artioma Łagutę, zbudowali Bewleya i relacje z Ryszardem Kowalskim. No i we wrocławsko-leszczyńskim przeciąganiu liny nastąpiło przeniesienie sił.
Andrzej Rusko zbudował we Wrocławiu imperium, na które składają się: gwiazdorski skład, potężny i hojny sponsor tytularny, zachęcający stadion, a nie skansen, moda na speedway wśród kibiców oraz licznej grupy sponsorów, wreszcie potężne wsparcie ze strony miasta. Niczego tu nie brakuje, zatem apetyt jest na seryjne sięganie po tytuł DMP, jak w latach 1993-95, kiedy to Ryszardem Kowalskim był Otto Weiss. No ale i Lublin jest obecnie żużlową krainą mlekiem i miodem płynącą.
Spartanie muszą, Koziołki mogą.
Wojciech Koerber
Zobacz także:
- Kanclerz: 1 września Wadim zaakceptował nasze warunki. Jego nowy klub? Grudziądz
- Falubaz ma duże szanse, żeby zbudować skład na awans